środa, 6 lutego 2013

9. "-Chcesz wiedzieć, co się stało? Dlaczego nie lubię Closer? – wyszeptał drżącym głosem Jared."


-Gdzie ty byłaś? – zapytał się.
-Rozdawałam gadżety Marsów ludziom, trochę czasu to zajęło. Gdzie Trójca?
-Rozdaje autografy niedaleko wozu Twojej mamy. Trochę ludzi się tam zebrało, więc ciężko będzie się tam przepchnąć.
-To dobrze, Jared musi trochę ochłonąć. Chodź, poszukamy Litzę, pogadam z nim trochę – Litza był wokalistą i gitarzystą Luxtorpedy, którzy właśnie promowali swój trzeci studyjny album. Byłam na wielu koncertach tego zespołu i jego członków znałam już doskonale, ponieważ Litza i mój tata to starzy kumpel z czasów licealnych, więc często Robert wpadał do mojego domu na kawkę czy piwko. Dzięki tej znajomości miałam co kilka koncertów wejściówki za barierki. Czasami zatrudniali mnie jako fotografa na planach różnych teledysków czy podczas koncertów. Ceniliśmy się nawzajem, dlatego szkoda mi było, że opuszczę koncert Luxów. Ale oni wiedzieli, że Marsi to całe moje życie, że to od nich zaczął się w moim życiu nowy etap, więc nie nalegali za bardzo.
-Tego wokalistę Luxtorpedy? – Kamil był z lekka podjadany.
-Tak, tego – zgodziłam się.
Poszliśmy w stronę busów zespołów, które były zaparkowane przy hali. Szybko znaleźliśmy Pomidora, do którego od razu podeszłam. Kamil został z tyłu, lekko zdezorientowany. Tu trzeba wspomnieć, że Pomidor był gościem zatrudnionym do sprzedaży gadżetów luxtorpedowych. Hans (rapujący wokalista) zatrudnił go po którymś koncercie, widząc, że chłopak naprawdę kocha zespół. Nikt nie wiedział, jak ma na imię, a jak kiedyś mówił, to i tak wszyscy zapomnieli.
-Skończyli już grać? – zagadałam znajomego.
-Maja! Dawno się nie widzieliśmy – przybiliśmy sobie żółwika. – Tak, właśnie udzielają wywiadu.
-Tylko tydzień. A Tobie kazali zwinąć interes?
-Tydzień za długo. A wiesz, fani już dawno się rozeszli do domów i sam zwinąłem sklep, widząc, że tylko sprzątaczki są na płycie.
-To kiedy skończyli grać?
-Jakieś 40 minut temu.
Zdziwiłam się, że nasz koncert się tak przedłużył. No tak, w końcu Jared tyle gadał.. Gdyby tego nie uczynił, wówczas zmieściłby się w czasie i skończyłby show na równi z polskim zespołem.
-Udał się koncert? – byłam ciekawa, czy ludzie dobrze się bawili.
-Oczywiście! Znali wszystkie piosenki, a na każdej piosence było pogo.
I tego brakowało mi na Marsach – brak pogo. Tworzyli taką muzykę, przy której trudno było pogować ze względu na ludzi, którzy jej słuchali. W większości były to dziewczyny, które smakują w rocku delikatnym, czyli chodziły na koncerty tylko tam, gdzie pogo było znikome. Czasami denerwowały mnie te osoby, ale przecież nie zabronię im słuchać ich ukochanego zespołu.
-O patrz, idą! – przerwał moje rozmyślania Kamil.
Zerknęłam w stronę hali. Faktycznie, z drzwi wychodzili członkowie zespołu. Uśmiechnięci podeszli do auta, gdzie z każdym przybiłam piątkę bądź żółwika.
-Jak Ci się podobało po drugiej stronie? – chciał wiedzieć Hans.
-Oj, mówię Wam, sama magia. Dawno nie słuchałam tego zespołu na żywo… A, macie wszyscy zaproszenie na imprezę organizowaną przez mojego ojca za tydzień w sobotę. Wiem, że Wam idealnie pasuje, bo macie wówczas przerwę międzykoncertową, więc liczę na 100% obecność. – nie pozwoliłam im powiedzieć zdania, czy mogę czy nie. Chłopaki już się do tego przyzwyczaili i zawsze wpadali na 2 dni czystej imprezy. Czasami zabierali swoje żony, ale z reguły był to chłopski wieczór. – Możecie wziąć swoje żony i dzieci, bo wszyscy mamy czas. – wiedziałam, że z tym zdaniem przekonam każdego, aby wziął cała swą najbliższą rodzinę. Organizowano wówczas u nas wielki domowy festyn, podczas którego można było m. in. popływać w stawie, połowić ryby, ścigać się na koniach, piec kiełbaski w ognisku, organizować mini ZOO. Niestety nie zdarzały się u nas za często te imprezy z jednej przyczyny : rzadko mieliśmy w 4 wolny czas. Ostatnia taka wspólna impreza była z kilka miesięcy temu, więc na pewno można było liczyć na 100% frekwencję. Miałam nadzieję, że Kamil zgodzi się przyjść. Trójcą się nie przejmowałam, najwyżej zostaną włączeni w nasz festyn.
