niedziela, 4 listopada 2012

4 -"-Nie ma mowy na CTTE – no żesz, ale mnie zaskoczył Jared! "


-A jesteście przygotowani do koncertu? – mruknęłam.
-Tak! Zagramy kilka piosenek z każdej płyty. Ma to nam posłużyć, jaką płytę mamy wydać, a pomoże nam to określić pisk, wrzask i śpiew fanów. Bo myślę, że trochę ludzi będzie z Echelonu.
Trochę? Jak dobrze liczyłam, na koncercie miało być ponad 500 Echelonów, których znałam poprzez FB. Nawet wśród VIP-ów było 10 Echelonów. Nie powiem, zapowiadał się interesujący dzień. Najpierw nauka na biologię, szybki powrót do domu, przywitanie się z resztą zespołu (Jare powiedział, że przyjadą tutaj ,aby odpocząć, przegryźć coś i ustalić setlistę), następnie szybkie mycie, przebranie się w strój na koncert i dotarcie na niego. Zostawiłam wokalistę samego w kuchni i ruszyłam do pokoju, aby znowu wziąć się za biologię. Usiadłam na łóżku, wzięłam książkę do ręki i zaczęłam się uczyć.
Dochodziła 13, kiedy wreszcie oderwałam się od nauki. Wiedziałam, że musi mi pójść bardzo dobrze, czułam to w sobie. Wrzuciłam książkę, zeszyt oraz długopisy do plecaka i poszłam do szafy, aby wybrać dwa stroje – na koncert i do szkoły. Na teraz wybrałam czarne rurki, czarny podkoszulek oraz koszulę w czarno-czerwoną kratę, zaś na wieczór czekała na mnie skórzana kurtka oraz glany (spodni i góry nie zmieniałam) – strój, który towarzyszył mi na prawie każdym koncercie. Przebrałam się, zawiązałam włosy w luźnego koka na czubku głowy i wynurzyłam się z pokoju. Z sypialni Jareda dobiegł mnie urywek NOTH. Super, czyli moja ukochana piosenka pojawi się na koncercie, w końcu nie bez powodu ją śpiewał. Zapukałam do Jareda.
-Otwarte!
Weszłam. Okna były zasłonięte roletami. Na szczęście tu panował nienaganny porządek. Jared siedział na łóżku i stroił gitarę, podśpiewując sobie różne piosenki. Kiedy weszłam, posłał mi lekki uśmiech i wskazał na łóżko, abym usiadła koło niego, więc to zrobiłam.
-Pomożesz mi wybrać setlistę? – rzucił.
-Nie ma sprawy – swoją ukochaną setlistę miałam ułożoną od kilku miesięcy.
-Słuchaj, jest tak: mamy 3 płyty, z każdej chcemy zagrać po 5 utworów. Co proponujesz z pierwszej?
-Po 5? Nie ma sprawy… Więc proponuję Buddhę, Echelon, Oblivion, WTTU oraz Valhalla, wiem, że nie daliście jej do płyty, ale ta piosenka powinna się znaleźć! – powiedziałam hardo.
-Ale… Valhalla? – Jared był przerażony. – Jak to się śpiewa? Echelon? WTTU? Byłem przekonany, że powiesz Capricorn, Buddha, Fallen, Oblivion i Revenge! W końcu te piosenki zawsze gramy, jak mamy fazę.. – westchnął. Spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem. Żeby nie pamiętać swoich własnych piosenek? – Pomożesz mi je przypomnieć?
-Nie ma sprawy – i zaczęłam śpiewać Valhallę. Jared patrzył się na mnie przez chwilę z lekkim powątpieniem, ale pochwycił po minucie gitarę i dał mi podkład, co prawda, lekko fałszował, ale dawał radę. Przerwałam śpiewać, kiedy usłyszałam, że i Jared śpiewa. Na szczęście szło mu lepiej niż granie, więc złapałam jego gitarę. Ten od razu przerwał śpiewać i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Śpiewaj, ja Ci zrobię podkład – uczyłam się kiedyś grać na gitarze i nie powiem, szło mi nawet nawet. Zaczęłam grać, a Jared śpiewać. No, w końcu jakoś to brzmiało! Po piosence Jared się znowu uśmiechnął. Czy jemu już te mięsnie nie bolą?
