Najśmieszniejszy był fakt, że
pojutrze miałam mieć studniówkę, a nie znalazłam jeszcze partnera. Chciałam
wykorzystać Jareda jako partnera, skoro już musi u mnie w domu mieszkać, ale
nieprędko się teraz rozdzielą z Kingą, więc nie ma co liczyć na Jareda. Wtem
olśniło mnie. Wyskoczyłam z basenu, wzięłam zielony ręcznik, owinęłam się nim i
szybko poleciałam do pokoju. Tam weszłam na TT i odszukałam w wiadomościach z
Jaredem numeru do Shannona. Tak, miałam zamiar zaprosić starszego Leto do domu,
aby zatańczyć z nim poloneza. Wystukałam numer na klawiaturze i czekałam, jak
odbierze.
-Haalo? – odezwał się po 5
sygnale.
-Cześć Shannon! Z tej strony
Polka, która gości aktualnie Twojego brata – w duchu modliłam się, że Jared
poinformował starszego brata, gdzie aktualnie przebywa. – Kojarzysz już?
-O, cześć, Maju! Miło Cię
słyszeć!
Nie powiem, byłam zaskoczona, że
znał już moje imię. Czyli Leto mieli dobry kontakt, co bardzo mnie ucieszyło.
Może znajdę wspólny język ze starszym bratem?
-Jest sprawa. Przylecisz do mnie
jutro? – zapytałam się najsłodziej, jak umiałam.
-Jasne, nie ma sprawy! Nie czekaj
na mnie na lotnisku, dojadę do Ciebie. Do jutra! – no, nie podejrzewałam, że
Shannon ma to samo co ja, czyli natychmiastowe kończenie rozmowy. Tak, to było
irytujące.
Odłożyłam telefon na biurko i
rzuciłam się na łóżko. Wyjęłam biologię zza poduszki i w końcu kontynuowałam
naukę. Skoro Shannon sam trafi do mojego domu, a Kinga zajmie się Jaredem
odpowiednio, postanowiłam pójść na tą jedną lekcję, aby później nie mieć
zaległości. Szczęście, że klasówka była na ostatniej godzinie, miałam możliwość
pouczenia się jeszcze trochę jutro rano, jak wstanę, odświeżę się i się posilę.
Włożyłam słuchawki w uszy, puściłam spokojną muzykę i kontynuowałam naukę.
Głowę znad książki podniosłam
dopiero po 3 godzinach, kiedy oczy same mi się zamykały. Zerknęłam na zegarek.
Było już po 23. Odłożyłam podręcznik na bok, wstałam i ruszyłam w stronę
łazienki, aby się wykąpać. Kiedy weszłam na korytarz, zauważyłam, że drzwi do
pokoju Jareda są otwarte. Dochodził stamtąd śmiech Kingi. Nie podejrzewałam, ze
tak długo będzie tu siedzieć! Trochę smutno mi było, ponieważ Jared przyjechał
do mnie, i myślałam, ze będziemy sobie gadać, śmiać się i żartować z różnych
tematów, jak starzy przyjaciele, którzy dawno się nie widzieli i mają dużo do
powiedzenia sobie. Niestety, życie jest brutalne. Nagle naszła mnie silna
ochota, aby wejść do pokoju i wypierdolić dwójkę gołąbków z domu. Pohamowałam
się jednak i nic takiego nie zrobiłam, lecz odwróciłam się na pięcie i poszłam
tam, gdzie chciałam, czyli do łazienki. Zdjęłam ciuchy, wrzuciłam je do kosza
na pranie i wlazłam pod prysznic – nie miałam siły na długi relaks w wannie.
Puściłam gorącej wody, nałożyłam na włosy szamponu o zapachu truskawkowym i
zaczęłam je porządnie myć. Spłukałam szampon z głowy, namydliłam się i również
się ponownie spłukałam. Zakręciłam wodę, wzięłam puchaty ręcznik, którym się
owinęłam, i wyszłam z kabiny. Wytarłam całe ciało, po czym nałożyłam na nie
kremowy balsam. Rozczesałam włosy, założyłam czarną piżamę, narzuciłam szlafrok
i wyszłam z łazienki po 15 minutach. Naprzeciwko mnie stał Jared, który machał
ręką, chcąc pożegnać Kingę. Dziewczyna stała na schodach i też mu machała.
-To pa, Kinga, fajnie nam się
rozmawiało! – rzuciłam ironicznie.
Obydwoje spojrzeli na mnie. Kinga
się z lekka zarumieniła.
-Jared, a z Tobą jak się
nagadałam! Nawet zjadłam pyszne babeczki! Szkoda, że nie spróbowałeś ich, a
upiekłam dla Ciebie.! – zaczynałam się znowu denerwować. Spokojnie, nie ma
czym. Miłość kwitnie, a ty nie masz prawa się do niej mieszać. Weź głęboki
wdech. Dobrze, teraz spokojnie wypuść powietrze. Przypomnij sobie krzyżówki.
Okej, jesteś opanowana. Spojrzałam na Jareda. Ten też się z lekka zarumienił. –
Jutro Twój brat przyjeżdża, i zamierzam z nim iść na studniówkę – musiałam to
powiedzieć, chciałam pogrążyć Jareda, że nie poświęcił mi chociaż ciut czasu.
Moment, czyżbym była zazdrosna?
Jared, usłyszawszy o studniówce,
wzruszył tylko ramionami i wrócił do pokoju. Kinga natomiast szybko czmychnęła
na dół, rzucając mi krótkie „cześć”. Zostałam sama na korytarzu. Wywróciłam
oczyma i poszłam do pokoju. Rzuciłam klamoty na krzesło i usiadłam przy
komputerze, nie włączając go. Tak siedziałam i gapiłam się na czarny monitor, o
niczym nie myśląc. Z otępienia wyrwało mnie lekkie pukanie do drzwi. Wstałam i
je otworzyłam, podejrzewając, że za nimi będzie stał Jared. Oczywiście mój
instynkt mnie nie zawiódł.
-Mogę wejść? – rzucił wokalista.
-Jasne – cofnęłam się,
umożliwiając tym samym wejście do pokoju.
Zerknęłam na niego. Był już po
kąpieli, wskazywały na to jego mokre włosy, które były zaczesane do tyłu. Na
sobie miał biały podkoszulek, szare spodnie od dresu i swoje puchate kapcie.
Wrzuciłam ciuchy z krzesła do szafki i rzuciłam się na łóżko. Jared tymczasem
wziął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie. Spojrzałam na niego. Ten patrzył na
swoje dłonie, którymi się bawił. Westchnęłam.
-Jak tam Kinga? – po 5 minutach
ciszy powiedziałam coś. Ta cisza zaczęła mi już dzwonić w uszach.
-Super! Nie wiedziałem, że masz
tak cudowną koleżankę. Ma cudowne włosy, zna świetne kawały.. – zaczął wyliczać
Jared, a ja zaczynałam coraz bardziej żałować, że go przywiozłam do mojego
domu. Chyba Jareda nie nauczyli, ze przy dziewczynach nie wychwala się inne
kobiety, bo tak po prostu nie wypada. Miałam ochotę rozwalić jakąś lampę,
maskotkę, wazon, byle co, aby dać upust swoim emocjom. Całym wysiłkiem woli
powstrzymywałam się przed demolką.
-Jared, ok., wystarczy –
przerwałam mu. Ten spojrzał na mnie zdziwiony. – Co się tak patrzysz? Przy
dziewczynach nie wymienia się zalet innej. Wystarczyło tylko powiedzieć, że
jest fajna, nic poza tym.
Znowu zapadła niezręczna cisza.
Nie tak wyobrażałam sobie rozmowę z Jaredem na żywo. O wiele lepiej szło nam to
przy rozmowach telefonicznych.
-Jared, jestem już śpiąca, a
jutro idę do szkoły na biologię. Może byś tak…? – wskazałam głową na drzwi.
-Nie ma sprawy. Dobranoc. –
rzucił, po czym podniósł się ciężko z krzesła i ruszył w stronę drzwi. Zanim
wyszedł, zatrzymał się przy drzwiach, spojrzał na mnie i otworzył usta, aby coś
powiedzieć, jednak się rozmyślił, zamknął je i wyszedł.
Oby tylko z Shannonem mi się
bardziej poszczęściło aniżeli z jego młodszym bratem! Zrezygnowana poprawiłam
poduszkę, zdjęłam szlafrok i poszłam w końcu spać.
Punktualnie o 6 z telefonu
poleciało „Chop Suey”. Czyli, innymi słowy, budzik wzywał mnie do życia. Z
zamkniętymi oczami sięgnęłam po telefon, wyłączyłam budzik i rzuciłam sprzęt na
podłogę. Znowu zapomniałam ustawić budzik na późniejszą godzinę, w końcu szłam
na ostatnią godzinę lekcyjną. Zrezygnowana otworzyłam oczy. Panował przyjemny
półmrok, który towarzyszył przed wschodem słońca, a to zdarzenie miało nastąpić
za jakieś 3-4 minuty. Poleżałam sobie jeszcze przez 5 w łóżku, po czym
zdecydowanym ruchem zrzuciłam kołdrę na podłogę. Tak, miałam tendencję do
zrzucania i rzucania wszystkim, czym się tylko da. Poszłam do łazienki, aby się
odświeżyć i załatwić. W łazience zastał mnie dziwny widok. Wszystkie kosmetyki
były porozrzucane, ręczniki leżały niedbale na ziemi i pralce, a w wannie była woda.
Włożyłam rękę do wanny. Zimna. I używana, co stwierdziłam po mętnym odcieniu.
Zaczynałam mieć podejrzenia, że to jest sprawka wokalisty. Na szczęście deska
klozetowa nie była brudna, jednak założyłam się z samą sobą, że w WC już tak
wesoło nie było odnośnie kibelka. Opłukałam twarz w zimnej wodzie, załatwiłam
się i ogarnęłam trochę łazienkę, to jest poukładałam ręczniki na swoich
miejscach, spuściłam wodę z wanny oraz poustawiałam ładnie kosmetyki. Zżerała
mnie ciekawość, czego Jared szukał w moich kosmetykach. Z głupoty sprawdziłam,
czy niczego mi nie brakuje. Nie brakuje. To dobrze, przynajmniej miałam
pewność, ze Dziadu nie jest złodziejem. Z burdelu wywnioskowałam, że do
czyściochów to nie należy. Bałam się, w jakim stanie jest pokój, który projektowałam
kilka dni, ze szczegółami uwzględniając każdy dodatek. Jeśli potłukł mojego
szklanego słonika, to obiecuję, że nie wyjdzie cało z tej jatki. Póki co nie
miałam zamiaru wchodzić do jego pokoju. Wyszłam z łazienki i zeszłam do kuchni.
Zerknęłam na zegar. Dopiero 6:45. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam pomidora, ogórka
i ser biały. Z chlebaka wzięłam 2 kromki chleba razowego i zrobiłam dwie pyszne
kanapki, które od razu położyłam na talerz. Nastawiłam wodę na zieloną herbatę.
W międzyczasie włączyłam telewizor, który był w kuchni, na wiadomości. Byłam
ciekawa, co się dzieje. Zalałam fusy, wzięłam śniadanie w ręce i przeszłam do
małego stolika, naprzeciwko którego stała szafka z telewizorem. Przełączyłam na
TVN24.
-…samolotu, zginęło 30 ludzi, 100
zostało rannych. Na pokładzie nie był żadnego Polaka. – mówił jakiś
dziennikarz. - Dzisiaj w Łodzi
obchodzimy huczny festiwal rockowy, na którym zagra nam, na dwóch scenach, My
Chemical Romance, Coma, Luxtorpeda, Red Hot Chili Peppers oraz Happysad. Bilety
zostały wyprzedane już z 4-miesięcznym wyprzedzeniem. Zapraszamy na relację na
żywo od godziny 17!
Na śmierć zapomniałam o tym
festiwalu! Przez to całe zamieszanie z Jaredem wypadło mi to z głowy.
Wydarzenie, na które czekałam tyle miesięcy! Musiałam szybko policzyć w
pamięci, czy się wyrobię. Biologię skończę pisać o 14:35, jeszcze powrót do
domu, ogarnięcie się.. Ok., to będzie godzina 15:30. Dojazd na miejsce – 16:30.
Zorientowanie się, gdzie moja kolejka, rozmowa z dyrektorem na temat dwóch
niespodziewanych sław… Rozmyślania nad tym, jak upchnę Leto ze sobą przerwał
komunikat od dziennikarza:
-Wiadomość z ostatniej chwili od
organizatora, który zapowiedział, że na koncercie pojawi się bardzo sławny
amerykański zespół! Kto to, dowiemy się już o 17!
No, trzeba przyznać, mocno mnie
zaintrygował prezenter. Ciekawe, kto był tym tajemniczym koncertem. Wróciłam do
myślenia. Jako że miałam bilet VIP (mieli specjalne miejsce na płycie, przy
barierkach. W sumie mieli całe barierki dla siebie. Biletów VIP było tylko 20,
za to kosztowały one 2 tysiące zł, więc mało kto się załapał na niego. Mimo to
i tak się wyprzedały po 5 dniach)., mogłam sobie wchodzić i wychodzić, kiedy mi
się tylko chciało. Oczywiście miałam VIP na zagraniczną scenę. Usłyszałam, jak
ktoś schodzi ze schodów. Na pewno ktoś z rodziców. Jakże było więc moje
zaskoczenie, kiedy w drzwiach stanął Jared.
-Już nie śpisz? – tak, lubiłam
wszystkich tym zdaniem witać.
-Nie mogłem zasnąć. – uśmiechnął
się do mnie. – Mam nadzieję, że nie jesteś zła za wczoraj… Nie miałem pojęcia,
że spotkam w swoim życiu tak interesującą dziewczynę jak Kinga.
-Okej, okej, nie ma sprawy. Zjesz
kanapkę? Zjesz – szybko zrobiłam mu 3 kromki tego samego, co sobie, i wstawiłam
wodę na herbatę. Zalałam i podałam mu śniadanie.
-Dzięki! – znowu się uśmiechnął i
zaczął jeść.
-Czego szukałeś wczoraj w moich
kosmetykach? – nie mogłam się powstrzymać, musiałam wiedzieć.
-Balsamu do ust, bo mi się zużył.
Dzisiaj muszę dokupić. – rzucił.
-Dzisiaj? Właśnie jest sprawa… W
Łodzi jest festiwal, na który jadę, a nie wiem, czy Ciebie tak łatwo tam
przyjmą… - przygryzłam język.
-Nie martw się, już to załatwiłem
– puścił mi oczko.
Zdumiałam się. To on aż tak na
topie jest z festiwalami, które się odbywają w Łodzi? Czyżby wcześniej kupił
sobie VIP-a? Bo wiedziałam, że mu nie powiedziałam ani słowa o tym festiwalu.
Dobra, ma bilet, ale co z starszym Leto? Nie chciałam go zostawiać na pastwę
moim rodzicom, bo wiedziałam, ze Ci od razu się na niego rzucą z wszystkimi
idiotycznymi pytaniami typu: „Jakim jesteś mężczyzną? Ile miałeś kobiet w
życiu? Czy umiesz gotować?”. Czasami było mi wstyd za rodziców.
-A Shannon? Przecież on nie miał
w planach nawet tu przyjeżdżać… - szepnęłam.
Jared gapił się w TV, gdzie
pokazywali właśnie przygotowania do festiwalu. W ekranie mignął Gerald. Ten już
w Polsce jest? Pospieszyli się Chemiczni.
-Nawet dużą scenę robią. Jak
fajnie – powiedział.
-A co Shannon ma do sceny? – mój
mózg zaczął wariować. A co, jeśli ten tajemniczy zespół to..? Nie, to nie może
być prawda, przecież dawno nie grali! Chociaż, w sumie, kto wie, co oni robią w
czasie wolnym…
-Dajemy dzisiaj koncert. Tomo,
Shannon, Tim i Braxton są już w samolocie i lecą do Polski.
Czyli jednak! Ha, wiedziałam, że nie obijali się przez ten cały wolny
czas! Chyba ze są takimi idiotami i ta dzisiejsza decyzja była całkowicie na
spontana._____________________
Kolejny rozdział już napisany, gdzie wyjaśnia się cała sytuacja Jareda. Będzie bardzo wzruszająco. ; ) Złapałam wenę, która zaczyna się u mnie objawiać po północy. :D Miłego czytania Wam wszystkim życzę i dziękuję, że tu jesteście. ; )