-A jesteście przygotowani do
koncertu? – mruknęłam.
-Tak! Zagramy kilka piosenek z
każdej płyty. Ma to nam posłużyć, jaką płytę mamy wydać, a pomoże nam to
określić pisk, wrzask i śpiew fanów. Bo myślę, że trochę ludzi będzie z
Echelonu.
Trochę? Jak dobrze liczyłam, na
koncercie miało być ponad 500 Echelonów, których znałam poprzez FB. Nawet wśród
VIP-ów było 10 Echelonów. Nie powiem, zapowiadał się interesujący dzień. Najpierw
nauka na biologię, szybki powrót do domu, przywitanie się z resztą zespołu
(Jare powiedział, że przyjadą tutaj ,aby odpocząć, przegryźć coś i ustalić
setlistę), następnie szybkie mycie, przebranie się w strój na koncert i
dotarcie na niego. Zostawiłam wokalistę samego w kuchni i ruszyłam do pokoju,
aby znowu wziąć się za biologię. Usiadłam na łóżku, wzięłam książkę do ręki i
zaczęłam się uczyć.
Dochodziła 13, kiedy wreszcie
oderwałam się od nauki. Wiedziałam, że musi mi pójść bardzo dobrze, czułam to w
sobie. Wrzuciłam książkę, zeszyt oraz długopisy do plecaka i poszłam do szafy,
aby wybrać dwa stroje – na koncert i do szkoły. Na teraz wybrałam czarne rurki,
czarny podkoszulek oraz koszulę w czarno-czerwoną kratę, zaś na wieczór czekała
na mnie skórzana kurtka oraz glany (spodni i góry nie zmieniałam) – strój,
który towarzyszył mi na prawie każdym koncercie. Przebrałam się, zawiązałam
włosy w luźnego koka na czubku głowy i wynurzyłam się z pokoju. Z sypialni
Jareda dobiegł mnie urywek NOTH. Super, czyli moja ukochana piosenka pojawi się
na koncercie, w końcu nie bez powodu ją śpiewał. Zapukałam do Jareda.
-Otwarte!
Weszłam. Okna były zasłonięte
roletami. Na szczęście tu panował nienaganny porządek. Jared siedział na łóżku
i stroił gitarę, podśpiewując sobie różne piosenki. Kiedy weszłam, posłał mi
lekki uśmiech i wskazał na łóżko, abym usiadła koło niego, więc to zrobiłam.
-Pomożesz mi wybrać setlistę? –
rzucił.
-Nie ma sprawy – swoją ukochaną
setlistę miałam ułożoną od kilku miesięcy.
-Słuchaj, jest tak: mamy 3 płyty,
z każdej chcemy zagrać po 5 utworów. Co proponujesz z pierwszej?
-Po 5? Nie ma sprawy… Więc
proponuję Buddhę, Echelon, Oblivion, WTTU oraz Valhalla, wiem, że nie daliście
jej do płyty, ale ta piosenka powinna się znaleźć! – powiedziałam hardo.
-Ale… Valhalla? – Jared był
przerażony. – Jak to się śpiewa? Echelon? WTTU? Byłem przekonany, że powiesz
Capricorn, Buddha, Fallen, Oblivion i Revenge! W końcu te piosenki zawsze
gramy, jak mamy fazę.. – westchnął. Spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem.
Żeby nie pamiętać swoich własnych piosenek? – Pomożesz mi je przypomnieć?
-Nie ma sprawy – i zaczęłam
śpiewać Valhallę. Jared patrzył się na mnie przez chwilę z lekkim powątpieniem,
ale pochwycił po minucie gitarę i dał mi podkład, co prawda, lekko fałszował,
ale dawał radę. Przerwałam śpiewać, kiedy usłyszałam, że i Jared śpiewa. Na
szczęście szło mu lepiej niż granie, więc złapałam jego gitarę. Ten od razu
przerwał śpiewać i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Śpiewaj, ja Ci zrobię podkład –
uczyłam się kiedyś grać na gitarze i nie powiem, szło mi nawet nawet. Zaczęłam
grać, a Jared śpiewać. No, w końcu jakoś to brzmiało! Po piosence Jared się
znowu uśmiechnął. Czy jemu już te mięsnie nie bolą?
-Niezła jesteś.