-Niezła jesteś.
-Bo pamiętam, co gram – Jared się z lekka przyrumienił. – Dasz radę sam z chłopakami ogarnąć resztę piosenek? Bo zaraz muszę jechać do szkoły, a chciałabym Ci jeszcze powiedzieć, co zagrać z ABL oraz TIW.
-Okej ,zapodawaj… Zacznij od ABL.
-The Kill, From Yestarday, Attack, A Modern Myth oraz Hunter – oczy mi się zaszkliły. Boże, moja ukochana płyta, a mogłam tylko 5 utworów..! No cóż, miałam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję. Dziad tylko pokiwał głową i zapisał na kartce moje propozycje.
-Mogłem podejrzewać, że takie propozycje padną. Nie powiem, nie jestem zaskoczony. Jeszcze przegadamy z chłopakami – mruczał pod nosem. – a TIW? – tym razem pytanie było skierowane do mnie.
-NOTH, CTTE, Alibi, L490 oraz Hurricane – te propozycje przeszły mi szybciej. Wiedziałam, że Jared albo doda K+Q jako 16 piosenkę albo wywali coś z moich propozycji, ponieważ nie umiał grać bez K+Q na koncertach. Miałam tylko nadzieję, że nie wywali Alibi, L490 oraz NOTH, najlepsze piosenki wg mnie na 3 płycie. Zdania innych na ten temat były różne, czasami powstawały nawet wielkie kłótnie, po których przez kilka tygodni było nieprzyjemnie na grupach bądź forach. W końcu zapadła decyzja, że każda osoba, która narzuca kłótnie na temat ulubionych bądź beznadziejnych piosenkach, zostaje automatycznie wyrzucona bądź usunięta.
-Nie ma mowy na CTTE – no żesz, ale mnie zaskoczył Jared! Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym niedowierzania. – Nie patrz się tak na mnie. Mam złe wspomnienia z tą piosenką – westchnął, a przez twarz przeleciał mu jakby grymas bólu.
-Mam nadzieję, że znajdziesz w przyszłości czas, aby mi o tym opowiedzieć – tak, nadal nie mogłam pogodzić się z myślą, że wczoraj całkowicie mnie olał. Ale żeby CTTE, jego ukochana piosenka, na której zawsze dawał z siebie tyle życia? Co się zmieniło od ostatniego koncertu? Co sprawiło, że piosenka, pełna życia, nagle stała się najczarniejszym wspomnieniem Jareda? Miałam nadzieję, że opowie mi w przyszłości.
-Nie martw się, znajdę czas – spojrzał mi w oczy. Kiedyś mu je zabiorę, obiecuję, ma za boskie, aby należały do człowieka. Wyjmę sobie wtedy swoje oczy i włożę jego, ha!
-Mam nadzieję.. Dobra, ja uciekam! Mam nadzieję, że jak wrócę, to będzie ustalona ostateczna lista, a wy będziecie perfekcyjnie przygotowani! – rzuciłam i wyszłam z pokoju, zostawiając wokalistę samego nad gitarą i kartkami.
Zeszłam schodami na dół i wsiadłam do auta. Odpaliłam i ruszyłam w drogę przy akompaniamencie AC/DC. W myślach wciąż powtarzałam sobie najważniejsze terminy biologiczne. Na drodze panował niewielki ruch, więc spokojnie dojechałam przed szkołę. Zaparkowałam na niewielkim, aczkolwiek miłym, bo zielonym, parkingu przed szkołą. Wysiadłam i spojrzałam na szkołę, do której chodził musiałam tylko przez 2 miesiące. Kiedyś szkoła służyła za więzienie, dlatego miała surowy klimat, mimo że dyrektorzy próbowali za wszelką siłę zmienić ten mroczny klimat, niestety ze słabym skutkiem. Okna w budynku były małe. Głównym elementem były 2 strzeliste wieże, na szczytach których patrolowali kiedyś strażnicy. Sam teren był ogrodzony grubym i wysokim murem. Na szczęście w środku było radośniej.  Ściany były pomalowane na jaskrawe i żywe kolory, wszędzie były rośliny, zaś w klasach panowała miła i przyjemna atmosfera. Spojrzałam na zegarek. Za 5 minut miał być dzwonek na przerwę. Weszłam po schodach na piętro, gdzie odbywały się lekcje biologii. Na ławkach siedziały już 3 osoby z mojej klasy: Ola, Przemek i Ania.
