-Ta, jeszcze powiedz, że mam grać w teledysku do tego singla główną rolę - parsknęłam śmiechem.
-Myślałem o tym i stwierdziłem, że będziesz się do tego nadawać idealnie - Jared wyglądał poważnie.
-Przecież nie jestem żadną gwiazdą ani nic...! A w jakiej piosence mam niby wystąpić?
-Northern Lights.
Oniemiałam. Kurde, moja ukochana piosenka! I że ja niby mam tam grać główną rolę! Jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Podobno marzenia spełniają się tylko tym najlepszym, a ja wcale do nich nie należałam. Wystąpienie w Northern Lights byłoby spełnieniem moich wszystkich marzeń.
-A ile osób ma tam wystąpić? - zapytałam się go.
-Potrzebuję koło 20 osób i myślałem, żeby zatrudnić Echelon...
-Wystąpię, jeśli zatrudnisz polski Echelon - powiedziałam.
-Echelon z wszystkich krajów będzie, każdy musi po prostu powiedzieć parę słów na temat tytułu naszej płyty. Zlepimy to w całość i damy jako wstawki w poszczególne części teledysku.
-A ja jaką rolę mam grać? - byłam zaciekawiona.
-Zobaczysz, nie mogę Ci powiedzieć, co będzie dokładnie, bo sam jeszcze nie mam dokładnego planu na ten teledysk. Musiałbym się spotkać z moją przyjaciółką - whisky.
-Jak to whisky? - zdziwiłam się.
-Wszystkie teledyski wymyśliłem pod wpływem whisky, tylko do UITA nie piłem.
-I dlatego taki chujowy... - stwierdziłam.
-Nie no, aż tak źle? - zapytał się z smutkiem w głosie.
-Gorzej....
Nagle z telefonu Jareda poleciała "Buddha". Zacny dzwonek! Jay odebrał.
-Siema brat! - kurwa, zapomniałam o Shannonie, który był w sidłach nienormalnych fanek z mojego kraju! Patrzyłam, jak mina Jareda staje się coraz bardziej przerażona. W końcu skończył rozmawiać. Był cały blady.
-Co się dzieje? - usiłowałam zachować spokój i nie zdradzić się, że mogę coś wiedzieć na ten temat.
-Shannona właśnie porwały fanki i żądają okupu w postaci seksu ze mną.. - odparł przerażony wciąż wokalista.
Zamarłam. Co jak co, ale to była lekka przesada! Żądać seksu w zamian za Shannona? Wiedziałam, że fan girsly bywają czasami zdrowo pojebane, ale żeby doszło do takich rzeczy, zwłaszcza kiedy była obecna ochrona? Boże, to w jakiej ilości one musiały przybyć! Zaczęłam szybko myśleć, co by tu zrobić. Skoro pokonały ochronę, to musiało być ich dużo.. A nie chciałam, żeby dostały Jareda. Policji nie było sensu wzywać, potem byłoby za dużo papierkowej roboty, a one są jednak tylko młodymi gówniarami.. A może by tak spróbować odbić chłopaków? Bo podejrzewałam, że Tomo też przechwyciły. Hmm, tylko skąd mam wiedzieć, gdzie ich wywiozą? Łódź, fan girlsy, chłopaki... Pewnie jakiś zapuszczony budynek.. No tak! Na pewno wywiozą ich do starego budynku, który został spalony ponad 20 lat temu, i gdzie 3 lata temu razem z innymi dziewczynami z łódzkiego Echelonu nagrywałyśmy scenki do naszego mini teledysku. Z płomieni uratował się tylko parter i sufit, reszta była zawalona. Istniała duża szansa zawalenia się budynku, dlatego próbowałyśmy podeprzeć sufit drewnianymi słupami, aby nic nam się nie stało. Z zewnątrz była czerwona cegła, wewnątrz wybielone ściany. Na potrzeby filmiku przerobiłyśmy budynek na marsowo, czyli na ścianach były wielkie glify, teksty piosenek, triada, arrow.. Bardzo klimatyczne miejsce, niestety już praktycznie przez nas niewykorzystywane, ale za czasów kręcenia teledysku przyniosłyśmy tam fotele, kanapy, skombinowałyśmy lampkę naftową, więc było całkiem przytulno. Sądziłam, że mogły tam pojechać, gdyż to miejsce jest zapomniane przez innych i nikt by je tam nie szukał.
-Jared, zgódź się. - powiedziałam.
-Co?! Chyba kurwa oszalałaś! - Jay popatrzył na mnie jak na idiotkę.
-Zgódź się, dowiemy się wówczas, gdzie pojechały. Ja zadzwonię do paru znajomych w policji, takie rzeczy nie powinny mieć miejsca - zdenerwowałam się.
-Już nigdy się z nim nie rozstanę.. Tfu, już nigdy nie wrócimy do Polski - biadolił Jared, łącząc się z Shannonem.
-Dawaj na głośnomówiący, to szybciej wykonam połączenie.
Jared zrobił to, co mu zasugerowałam. Po 3 sygnałach odezwał się dziewczęcy głos:
-Czego? - warknął.
-Zgadzam się na Waszą propozycję - rzekł Jared, patrząc mi prosto w oczy. - Gdzie mam przyjechać?
Było słychać pisk fanek. Hm, chyba się nie spodziewały takiej reakcji.
-Na Fortońską 30, będziemy czekać - ha, czyli dobrze myślałam, wykorzystały nasz stary budynek! Szybko chwyciłam swój telefon i wyszłam na korytarz, aby odbyć krótką rozmowę z sierżantem policji, tym samym, który do mnie dzwonił dnia poprzedniego w sprawie lotniska. Kiedy skończyłam, wróciłam do pokoju, w którym znajdował się Jay.
-Jedziemy, znajomi będą za 10 minut w jednym miejscu, tam ustalimy, co dalej.
-Nie możemy jechać od razu do Shannona? Boję się o niego! - krzyknął Jared.
-Boją się, że mogą mieć broń i ją wykorzystać przeciw nam, dlatego musimy ustalić każdy krok. - Widząc minę Jareda podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. - Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Tymczasem chodźmy.
Puściłam Jareda i ruszyłam przodem. Na schodach Jared wyrównał swój krok z moim i schwycił mnie za rękę. Zrobiło mi się ciepło w sercu. Tak złączeni doszliśmy do drzwi wejściowych, które zakluczyłam, i wsiedliśmy do auta. Po krótkiej podróży zatrzymaliśmy się przed Biedronką, niedaleko budynku, gdzie były z Shannonem. Przed Biedronką stały zaparkowane 3 radiowozy i jedno czarne auto, pewnie nieoznakowane policji. Wysiadłam z auta i złapałam Jareda za dłoń. Ten spojrzał na mnie i się uśmiechnął, ale nic nie powiedział.
-Dzień dobry, panie Henryku, jakie plany? - zapytałam się mężczyzny koło 40-tki, dobrze zbudowanego, wyższego ode mnie o jakieś 10 cm. Oczy miał zielone, włosy blond, przez co nie było widać, że zaczyna siwieć. To z nim wcześniej wymieniłam 2 telefony.
-Najlepiej będzie, jak Twój kolega założy sobie kamerkę, my się rozstawimy dookoła i w stosownym momencie wejdziemy interweniować.
Ech, W11 nauczyło mnie jedno - że tak się najłatwiej odbija zakładników, i to tych, którzy są trzymani przez niedoświadczone osoby. Przetłumaczyłam Jaredowi, ten się zgodził od razu. Wróciliśmy do auta, radiowozy jechały za nami.
-Boisz się? - zapytałam się go.
-Bardzo. Może nie tego, że na mnie napadną, prędzej tego, że Shannonowi coś się mogło stać... - jego głos załamał się.
-Wątpię, żeby mu coś zrobiły, im zależy na Tobie najbardziej, no chyba że trafiła się jakaś napalona na Twojego brata. Oby nie.. Zresztą są niedoświadczone, jeszcze młode, nie wiedzą, co robić. W ogóle dziwię się, że tak od razu podały Ci adres, i nie zapytały się nawet, skąd wiesz, jak tam dojechać... - dojechaliśmy do znajomych drzew. Zatrzymałam auto. - Wysiadaj.
-Ty nie wysiadasz? - zapytał się.
-Nie, jeszcze mnie zobaczą, wolę nie ryzykować - spojrzałam w wsteczne lusterka. Policja zatrzymała się w stosownej odległości za nami, że przemytnicy nie powinni nabrać podejrzeń, a funkcjonariusze już zaczęli biec w stronę budynku, aby go otoczyć. Następnie swój wzrok skierowałam na Jareda. Ten się chwilę patrzył, po czym nagle złapał mnie głowę i złożył na moich ustach pocałunek. Oderwał swoje usta od moich i wyszedł z auta, zostawiając mnie samą.
Nie spodziewałam się, że Jared aż tak bardzo tego chciał! W tym krótkim, 5-sekundowym pocałunku poczułam jego żar do mnie, że mnie pragnie, chce, wreszcie że mnie kocha, kocha od samego początku, tylko bał się okazać tych uczuć, nie chciał niszczyć między nami tej przyjaźni, która powstała i bardzo nas ze sobą zżyła. Ach, gdybym wiedziała, że zakochał się we mnie, patrzyłabym na to wszystko inaczej, sprawy na pewno potoczyłyby się inaczej, a swoją decyzję, którą miałam dopiero po koncercie spełnić, spełniłabym dawno temu! Jaka ja głupia byłam, że nie widziałam w każdym drobnym znaku przekazywanym przez Jareda do mnie, że on coś do mnie czuje. Ten pocałunek dopiero mnie uświadomił, że może to być coś więcej niż przelotna miłość. Wiem, że ludzie by mnie wysmali, gdybym im powiedziała, że to coś poważnego, ale nigdy jeszcze nie czułam się tak jak teraz właśnie, a czułam się pewnie, stabilnie, miałam jasność umysłu, byłam szczęśliwa, spełniona... Ale co, jeśli mnie pocałował tylko dlatego, że się bał, że to była chwila jego słabości, a ja źle zinterpretowałam ten moment? Nie, nie mogło być tak, zbyt mocno czułam jego uczucia w tej krótkiej chwili... Mimo to postanowiłam sobie, że pierwsza nie wrócę do tej sytuacji, która miała miejsce w aucie, że to Jared pierwszy ma zrobić krok. Nie chciałam być pochopna, nie chciałam być później odtrącona..
Z moich myśli wyrwał mnie strzał.
-Jared! - krzyknęłam i jak oparzona wyskoczyłam z auta.
Pobiegłam między drzewami do budynku, a moje serce biło jak oszalałe. A co, jeśli coś się stało? A co, jeśli miały broń i właśnie z niej skorzystały na widok policji? Nie, błagam, niech nikomu nic się nie stanie, miałabym do końca życia wyrzuty sumienia, że zadzwoniłam na policję, nie zareagowałam inaczej. 20 metrów przed wejściem stał pan Henryk, który mnie złapał w pasie, kiedy biegłam w stronę budynku.
-Nie wchodź tam, popsujesz wszystko! - krzyczał, kiedy ja chciałam się wyrwać z jego chwytu.
-Słyszałam strzał, Boże, a jeśli trafiło w Jareda? Muszę tam iść! - wrzasnęłam i wyrwałam się.
Przed budynkiem zwolniłam jednak. w końcu rozum wziął górę nad gorącą głową. Moje przybycie nie będzie korzystne dla naszej sprawy, zwłaszcza jeśli strzał padł ze strony psychofanek. Zatrzymałam się przed wejściem i wspięłam się na piętro, gdzie można było wyjąć małą cegłę, ażeby zobaczyć, co się dzieje na dole. Kiedy to zrobiłam, z sercem w gardle, i spojrzałam, odetchnęłam z ulgą. Jared stał koło Shannona i obejmował go, Tomo stał nad nimi i klepał ich po plecach, zaś policja zakuwała w kajdanki grupę dziewczyn, która liczyła 8 osób. Znałam wszystkie dziewczyny, były w wieku 15-30 lat, z czego jedna była kiedyś w Echelonie, i to takim prawdziwym, ale że wpadła w złe towarzystwo FG, zmieniła się niesamowicie. Był to spory cios dla naszej grupy, bo była naprawdę użyteczną osobą, nadzorowała prawie każde nagrywanie dla Marsiastych, jeździła na wszystkie zloty i organizowała te większe akcje z powodzeniem. Nikt nie podejrzewał, że da się złamać i wpadnie w szpony psychofanek, niestety człowiek zmienia się całe życie.
Zeskoczyłam z dachu i weszłam do pomieszczenia.
-Co to był za strzał? Co się stało? - zapytałam się funkcjonariusza, który właśnie wyprowadzał jedną z dziewczyn.
-Strzał ostrzegawczy, nie chciały nas słuchać - powiedział, po czym wyszedł.