-Bo pamiętam, co gram – Jared się
z lekka przyrumienił. – Dasz radę sam z chłopakami ogarnąć resztę piosenek? Bo
zaraz muszę jechać do szkoły, a chciałabym Ci jeszcze powiedzieć, co zagrać z
ABL oraz TIW.
-Okej ,zapodawaj… Zacznij od ABL.
-The Kill, From Yestarday, Attack, A Modern
Myth oraz Hunter – oczy mi się zaszkliły. Boże, moja ukochana płyta, a
mogłam tylko 5 utworów..! No cóż, miałam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję. Dziad
tylko pokiwał głową i zapisał na kartce moje propozycje.
-Mogłem podejrzewać, że takie
propozycje padną. Nie powiem, nie jestem zaskoczony. Jeszcze przegadamy z
chłopakami – mruczał pod nosem. – a TIW? – tym razem pytanie było skierowane do
mnie.
-NOTH, CTTE, Alibi, L490 oraz
Hurricane – te propozycje przeszły mi szybciej. Wiedziałam, że Jared albo doda
K+Q jako 16 piosenkę albo wywali coś z moich propozycji, ponieważ nie umiał
grać bez K+Q na koncertach. Miałam tylko nadzieję, że nie wywali Alibi, L490
oraz NOTH, najlepsze piosenki wg mnie na 3 płycie. Zdania innych na ten temat
były różne, czasami powstawały nawet wielkie kłótnie, po których przez kilka
tygodni było nieprzyjemnie na grupach bądź forach. W końcu zapadła decyzja, że
każda osoba, która narzuca kłótnie na temat ulubionych bądź beznadziejnych
piosenkach, zostaje automatycznie wyrzucona bądź usunięta.
-Nie ma mowy na CTTE – no żesz,
ale mnie zaskoczył Jared! Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym niedowierzania. –
Nie patrz się tak na mnie. Mam złe wspomnienia z tą piosenką – westchnął, a
przez twarz przeleciał mu jakby grymas bólu.
-Mam nadzieję, że znajdziesz w
przyszłości czas, aby mi o tym opowiedzieć – tak, nadal nie mogłam pogodzić się
z myślą, że wczoraj całkowicie mnie olał. Ale żeby CTTE, jego ukochana
piosenka, na której zawsze dawał z siebie tyle życia? Co się zmieniło od
ostatniego koncertu? Co sprawiło, że piosenka, pełna życia, nagle stała się
najczarniejszym wspomnieniem Jareda? Miałam nadzieję, że opowie mi w
przyszłości.
-Nie martw się, znajdę czas –
spojrzał mi w oczy. Kiedyś mu je zabiorę, obiecuję, ma za boskie, aby należały
do człowieka. Wyjmę sobie wtedy swoje oczy i włożę jego, ha!
-Mam nadzieję.. Dobra, ja
uciekam! Mam nadzieję, że jak wrócę, to będzie ustalona ostateczna lista, a wy
będziecie perfekcyjnie przygotowani! – rzuciłam i wyszłam z pokoju, zostawiając
wokalistę samego nad gitarą i kartkami.
Zeszłam schodami na dół i
wsiadłam do auta. Odpaliłam i ruszyłam w drogę przy akompaniamencie AC/DC. W
myślach wciąż powtarzałam sobie najważniejsze terminy biologiczne. Na drodze
panował niewielki ruch, więc spokojnie dojechałam przed szkołę. Zaparkowałam na
niewielkim, aczkolwiek miłym, bo zielonym, parkingu przed szkołą. Wysiadłam i
spojrzałam na szkołę, do której chodził musiałam tylko przez 2 miesiące. Kiedyś
szkoła służyła za więzienie, dlatego miała surowy klimat, mimo że dyrektorzy
próbowali za wszelką siłę zmienić ten mroczny klimat, niestety ze słabym
skutkiem. Okna w budynku były małe. Głównym elementem były 2 strzeliste wieże,
na szczytach których patrolowali kiedyś strażnicy. Sam teren był ogrodzony
grubym i wysokim murem. Na szczęście w środku było radośniej. Ściany były pomalowane na jaskrawe i żywe
kolory, wszędzie były rośliny, zaś w klasach panowała miła i przyjemna
atmosfera. Spojrzałam na zegarek. Za 5 minut miał być dzwonek na przerwę.