-Cześć! Umiecie? – przywitałam się.
-Witaj Maju! Uczyliśmy się kilka tygodni, ciężko nie umieć – odpowiedział Przemek. – A u Ciebie jak to wygląda?
-W sumie to dobrze. Mam nadzieję, że uda mi się to napisać na 4 chociaż. Bo 5… Marzenia – westchnęłam. Miałam jakiegoś wielkiego pecha do biologii, zawsze na sprawdzianach brakowało mi pół punktu do oceny wyżej. Jak nauczycielka miała dobry humor, podwyższała mi ocenę, jak nie, dostawałam nieszczęsne 4+, dlatego dzisiejszy egzamin miał być dla mnie najważniejszy, ponieważ dzięki niemu dowiem się, jaką będę miała ostateczną ocenę. – Tylko Wy przyszliście na później?
-W sumie nie, podobno do szkoły nikt nie przyszedł… Założę się, że zaraz wszyscy będą się zlatywać – powiedziała Ola. Wow, czyli cała klasa wzięli te próbne matury na poważnie i każdy postanowił się mocno do tego przygotować. W sumie to nie było takie dziwne, w końcu właściwą mieliśmy mieć za niecałe 2 miesiące.
Zadzwonił dzwonek. Z klas zaczęli wysypywać się ludzie. Zauważyłam, że kolega z fizyki dodatkowej, który mi się strasznie podobał, rówieśnik, usiadł naprzeciwko mnie i zacząć mi się bacznie przyglądać. Nazywał się Kamil, miał błękitne oczy oraz włosy długości do ramion, które były brązowe. Był dobrze zbudowany, a kiedy się uśmiechał, robiło mi się ciepło w sercu. Na próbach do poloneza miałam przyjemność raz z nim być w parze, bo oboje, i nie tylko my, utrzymywaliśmy, że na poloneza przyjdziemy z własnymi partnerami. Nie powiem, marzył mi się z nim polonez, ale nie miałam odwagi do niego podejść i zagadać, zwłaszcza że na pewno miał laskę na boku. Poprawiłam włosy i spojrzałam w stronę drzwi wejściowych, gdyż zaczęli przychodzić ludzie z mojej klasy. Napływali na hol dużymi grupkami. Spojrzałam ukradkiem na Kamila. Wydawał się być smutny i patrzył na mnie z lekkim przestrachem w oczach. Czego on się bał? Zaczęło mnie to nurtować. Podeszła do mnie koleżanka, z którą miałam najlepszy kontakt w klasie – Paulina.
-Maju, idź do niego zagadaj. – szepnęła mi do ucha.
-Czemu miałabym to zrobić? – byłam zaskoczona jej podpowiedzią. W końcu sama mi oświadczyła, że nie będzie mi pomagać w moich sercowych rozterkach i że sama mam sobie radzić.
-Pamiętasz, jak Ci mówiłam, że wiem, kto jest tą dziewczyną, a Ty nie chciałaś wiedzieć?
-Mhm, pamiętam – tak, wspomniała mi o tym kilka tygodni temu, ale co to miało do rzeczy?
-No to czas, żebyś się w końcu dowiedziała. To jesteś ty.
-Hahaha, chyba sobie żartujesz – nie powiem, informacja ta zbiła mnie z tropu. Gdyby nie fakt, że twardo siedziałam na ławce, dawno wylądowałabym na ziemi z głośnym wybuchem śmiechu.
-Właśnie kazał mi Tobie ten fakt przekazać.
-Jakby nie mógł sam podejść do mnie i mi to powiedzieć – burknęłam i zerknęłam znów na niego. Ten się lekko uśmiechnął. Dobra, chyba zaraz padnę na zawał. Nie, w sumie to przede mną koncert, jutro studniówka… Szkoda ominąć tych chwil..
-O się wstydzi – mruknęła mi Pinka.