-Nie ma sprawy! Żony się zgadają, co mają upiec – rzekł uśmiechnięty Litza, który najbardziej lubił te spotkania.
-To do zobaczenia jutro na studniówce! – Luxtorpeda miała gościnnie wystąpić na moim balu. Akurat tutaj nie miałam żadnego wpływu, to komitet rodzicielski sam tak postanowił. Nikt z mojej rodziny nie mieszał w tym palców. Cieszyłam się, że w razie jakiś problemów będę miała się gdzie zwrócić.
-Nie mogę Cię wyobrazić w sukience, ha ha ha – zaczął się śmiać Pomidor.
Zmroziłam go wzrokiem, po czym zostawiłam rozbawionych mężczyzn i poszłam z Kamilem w stronę auta. Kiedy podeszliśmy, wokół Jareda było wielkie kółko fanek. Kiedy wokalista mnie zauważył, popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem, jakby zapomniał, że to ja namówiłam chłopaków do CTTE. W sumie rozumiałam go – czuć wokół siebie cały zapach i obecność tych fanek mógłby przerosnąć każdą sławę. Próbowałam przecisnąć się delikatnie do Jareda, jednak 4 rzędy przed nim poczułam, że moja grzeczność nie odnosi efektów. Piski wzrosły. Kiedy i głośne przepraszanie nie pomogło, postanowiłam włożyć trochę siły. Najpierw na chama wcisnęłam rękę między żywy mur. Kiedy ścisnęły mi ją, ugryzłam najbliższą dziewczynę w szyję, wręcz wpiłam się jej. Ta odskoczyła jak oparzona. Dobra, byłam rząd bliżej do Jareda. Dziewczynę przede mną, która też na nic nie reagowała, uderzyłam boleśnie łokciem w bok, która usunęła się do tyłu, robiąc mi miejsce. Wiedziałam, że 2 ostatnie rzędy będą najgorsze, więc, niewiele myśląc, wzięłam rozpęd i wbiegłam w nie. Rozwaliłam tylko jeden rząd. Jared był na wyciągnięcie ręki, ale niedostępny. Tak blisko a tak daleko. Jared zobaczył, że jestem bardzo blisko, i wyszeptał bezgłośne „proszę”. Przede mną stała masywna osoba, więc żadne triki, których użyłam, nie pomogą, dlatego przywaliłam jej z główki w jej głowę. Co prawda, zakręciło mi się w głowie, ale efekt został osiągnięty – znalazłam się przy Jaredzie.
-Dzięki – powiedział ten i mocno mnie objął. Fanki głośno syknęły. No tak, tego jeszcze brakowało.
-Trzymaj się mnie mocno, robię szturm – rzekłam do wokalisty, po czym rzuciłam się w mur. Odbiłam się od niego, więc zaczęłam kopać. Kiedy trafiłam laskę w pierś, ta nie wytrzymała i odskoczyła, dając mi drogę do wyjścia. Automatycznie poleciałam w tamtą stronę razem z Jaredem.
Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz tego przeklętego kółka, wokół nas wyrośli ochroniarze, których wezwał pewno Kamil, widząc, że mogą być problemy. Schowałam się z wokalistą za ochroniarzami. Dziewczyny na szczęście nie próbowały swych mocy z ochroniarzami.
-Dajesz radę? – rzuciłam zdyszana do Jareda.
-Taa.. Będę miał kilka siniaków, ale nic poza tym. Nie wiedziałem, że mnie tak napadną.. Początkowo było dobrze, same grzeczne osoby, które pytały się o wszystko, nie waliły się na mnie. Taki prawdziwy Echelon. Po czym przyszła ta banda. To był straszne, kiedy mówili coś o gwałcie… Już miały mnie brać, kiedy ty się zjawiłaś. Nigdy więcej nie będę tego robił pod nieobecność ochrony – mówił roztrzęsiony.
Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami. Pamiętałam tylko, że oparłam się o Jareda, po czym zapanowała ciemność.

-Maja, nic Ci nie jest? Maja, odezwij się! – wołał jakiś męski głos.
-Przestańcie tak krzyczeć, głowa mi pęka – mruknęłam niewyraźnie.
-Co mówisz?! Ona coś mówi!
-Zamknij się! – wydarłam się na całe gardło i otworzyłam oczy.
Leżałam na swoim łóżku, a wokół mnie stał Jared, Shannon, Tomo, Kamil i mama. Głos oczywiście należał do Jareda. Wiedziałam, że straciłam przytomność. Poczułam ogromny ból głowy. Dotknęłam jej lekko. Pod dotykiem swych palców wyczułam ogromnego guza, na którym była świeża rana. Poza tym bolał mnie cały lewy bok, pewno od walczenia z fankami, ponieważ to nim napierałam na wściekłe fanki. Westchnęłam. Znowu ratowanie kogoś odbiło się na moim stanie fizycznym.
Popatrzyli na mnie ze zdzwonieniem, po czym odezwał się Kamil:
-Wiesz, Maju, ja muszę jechać do domu, a Twoja mama zaproponowała mi, że mnie odwiezie.. To jutro będę tak koło 17-ej pod Twoim domem. Do zobaczenia – i wyszedł razem z matką mą. No świetnie, jutro miałam studniówkę, a na głowie wyrósł mi największy guz, jakie dotąd miałam… Może jutro go jakoś zamaskuję.
-Ehm.. I ja z Tomem się zwijamy, wiesz, jesteśmy trochę zmęczeni – rzucił szybko Shannon, po czym szybko wyszli z mego pokoju.
Zostałam z Jaredem sama. Obawiałam się trochę tego, ponieważ nie wiedziałam, jakie ma wobec mnie zamiary. Wiedziałam, że wcześniej na pewno ustalili, że kiedy się ocknę, wszyscy wyjdą automatycznie z pokoju, a przypuszczenia brałam stąd, że nikt się nie zapytał, jak się czuję, czy coś mnie boli, co do mojej matki było niepodobne. No cóż, Jared miał jednak ten dar przekonywania ludzi do zmienienia swoich decyzji, tak zwany wdzięk osobisty. Popatrzyłam na niego z lekkim wahaniem. Na jego twarzy malował się ból, ale też i zdecydowanie. Czyżby właśnie miał zamiar uchylić rąbka tajemnicy? Nie ponaglałam go, podejrzewałam, że mój pośpiech może go zdezorientować, a nawet wkurzyć. Moje milczenie zostało wynagrodzone po 15 minutach, kiedy to Jared usiadł obok mnie na łóżku. Sama zmieniłam pozycję do siadu krzyżnego 5 minut temu.
-Chcesz wiedzieć, co się stało? Dlaczego nie lubię Closer? – wyszeptał drżącym głosem Jared.
Przysunęłam się do niego bliżej, prawie stykaliśmy się głowami.
-Chcę – szepnęłam z zdecydowanym głosem.
-Wracałem sobie autem do domu. Była spokojna noc, godzina 1 w nocy. Jechałem przepisowo. Dzień miałem wyjątkowo udany, wówczas to ustaliliśmy wspólnie z wytwórnią datę wyjścia naszej nowej płyty. Nic nie wskazywało na to, że lada chwila się TO stanie. Podśpiewywałem sobie Closer to The Edge. Zamknąłem na chwilę oczy, aby rozkoszować się w danym fragmencie piosenki. I nagle poczułem ogromny ból, krzyk, pełno krwi. Trafiłem do szpitala nieprzytomny, gdzie okazało się, że miałem wstrząśnięcie mózgu i złamaną prawą kończynę. Tam dowiedziałem się, co się stało. Kiedy zamknąłem powieki, przed maską wybiegła dziewczyna, która uciekała przed gwałtem, od człowieka, który chciał ją zgwałcić. Wpadłem na nią z dużą prędkością. Auto poleciało na bok i wbiło się w drzewo, przygniatając moją prawą rękę, głową wyrżnąłem o kierownicę. Podobno kilka razy dachowałem, nie wiem, nie pamiętam nic. A z dziewczyną…. – spojrzałam na wokalistę, słysząc załamanie w jego głosie. Oczy miał pełne łez. Dotknęłam jego ramienia. Ogarnął się trochę i mówił dalej – Wylądowała 200 metrów od zderzenia. Dopadł ją gwałciciel i zamiast udzielić pierwszej pomocy, kopnął ją mocno w głowę, po czym zgwałcił. Dziewczyna umarła podczas gwałtu z wycieńczenia i zbyt dużego krwotoku, który się nasilił po kopnięciu. Gdybym nie śpiewał tej piosenki, gdybym nie zamknął oczów, dziewczyna na pewno by uciekła przed gwałcicielem, zwłaszcza że biegła w kierunku swojego domu, który znajdował się po drugiej stronie jezdni… - tu Jared przestał opowiadać i się popłakał.
Objęłam go mocno, pozwalając, aby wypłakał się na moim ramieniu. Pogładziłam go czule po włosach. Nie miałam pojęcia, że coś takiego go spotkało! Byłam przekonana, że nie śpiewał tej piosenki, ponieważ kojarzyła mu się ona z jakąś dziwką z ulicy. Było mi strasznie głupio, że zmusiłam chłopaków, aby to zagrali. Teraz wiem, jaki ból sprawiłam temu człowiekowi, który przecież nic złego nie zrobił.