Weszłam po schodach na piętro, gdzie odbywały się lekcje biologii. Na ławkach
siedziały już 3 osoby z mojej klasy: Ola, Przemek i Ania.
-Cześć! Umiecie? – przywitałam
się.
-Witaj Maju! Uczyliśmy się kilka
tygodni, ciężko nie umieć – odpowiedział Przemek. – A u Ciebie jak to wygląda?
-W sumie to dobrze. Mam nadzieję,
że uda mi się to napisać na 4 chociaż. Bo 5… Marzenia – westchnęłam. Miałam
jakiegoś wielkiego pecha do biologii, zawsze na sprawdzianach brakowało mi pół
punktu do oceny wyżej. Jak nauczycielka miała dobry humor, podwyższała mi
ocenę, jak nie, dostawałam nieszczęsne 4+, dlatego dzisiejszy egzamin miał być
dla mnie najważniejszy, ponieważ dzięki niemu dowiem się, jaką będę miała
ostateczną ocenę. – Tylko Wy przyszliście na później?
-W sumie nie, podobno do szkoły
nikt nie przyszedł… Założę się, że zaraz wszyscy będą się zlatywać –
powiedziała Ola. Wow, czyli cała klasa wzięli te próbne matury na poważnie i
każdy postanowił się mocno do tego przygotować. W sumie to nie było takie
dziwne, w końcu właściwą mieliśmy mieć za niecałe 2 miesiące.
Zadzwonił dzwonek. Z klas zaczęli
wysypywać się ludzie. Zauważyłam, że kolega z fizyki dodatkowej, który mi się
strasznie podobał, rówieśnik, usiadł naprzeciwko mnie i zacząć mi się bacznie
przyglądać. Nazywał się Kamil, miał błękitne oczy oraz włosy długości do
ramion, które były brązowe. Był dobrze zbudowany, a kiedy się uśmiechał, robiło
mi się ciepło w sercu. Na próbach do poloneza miałam przyjemność raz z nim być
w parze, bo oboje, i nie tylko my, utrzymywaliśmy, że na poloneza przyjdziemy z
własnymi partnerami. Nie powiem, marzył mi się z nim polonez, ale nie miałam
odwagi do niego podejść i zagadać, zwłaszcza że na pewno miał laskę na boku.
Poprawiłam włosy i spojrzałam w stronę drzwi wejściowych, gdyż zaczęli
przychodzić ludzie z mojej klasy. Napływali na hol dużymi grupkami. Spojrzałam
ukradkiem na Kamila. Wydawał się być smutny i patrzył na mnie z lekkim
przestrachem w oczach. Czego on się bał? Zaczęło mnie to nurtować. Podeszła do
mnie koleżanka, z którą miałam najlepszy kontakt w klasie – Paulina.
-Maju, idź do niego zagadaj. –
szepnęła mi do ucha.
-Czemu miałabym to zrobić? –
byłam zaskoczona jej podpowiedzią. W końcu sama mi oświadczyła, że nie będzie
mi pomagać w moich sercowych rozterkach i że sama mam sobie radzić.
-Pamiętasz, jak Ci mówiłam, że
wiem, kto jest tą dziewczyną, a Ty nie chciałaś wiedzieć?
-Mhm, pamiętam – tak, wspomniała
mi o tym kilka tygodni temu, ale co to miało do rzeczy?
-No to czas, żebyś się w końcu
dowiedziała. To jesteś ty.
-Hahaha, chyba sobie żartujesz –
nie powiem, informacja ta zbiła mnie z tropu. Gdyby nie fakt, że twardo
siedziałam na ławce, dawno wylądowałabym na ziemi z głośnym wybuchem śmiechu.
-Właśnie kazał mi Tobie ten fakt
przekazać.
-Jakby nie mógł sam podejść do
mnie i mi to powiedzieć – burknęłam i zerknęłam znów na niego. Ten się lekko
uśmiechnął. Dobra, chyba zaraz padnę na zawał. Nie, w sumie to przede mną
koncert, jutro studniówka… Szkoda ominąć tych chwil..
-O się wstydzi – mruknęła mi
Pinka.
-Haha, na pewno do niego nie
podejdę – tak, byłam zbyt dumna, aby coś takiego zrobić. W sumie to on jest
chłopakiem i niech sam się stara o mnie, a nie ja jeszcze będę do niego
podchodziła i się go pytała o takie rzeczy! To już była lekka przesada. Zamknęłam
na chwilę oczy, aby przypomnieć sobie jeden termin biologiczny. Kiedy otworzyłam
powieki, przede mną stał Kamil.
-Cześć.. Czy chciałabyś jutro ze
mną zatańczyć poloneza? – rzucił do mnie, zaczerwieniony, zawstydzony i
nieśmiały. Boże, ile mam jeszcze emocji wytrzymywać przez te kilka następne
dni?! Mam nadzieję, że już nie będzie tego dużo, w końcu moja dawka szczęścia
też ma swoje granice.
-Oczywiście. Możemy pogadać po
lekcji? – odpowiedziałam.
-W sumie to możemy pogadać i na
koncercie… Mam VIP-a – uśmiechnął się.
Zaczęłam dziękować Bogu za
Jareda. To na pewno on mi przyniósł tyle szczęścia! Muszę mu zrobić porządne
śniadanie w ramach przeprosin za wszystko, co powiedziałam mu złego przez całą
naszą znajomość. Potem dotarło do mnie, że mamy razem być na koncercie, razem
przeżywać każdą piosenkę, zespół, akcje… Przez chwilę zapomniałam, jak się
oddycha, ale w porę opamiętałam się.
-Nie wiedziałam, ze lubisz rocka
– w sumie to zdanie było kłamstwem, gdyż doskonale wiedziałam, dzięki fb i
znajomym, jaką lubi muzykę, filmy, książki, jakie ma zainteresowania i tak
dalej. – Słyszałeś o tej niespodziance na festiwalu?
-Tak, nie mogę się doczekać, kto
to będzie! Mam swojego faworyta, ale myślę, że to jest niemożliwe, aby ot tak
sobie zagrali koncert, a zwłaszcza w Polsce – zamyślił się. Boże, jak on
pięknie wyglądał w tej swojej dumnej pozie… W sumie głupio było mi dalej
prowadzić konwersację na siedząco, w związku z czym wstałam. W końcu mogłam
porównać, jakiego wzrostu jesteśmy. W sumie Kamil nie był wcale wyższy ode
mnie, ledwo 3
centymetry , co mi odpowiadało w zupełności. Włączyłam
tryb 3-ego widza i stwierdziłam jego oczami, że pasujemy do siebie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Potem dotarło do mnie jego zdanie. W sumie kilka
zespołów pasowało pod tą charakterystykę, ale wiedząc, że lubi Marsów (mąż
idealny!), a pozostałe bandy nie polubił na fb, byłam przekonana, że miał na
myśli zacną Trójcę.
-A kogo masz na myśli? – wolałam
się jednak upewnić.
-Thirty Seconds To Mars – odparł.
Czyli nie pomyliłam się. Punkt dla mnie, ha! – I wiem, że.. – tu ściszył głos –
że Ty wiesz lepiej ode mnie – tu mnie zagiął. Niech Ci będzie, remis.
-Jasne, ciekawe, skąd miałabym to
wiedzieć – odparłam z lekką ironią, ale w duszy się lekko przeraziłam. Śledził
mnie? W sumie miałam go w znajomych na fb, więc miał wzgląd na moje posty
opublikowane na tablicy. Ale nie przypomniałam sobie, abym umieszczała coś o
Jaredzie!
-Moja mama pracuje na lotnisku,
to Cię widziała – zarumienił się znowu. No i się wydało.
-Tylko nie mów nikomu, nie chciałabym, aby się wszyscy dowiedzieli –
zadzwonił dzwonek. Przerażona rozejrzałam się po korytarzu. Pani już otwierała
drzwi od klasy. – Do zobaczenia na koncercie! – opuściłam mojego towarzysza
rozmowy i wbiegłam do pomieszczenia.___________
Kolejny rozdział prawie napisany, dlatego zdecydowałam się już wypuścić nową część. Mam nadzieję, że będzie Wam się przyjemnie czytać.
PROVEHITO IN ALTUM, FAMILY. <3
Chcę więcej, chcę więcej ! *.*
OdpowiedzUsuń