-Haha, na pewno do niego nie podejdę – tak, byłam zbyt dumna, aby coś takiego zrobić. W sumie to on jest chłopakiem i niech sam się stara o mnie, a nie ja jeszcze będę do niego podchodziła i się go pytała o takie rzeczy! To już była lekka przesada. Zamknęłam na chwilę oczy, aby przypomnieć sobie jeden termin biologiczny. Kiedy otworzyłam powieki, przede mną stał Kamil.
-Cześć.. Czy chciałabyś jutro ze mną zatańczyć poloneza? – rzucił do mnie, zaczerwieniony, zawstydzony i nieśmiały. Boże, ile mam jeszcze emocji wytrzymywać przez te kilka następne dni?! Mam nadzieję, że już nie będzie tego dużo, w końcu moja dawka szczęścia też ma swoje granice.
-Oczywiście. Możemy pogadać po lekcji? – odpowiedziałam.
-W sumie to możemy pogadać i na koncercie… Mam VIP-a – uśmiechnął się.
Zaczęłam dziękować Bogu za Jareda. To na pewno on mi przyniósł tyle szczęścia! Muszę mu zrobić porządne śniadanie w ramach przeprosin za wszystko, co powiedziałam mu złego przez całą naszą znajomość. Potem dotarło do mnie, że mamy razem być na koncercie, razem przeżywać każdą piosenkę, zespół, akcje… Przez chwilę zapomniałam, jak się oddycha, ale w porę opamiętałam się.
-Nie wiedziałam, ze lubisz rocka – w sumie to zdanie było kłamstwem, gdyż doskonale wiedziałam, dzięki fb i znajomym, jaką lubi muzykę, filmy, książki, jakie ma zainteresowania i tak dalej. – Słyszałeś o tej niespodziance na festiwalu?
-Tak, nie mogę się doczekać, kto to będzie! Mam swojego faworyta, ale myślę, że to jest niemożliwe, aby ot tak sobie zagrali koncert, a zwłaszcza w Polsce – zamyślił się. Boże, jak on pięknie wyglądał w tej swojej dumnej pozie… W sumie głupio było mi dalej prowadzić konwersację na siedząco, w związku z czym wstałam. W końcu mogłam porównać, jakiego wzrostu jesteśmy. W sumie Kamil nie był wcale wyższy ode mnie, ledwo 3 centymetry, co mi odpowiadało w zupełności. Włączyłam tryb 3-ego widza i stwierdziłam jego oczami, że pasujemy do siebie. Uśmiechnęłam się do siebie. Potem dotarło do mnie jego zdanie. W sumie kilka zespołów pasowało pod tą charakterystykę, ale wiedząc, że lubi Marsów (mąż idealny!), a pozostałe bandy nie polubił na fb, byłam przekonana, że miał na myśli zacną Trójcę.
-A kogo masz na myśli? – wolałam się jednak upewnić.
-Thirty Seconds To Mars – odparł. Czyli nie pomyliłam się. Punkt dla mnie, ha! – I wiem, że.. – tu ściszył głos – że Ty wiesz lepiej ode mnie – tu mnie zagiął. Niech Ci będzie, remis.
-Jasne, ciekawe, skąd miałabym to wiedzieć – odparłam z lekką ironią, ale w duszy się lekko przeraziłam. Śledził mnie? W sumie miałam go w znajomych na fb, więc miał wzgląd na moje posty opublikowane na tablicy. Ale nie przypomniałam sobie, abym umieszczała coś o Jaredzie!
-Moja mama pracuje na lotnisku, to Cię widziała – zarumienił się znowu. No i się wydało.
-Tylko nie mów nikomu, nie chciałabym, aby się wszyscy dowiedzieli – zadzwonił dzwonek. Przerażona rozejrzałam się po korytarzu. Pani już otwierała drzwi od klasy. – Do zobaczenia na koncercie! – opuściłam mojego towarzysza rozmowy i wbiegłam do pomieszczenia.

___________
Kolejny rozdział prawie napisany, dlatego zdecydowałam się już wypuścić nową część. Mam nadzieję, że będzie Wam się przyjemnie czytać.

PROVEHITO IN ALTUM, FAMILY. <3

1 komentarz: