wtorek, 18 czerwca 2013

13. "Nie mogłam uwierzyć, że Jared tak szybko opuścił mnie, mój dom.. Zrobiło mi się strasznie pusto."

Zostałam sama na sali, gdyż reszta porozchodziła się do rodziców bądź swoich partnerów. Rozejrzałam się. Zespół również gdzieś zniknął. Poczułam, że torebka mi wibruje. Otworzyłam ją i zobaczyłam, że mam z 10 nieodczytanych wiadomości. Byłam ciekawa, kto do mnie pisał. Kiedy jednak spostrzegłam, że wszystkie sms-y są od ludzi z forum, jęknęłam. Oczywiście nabijali się z mojego wystroju, gdyż na co dzień chodziłam w glanach i czarnych rzeczach, czasami, ale to bardzo rzadko, zakładałam białe podkoszulki, i to tylko wtedy, kiedy było bardzo gorąco. Latem również rezygnowałam z glanów, nie lubiłam pocić sobie nóg, i chodziłam w czarnych trampkach. Nawet na konie miałam czarne oficerki.
Zbliżała się godzina wyznaczona na taniec poloneza, kiedy w końcu zobaczyłam swoją rodzicielkę. Podbiegłam do niej i chwyciłam torbę z ubraniem, dziękując jej bardzo, po czym pognałam do swojego krzesła i położyłam torebkę obok torebki z glanami. Trochę miejsca zajmowało, ale mi to wcale nie przeszkadzało, po zdjęciach polecę do łazienki i się przebiorę. Nie było mi głupio, że jako jedyna będę paradować w zwykłym stroju, przyzwyczaiłam się, że się zawsze wyróżniałam. Nagle usłyszałam wołanie nauczycielki, aby szybko się ustawiać na miejsca, ponieważ zaraz zaczniemy poloneza. Podeszłam spokojnie na swoje miejsce, gdzie po chwili ukazał się Kamil. Rodzice i osoby nietańczące ustawiły się dookoła nas. Zaczęłam czuć lekkie denerwowanie. Niektóre dziewczyny stukały swoimi obcasami w podłogę, chcieliśmy mieć już to za sobą. Na środek sali weszła dyrektorka. Jęknęłam. Zapomniałam, że przemówienie jest przed studniówką!
-Witajcie wszyscy zgromadzeni na tej sali! - zaczęła dyrektorka, a nasza nauczycielka chemii. Bardzo miła kobieta, podchodząca pod 40-tkę. Lubiła nam przekładać sprawdziany, zwalniać wcześniej z lekcji i podwyższać oceny, jak komuś zabrakło jednego punktu wyżej. Ale potrafiła uczyć, i za to ją wielbiliśmy. - Dzisiaj zebraliśmy się tu, aby... - nie dokończyła, gdyż w tym momencie koleżanka z klasy, Dorota, zasłabła i osunęła się na ziemię. Powstał harmider, wszyscy biegali, krzyczeli. Nikt nie mógł się odnaleźć. W końcu, po 5 minutach, Dorota wróciła, strasznie blada, ale przynajmniej przytomna, do swojego partnera. Puściła do mnie oko. - No to nie będziemy przedłużać, zaczynajmy! - zakończyła dyrektorka.
Przypominając sobie uśmiech Doroty miałam wrażenie, że ona to zrobiła specjalnie, żeby nauczycielka nie zamęczyła nas swoją ponadgodzinną gadaniną, tak jak ona to potrafiła. Rozbrzmiały pierwsze takty. Pomyliłam nogi i zamiast ruszyć z lewej, ruszyłam z prawej, na szczęście szybko poprawiłam krok, ale i tak czułam, że policzki mi się czerwienią. W końcu cała impreza była kamerowana i potem mogłoby wyjść, że idealną harmonię zaburzył mój błąd. Dobra, potem będę się tym przejmować, teraz chcę mieć tego poloneza za sobą. W końcu, po 4 minutach, stanęliśmy w pozycjach końcowych. Westchnęłam z ulgą. Nie wyszło tak źle. Dyrektorka znowu chwyciła mikrofon.
-To było piękne, śliczne.. - i tak dalej. Marudziła z dobre 15 minut, kiedy chłopakowi, który coś miał przemawiać (chyba podziękowania dla organizatorów) zaburczało w brzuchu (zupełnie "przypadkowo" przyłożył mikrofon do brzucha, więc, oczywiście cała sala usłyszała). Dyrektorka się speszyła, wszyscy się zaśmiali, i w końcu powiedziała, że możemy robić, co chcemy.
Poszłam do swojego miejsca. Kamil się wyniósł do swoich kolegów, a ja siedziałam pomiędzy Pinią a Magdą. Teraz i mi zaburczało w brzuchu. Madzia się zaśmiała.
-Nie tylko Tobie burczy, mi również, nie przejmuj się - rzekła do mnie uśmiechnięta.
-Spoko, ale mogliby już dawać to żarcie, bo umieraaam - jęknęłam. Ile mam jeszcze czekać?
Jak na komendę drzwi się otworzyły i wparowali kelnerzy z parującymi półmiskami. Zerknęłam. Świetnie! Wszędzie mięso! I ziemniaki! Byłam zła jak osa. Przecież mówiłam, że nie jem mięsa! Niestety nie widziałam żadnego dania bezmięsnego. Wściekła wstałam od stołu, chwyciłam torebkę, i, mając świat serdecznie w dupie, poszłam się przebrać. Jakie szczęście, że rodzice poszli prosto po polonezie do domu, mama nie byłaby zachwycona, że już lecę się przebrać. Jak mijałam Luxtorpedę, zaśmiali się głośno na mój widok. Rzuciłam im wściekłe spojrzenie i wleciałam do damskiej ubikacji. Ściągnęłam z siebie tą pieprzoną sukienkę, zrzuciłam buty i wbiłam w strój, który kocham od dawna. Wrzuciłam niedbale złożony strój do torebki i wyszłam z łazienki. Tym razem zespół się nie śmiał, wręcz przeciwnie, był bardzo zdziwiony moją przemianą. Również i ludzie przy stole się dziwnie na mnie patrzyli. Nie zwracałam na nich uwagi, tylko podeszłam do swojego miejsca i rzuciłam torbą pod stół.
-Maja, nie zrobisz tego - Pinia już wiedziała, co zamierzam zrobić, i nie była z tego faktu zadowolona.
-Niestety, zrobię - mruknęłam, po czym pochwyciłam swój talerz powypychany mięsem i poszłam w stronę kuchni.
Cieszyłam się, że wejście od kuchni było w głębi sali, więc nikt nie byłby w stanie usłyszeć moich krzyków. Otworzyłam z całej siły drzwi.
-Przepraszam, mogę rozmawiać z szefem? - zaczęłam strasznie przesłodzonym tonem.
Podszedł do mnie wysoki młody brunet. Zbyt wyrafinowany, mruknęło mi się w głowie. Od razu go znienawidziłam.
-Ja jestem szefem, o co chodzi? - odpowiedział strasznie przemądrzałym głosem.
-Miałam dostać wegetariańskie danie. Czy pańska miejscowość, gdzie się pan wychował, jest tak zacofana, że psy szczekają dupami, a mięso należy do potraw wegetariańskich?
Wiem, że byłam bardzo chamska i niegrzeczna, i spodziewałam się, że gościu może się na mnie obrazić albo będzie miał ochotę mnie zamordować, ale to, co się wydarzyło, przerosło mnie. Brunet popatrzył na mnie, rzucił ścierkę na blat i cały zapłakany pobiegł na tyły, krzycząc, że chce do mamusi, do jej cycka. Jeszcze bardziej zdumiało mnie, kiedy kucharze zaczęli mi bić brawo i proponować, co chciałabym zjeść. Oszołomiona powiedziałam, że nie pogardziłbym pastą szpinakowo-pomidorową z makaronem i świeżymi liściami. Powiedzieli, że zaraz mi podadzą, i wyszłam z kuchni, nadal lekko zdziwiona. Zajęłam swoje miejsce, a po 10 minutach parował przede mną półmisek z daniem, które sobie zażyczyłam. Nawet dobre to było, inne, niż dotychczas jadłam. Po kolacji zaserwowali nam ciasta. Przede mną położyli te najlepsze kawałki. Dziewczyny patrzyły się na mnie podejrzliwie.
-No co, wylałam ich szefa, a oni go chyba nie lubili, więc się cieszą - opdowiedziałam na nieme pytania, biorąc największy kawałek sernika.
W koncu zespół był gotowy zagrać parę skocznych piosenek. Litza wziął mikrofon w swoje ręce i rzekł:
-Witam wszystkich uczniów klasy maturalnej na tej imprezie. Wasi rodzice chcieli, abyśmy to my byli Waszym zespołem. Dla nas to wielki zaszczyt. To do tańca, ludzie, szkoda tego pięknego okresu! - rzucił, i chwycił swoje wiosło, grając na nim Presleya - I Cant Help Falling In Love With You. Wszyscy wstaliśmy, i, bujając się, zaśpiewaliśmy z zespołem ten wspaniały utwór. Potem przyszedł czas na Metallikę, TSA, AC/DC i tak dalej. Zabawa trwała ponad 2 godziny, kiedy zmęczony, ale i uśmiechnięty Moher opadł na krzesło i powiedział, że mamy sobie iść coś zjeść, bo zaraz będzie koncert, a on chce trochę odpocząć, bo już dawno tyle nie grał, że jest za stary na to i tak dalej marudził. Ja go już nie słuchałam, gdyż w łapkach dzierżyłam zaproszenia na koncert, które miałam rozdać określonym osobom. Bilety potajemnie podał mi Krzyżyk, gdyż nikomu się nie chciało iść, a Moher zabronił mi właśnie dawać, ponieważ to moja studniówka i mam się nie przemęczać. Wolnego sobie.
Kiedy zeszłam na dół, stało tam z 50 forumowiczów. Oj, wyczuwałam w powietrzu całkiem niezłą zabawę. Dałam im bilety, wzięłam kasę i zaprowadziłam na górę, tam, gdzie miał być koncert. Stoły i krzesła były już przysunięte pod ściany, więc zrobiło się strasznie dużo miejsca na parkiecie. Hans powiesił za zespołem transparent Luxtorpedy. Trwały gorączkowe przygotowania, ludzie wiązali ostatnie rzędy swoich glanów, poprawiali fryzury, zapinali spodnie, chowali drogocenne rzeczy do torebek. Większość znajomych, która chciała brać udział w koncercie, przebrała się w łazienkach w luźniejsze rzeczy.
-No to witajcie znów, na mniej oficjalnej imprezie studniówkowej! WIARA SIŁA MĘSTWO TO NASZE...?
-ZWYCIĘSTWO!!! - krzyknęliśmy i zaczął się koncert.
Wszyscy skakali, darli gardła, moshingowali, ścianowali. W połowie koncertu do bawiącej się młodzieży dołączyli kucharze oraz Ci odważniejsi nauczyciele. Zagrali wszystkie piosenki, co było rzadkością, ponieważ zawsze zależało im na czasie bądź byli zmęczeni podróżami i wcześniejszymi koncertami. Dzisiaj tymczasem przerośli samych siebie, dali taką energię, że ledwo się ruszałam i mówiłam po koncercie, zresztą nie tylko ja. Wszyscy wokół mnie byli zmęczeni i padali na krzesła. Moher podziękował nam za te emocje i powiedział, że po odpoczynku będzie grał same ballady. W końcu!
W przeciągu 3 następnych godzin ludzie zaczęli się rozchodzić do domów. Oczywiście forum poszło od razu po koncercie, nie mieli pozwolenia siedzenia dłużej w tej sali niż wymagały tego okoliczności. Po 3 godzinach na sali została garstka osób. Kamil ulotnił się po polonezie i od tamtej pory go nie widziałam, ale jakoś nie było mi z tego powodu smutno.
-No to koniec.. - westchnął Kmieta.
-W końcu, ile to można! - wydusił całkowicie mokry Krzyżyk. Podałam mu ręcznik, świeżą koszulkę i butelkę z wodą, co przyjął z wdzięcznością w oczach.
-Ale daliśmy czadu... Tylko że więcej tego nie robię - stwierdził zadowolony Litza.
-Robert, przecież byśmy wypompowali następnym razem - Hansu ledwo mówił.
-Padam, spać mi się chce, dajcie mi piwa! - jęczał Drężmak, więc dałam mu puszkę Lecha.
-Chłopaki, dzięki za wszystko. Ja również zmykam do domu, bo wy tu śpicie, prawda?
-Tak - odpowiedział Hansu.
-To dobranoc, do zobaczenia kiedyś tam! - pomachałam im na pożegnanie i wsiadłam do auta Magdy, która zaoferowała się, że mnie podwiezie. To znaczy jej rodzice mnie podwiozą.
Byłam jej wdzięczna, ponieważ nie chciałam wyciągać rodziców z ciepłego łóżka, w koncu była 3 w nocy!
-Udana była ta studniówka, dawno się tak nie wybawiłam! - powiedziała uradowana Magda.
-Studniówkę Luxtorpeda uratowała, taka prawda. Gdyby nie ona, ciekawe, co by sie działo.. - mruknęłam. Ja bym na pewno smutna chodziła, bo zawiodłam się strasznie na Kamilu, a dzięki koncertowi mogłam zapomnieć o nim. Wiedziałam, że między nami to już na pewno nic nie będzie, za bardzo się na nim zawiodłam, jeśli chodzi o studniówkę. Myślałam, ze będzie zupełnie inny, ale ukazał swoją twarz. Dobrze, że stało się to zanim doszło do czegoś poważniejszego, jeśli chodzi o nasz związek.
-Masz rację. Maju, dobranoc! - krzyknęła, bo własnie auto zatrzymało się przed moim domem. Podziękowałam jej rodzicom za podwiózkę, odpowiedziałam dobranoc i weszłam po cichutku do domu.
Kiedy znalazłam się wreszcie w swoim pokoju, na łóżku leżała kartka. Podniosłam ją. Na niej była napisana data wydania nowej płyty. Spojrzałam, co było pod kartką. Opakowanie od płyty. Otworzyłam. W środku była kolejna kartka, o treści: "Tu masz całą nową 4-ą płytę. Przesłuchaj ją sobie parę razy i wyślij mi jak najszybciej, jak widzisz okładkę tej płyty. Zależy mi na tym. Całuję i pozdrawiam, Jared.". Usiadłam na łóżku i się zwyczajnie rozpłakałam. Nie mogłam uwierzyć, że Jared tak szybko opuścił mnie, mój dom.. Zrobiło mi się strasznie pusto. Zrozumiałam, że do maja będę całkowicie uziemiona, ale kto wie, co potem wymyślę..? Już miałam plan, ale na razie nikomu nie chciałam go zdradzać, wolałam, żeby został moją słodką tajemnicą.
Wrzuciłam brudne rzeczy do pralki, schowałam buty i wzięłam szybką kąpiel, gdyż byłam zbyt zmęczona, aby się pluskać w wodzie. Wróciłam do pokoju, odpaliłam komputer, podłączyłam słuchawki, zgasiłam światło, zapaliłam kilka pachnących świeczek i włożyłam płytę do odtwarzacza. To, co usłyszałam, przerosło moje oczekiwania. Te piosenki były.. piękne, rytmiczne, skoczne, miały akcent ostrego rocku, ale jednocześnie zahaczały o staroświeckie ballady. Nie sądziłam, że usłyszę kiedyś taką muzykę. Byłam szczęśliwa, że to ja mam ten zaszczyt. Puściłam od nowa płytę, chwyciłam ołówek, blok rysunkowy i zaczęłam rysować to, co tworzyło się w mojej głowie. Siedziałam nad rysunkiem z kilka godzin, aż w końcu, koło 8-ej rano, spojrzałam na swój efekt. Tak, to było to! Szybko zrobiłam skan rysunku i wysłałam na mejla do Dziada, po czym wysłałam mu sms-a, że ma moją wizualizację okładki nowej płyty. Już chciałam rzucić się na łóżko, kiedy przypomniałam sobie słowa Pinki, że dzisiaj miały pojawić się oceny z biologii. Z ciekawości zalogowałam się na stronie i z niecierpliwością czekałam, jak wszystko mi się załaduje. Kiedy zobaczyłam, że dostałam 5-tkę, westchnęłam głośno z ulgą. Niektóre marzenia jednak się spełniają. Weszłam na forum klasy i napisałam, że pojawiły się oceny z biologii, po czym, życząc dobrej nocy, wyłączyłam komputer. Poprawiłam poduszki i wślizgnęłam się pod kołdrę. Przede mną walka o wysokie noty maturalne...
 ______
Matko, mam tylko dwie części napisane po tym opublikowaniu. ;___; Kiedy ja to nadrobię?!