Jared się rozejrzał, zobaczył mnie i delikatnie się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech i wyszłam na zewnątrz. Nie chciałam im psuć tej wspólnej radości, niech mają trochę prywatności. Po chwili wyszedł za mną Tomo.
-Dzięki za wszystko - przytulił mnie w ramach podziękowań.
-Nie ma za co. Co się działo dokładnie?
-Po tym telefonie Shannona do Jareda siedzieliśmy już w aucie i jechaliśmy tutaj. Zostaliśmy związani razem, ale tak nieudolnie, że spokojnie moglibyśmy się wydostać, chcieliśmy to wykorzystać, gdyby zaistniała taka potrzeba. Nie miały żadnej broni, a związały nas tylko przez naszą nieuwagę i głupotę, aż wstyd o tym mówić. Kiedy Jared zadzwonił, byliśmy już na miejscu. Po skończonej rozmowie zaczęły coś rozmawiać po polsku, więc nie wiem, co tam knuły. 20 minut później wkroczył Jared, a jak się na niego chciały już rzucić, wkroczyła policja. Początkowo stawiały dość silny opór, ale kiedy jeden z gości oddał ostrzegawczy strzał w górę, zrobiły się potulne jak baranki i pozwoliły się skuć. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli być w sądzie z tego powodu, nie chcemy łazić po sądach... - westchnął gitarzysta. - Która godzina jest?
-Południe już, niedługo występ. Zawsze możecie go odwołać.
Tomo zaśmiał się.
-Odwołać? Jared nigdy się na to nie zgodzi. Ale wątpię, żeby się rzucał w tłum i grał jakieś bonusy dzisiaj, na pewno jest zły na Polskę za ten numer.
-Ech, szkoda, że za głupotę 6-u osób będzie cierpiało jakieś 10 tysięcy niewinnych ludzi. No ale to też nasza wina, że nie wytępiliśmy te idiotki, że nie zmieniłyśmy ich poglądów. Chyba zaczniemy się czymś takim zajmować, żeby później nie doszło do takich sytuacji, jakie miały miejsce dzisiaj. Wstyd mi za nie, i to ogromnie.. - westchnęłam i spojrzałam w niebo. - Potrzebujesz się odświeżyć czy od razu możemy jechać na próbę?
-Jedźmy na próbę, szkoda marnować czasu. O, już idą.
Spojrzałam w stronę budynku, z którego właśnie wychodzili bracia Leto. Oboje śmiali się z czegoś. Szybko zapomnieli o sytuacji, która miała miejsce jeszcze kilka minut temu. Kiedy podeszli do nas, Jared złapał mnie ręką w pasie. Shannon i Tomo wymienili między sobą znaczące spojrzenia, ale niczego nie komentowali. Ciekawe, jak często takie rzeczy widzą... Mam nadzieję, że nieczęsto jednak. Weszliśmy do auta i skierowaliśmy się w stronę Atlas Areny. W aucie panowała cisza, wszyscy byliśmy zmęczeni dzisiejszym stresem. Po 40 minutach przed nami ukazał się budynek, cel naszej podróży. Przed wejściami stało już z 500 ludzi na oko, no ale w końcu było przed 13-ą, czyli zostały jakieś 6 godzin do otworzenia bramek. Zjechaliśmy niezauważeni na dolną koordynację budynku, gdzie kręcili się techniczni Marsów ubrani w czarne koszulki z niebieskimi triadami z tyłu oraz ochroniarze. Zaparkowałam blisko wejścia na płytę i wysiadłam z auta razem z zespołem. Założyliśmy badge na szyję i ruszyliśmy w stronę wejścia. Przed nim dogoniła nas Emma, która była bardzo zdenerwowana.
-Gdzie byliście? Mieliście się pojawić z 2 godziny temu?
-Zaraz Ci opowiem.. - Tomo oddalił się z Emmą, a my weszliśmy do środka.
Po chwili znaleźliśmy się w pokoju zespołu.
-Tom, tutaj będzie M&G? - spytał się Jared faceta, który miał w uszach słuchawkę, a przy ustach mikrofon. Wysoki, koło 30 lat, brunet, ubrany w marsową koszulkę.
-Nie, w sali obok. Wpuszczamy je za 5 godzin, także nie korzystajcie w tym czasie z tego korytarza, chodźcie tym po drugiej stronie - wskazał ręką drzwi, które znajdowały się naprzeciwko tym, przez które przeszliśmy. - To jest ta dziewczyna, o której mi mówiłeś, że ma pilnować spotkania?
-Tak, ale tylko samego spotkania, nie chcę, żeby się wszystkim zajmowała.
-Dobra, niech pójdzie ze mną, musimy omówić kilka szczegółów.
Jared niechętnie mnie oddał w ręce Toma. Zanim wyszłam, uśmiechnęłam się do niego szeroko. Weszliśmy do pokoju obok, który też miał dwie pary drzwi, ale sądziłam, że te drugie będą zakluczone albo obstawione przez kogoś, żeby nikt tamtędy nie wyszedł. Pokój był biały, jak wszystko wewnątrz tego budynku. Pod ścianą stała ławka, przy niej 3 krzesła, a obok ławki, w rogu, stały pudełka, jeszcze nieotwarte, pewnie gadżety dla ludzi. Przy drzwiach, po lewej stronie, leżała druga ławka, na której było picie i jedzenie. Naprzeciwko stołu z krzesłami był rozwieszony materiał z nowym logo płyty - niebieskimi triadami.
-Dobra, o 18-ej nie korzystaj z korytarza głównego, bo zacznie się wtedy tłum fanek - zaczął mi tłumaczyć Tom. - Ta sprawa Cię nie interesuje, Twoja praca zacznie się dopiero po koncercie. Twoim zadaniem jest dopilnowanie, aby nie zbliżały się za bardzo do trójcy, oglądanie zdjęć, czy wyszły odpowiednio, wiesz, o co chodzi, żeby nikt nie mrugnął, zrobił głupiej miny i tak dalej, oraz żeby wszystko szło w miarę zgodnie z harmonogramem na tej kartce - tu podał mi wydrukowana kartkę. - Spotkanie się zacznie o 23-ej, zdjęcia o 23:30, wszystko musi się skończyć przed północą. Dopuszczalne jest opóźnienie 15 minut, nie więcej. Poczekaj.. - włączył słuchawkę i poprosił jakiegoś Andersa, żeby przyniósł dla mnie koszulkę z MarsCrew. - Zaraz dostaniesz koszulkę, założysz ją i masz w niej chodzić. Jakieś pytania?
-Na razie brak.
Do pokoju wszedł kolejny mężczyzna, podał mi koszulkę i wyszedł.
-Ja za to mam pytanie.. Jak się dobrze dzisiaj sprawisz, mogłabyś pojechać z nami w trasę? Uzgodnimy kwestię zarobków, śpisz, jesz i jeździsz na nasz koszt, dzisiejszy dzień byłby testowym.
Zastanowiłam się. W sumie czemu nie, zwłaszcza że idealnie zgrałoby się to z moim planem.
-Dam znać po spotkaniu, muszę parę rzeczy uporządkować oraz zorientować się, jak to mniej więcej będzie wyglądało.
-Nie ma sprawy, będziemy czekać. Możesz wrócić do pokoju chłopaków, tylko załóż koszulkę.
-Okej. Do zobaczenia! - rzuciłam, po czym wróciłam do pokoju muzycznego.
Na korytarzu szybko założyłam koszulkę na siebie, żeby nikt się nie czepiał, że nadal nie mam jej na sobie. Weszłam do pokoju. Chłopaki właśnie stali nad kartką papieru.
-Co tam robicie? - rzuciłam.
-Ustalamy setlistę. Mogłabyś wyjść? Chcemy, aby to była niespodzianka dla wszystkich - powiedział Jared, uroczo się uśmiechając.
-Nie ma sprawy, i tak nie mam nic do roboty akurat - rzuciłam i wyszłam z pokoju na szeroki korytarz.
___________
UGH, W KOŃCU I TU WRACAM ;____;
Komputer odzyskany, więc i nowe rozdziały będą się w końcu pojawiały. Zapraszam również na mojego drugiego bloga www.this-is-mars.blogspot.com :) Chociaż większość czytelników pewnie tam siedzi niż tutaj.
Rozdziały będę dodawała 1-2 na miesiąc, zależy też od weny. Póki co to bardziej mnie ciągnie do kontynuowania tamtego drugiego bloga, ale nie martwcie się, nie opuszczę Was tutaj.
Jeden będzie skończony, drugi będę kontynuowała. Który to będzie? Nie mam pojęcia jeszcze, pewnie tego zakończę, który mnie znudzi. Nie martwcie się, wraz z zakończeniem ruszam z 3 FF.
Pozdro!