-Za kratki mnie nie wstawili, ponieważ ze strony prawnej wina leżała tylko i wyłącznie po stronie pieszego. Co nie zmienia faktu, że mogła żyć, gdybym nie śpiewał tej pieprzonej piosenki – wyżalił się, kiedy w końcu przestał płakać.
-Przepraszam za to, co było na koncercie… Nie wiedziałam, że może to Tobie sprawić aż taki ból i złe wspomnienia… - wyszeptałam.
-Nie przejmuj się, i tak będę musiał się kiedyś oswoić z tą piosenką. Dzięki, że mnie uratowałaś od tych dziewczyn, one były straszne. Dzięki Twej pomocy moja złość wobec Ciebie zmalała, prawie jej nie widać. – uśmiechnął się blado i żartobliwie uderzył mnie w bok.
Syknęłam z bólu. Nie podejrzewałam, że jestem aż tak obolała.
-Przepraszam, nie chciałem! – szybko powiedział Jared i zrobił swoją przepraszającą minę, czym automatycznie ocieplił moje serce i sprawa poszła w zapomnienie. – I dziękuję Ci jeszcze za to, że rozmawiałaś ze mną tamtego poranka… Ta rozmowa naprawdę wiele dla mnie znaczyła – zniżył głowę i pocałował mnie w policzek, po czym delikatnie mnie przytulił.
-Cieszę się, że mogłam Ci wówczas jakoś pomóc. Pamiętaj, ze zawsze możesz na mnie liczyć – uśmiechnęłam się. – A teraz wybacz, ale wiesz, jutro mam studniówkę i chciałabym być chociaż trochę wypoczęta.
-Ależ oczywiście, doskonale Cię rozumiem! – Jared poderwał się z łóżka i ruszył w stronę drzwi. – Spij dobrze.
-Zaśniesz..? – spytałam się go cicho.
-Nie dam rady. – odpowiedział ze smutkiem w głosie.
-Chodź, pomóż mi wstać.
Szybko podszedł do mnie i podniósł. Udało się, byłam na dwóch nogach. Od razu złapały mnie zawroty głowy, więc mocniej uchwyciłam się ręki Jareda.
-Rozłóż łóżko i przynieś swoją pościel, to Ci pomoże – zadeklarowałam dzielnie. W końcu coś mu się należało w zamian za ten błąd na koncercie.
Ten nic nie powiedział tylko zrobił to, co kazałam. Kiedy łóżko było rozłożone, a Jared wyszedł po swoją kołdrę, szybko przebrałam się w pidżamę i położyłam się przy ścianie. Po kilku minutach paradował wokalista w szarawej pidżamie i swoją kołdrą. Położył się obok mnie.
-Dzięki – uśmiechnął się lekko i wyłączył lampkę.
Odwróciłam się w stronę ściany i nim minęła minuta, ja już twardo spałam.
Obudził mnie zapach jajecznicy. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że Jareda już nie ma, ba, nic nie wskazywało na to, że wczoraj spał na moim łóżku. Pozostał tylko ledwo wyczuwalny zapach jego ciała. Zerknęłam na godzinę na telefonie. Dochodziła dziewiąta. Pomacałam się po guzie. Był strasznie nabrzmiał, wręcz ogromny. Na szczęście wszystkie bóle mi już przeszły. Wygramoliłam się z łóżka i poleciałam do łazienki. Zrobiłam wszystkie czynności i przebrałam się w ubrania do chodzenia po domu, starając się uniknąć lustra i mojego odbicia w nim – nie chciałam jeszcze wiedzieć, jak to wszystko wygląda. Wolałam się później martwić.
Zeszłam na dół, do kuchni. Jared się kręcił przy kuchni i robił jajecznicę.
-Ładnie pachnie – powiedziałam.
Leto spojrzał na mnie i się uśmiechnął na mój widok. Jego twarz odmłodziła się o kilka lat. Włosy miał starannie uczesane, ubrany był w swoje szare spodnie oraz koszulkę z DEATH BY FLASH.
-Uciekłem rano od Ciebie, pomyślałem, że Twoja mama może zrobić obchód z ciekawości i nie byłaby zadowolona, gdyby zobaczyła mnie u Ciebie. – wymruczał. – Dzięki, to było miłe z Twojej strony.
-Nie ma sprawy – zmierzwiłam włosy i usiadłam przy stole.
-Jajecznicy?
-Z przyjemnością.

_____________
Jak pisałam, to płakałam. Nie wiem, jakiś sentyment mam do tego rozdziału.
Następny dopiero w marcu.