-Jak tam stres, jest? – spytała
się mnie.
-Jak przed każdym sprawdzianem..
Ech, chcę mieć to za sobą, w końcu tyle emocji mnie dzisiaj czeka… - szepnęłam.
-Powodzenia!
-Dzięki, wzajemnie!
Pani dała nam arkusze. Spojrzałam
na pierwsze pytanie. Było z układu nerwowego, więc szybko cofnęłam się do tego
tematu, aby przypomnieć dany fragment. W skupieniu i ciszy rozwiązywaliśmy
test.
Skończyłam pisać równo z
dzwonkiem. Po raz pierwszy byłam absolutnie pewna 5 z testu. Odpowiedziałam
bezbłędnie na wszystkie pytania, ba, dawałam nawet dodatkowe informacje, które
zdobyłam dzięki rozszerzonym książkom, z których się przygotowywałam do tegoż
testu. Rozejrzałam się po klasie. Prawie wszędzie gościł uśmiech, tylko
gdzieniegdzie było widać smutek bądź rozczarowanie – ale te twarze należały do
osób, które nie chciały zdawać biologii na maturze, a w naszej klasie było ich
doprawdy niewiele. Oddałam test pani i wyszłam z klasy. Przed nią stał już
Kamil.
-Mogę wiedzieć, jakiego koloru
jest Twoja podwiązka? Bo chciałbym założyć pod jej kolor krawat – bąknął. Nie
wiedziałam, ze mu aż tak zależy, aby te rzeczy były tego samego koloru!
Pierwszy raz coś takiego usłyszałam w swoim życiu. Zastanowiłam się chwilę,
jakiego koloru była podwiązka kupowana 3 tygodnie temu. Fioletowa? Nie, nie
cierpię tego koloru. Czerwona? Moment.. Nie, zielona! Ale czy na pewno? Tak, to
niewątpliwie była zielona, w końcu dodatki zrobiłam zielone pod czarną
sukienkę.
-Zielona, ale dam Ci znać na VIP-ach,
gdyż nie jestem pewna – posłałam mu swój czarujący uśmiech. Ach, jaka szkoda,
że nie miałam uśmiechu Jareda, który powalał każdą laskę na kolana! Spojrzałam
na zegarek. Dochodziła 15. – Do zobaczenia! – rzuciłam i wybiegłam ze szkoły, nie
zaczekawszy nawet na odpowiedź chłopaka.
Rzuciłam torebkę na tylnie
siedzenie i ruszyłam. Włączyłam się do ruchu i nastawiłam radio na Eska Rock –
moja ulubiona stacja radiowa, gdyż informowali tam o wszystkich koncertach oraz
dawali naprawdę świetną muzykę. Wsłuchałam się w audycję.
-Dziś, w Łodzi, za 2 godziny,
rozpocznie się festiwal rockowy, gdzie zagrają takie sławy jak Chemiczni, Red
Hoci oraz polskie gwiazdy, czyli Luxtorpeda, Coma i Happysad! Dzisiaj wyciekła
informacja, która zaciekawiła wszystkie media – kto jest tym 6 artystą, tą
niespodzianką? Portale nie milkną od plotek, przecieków i przeróżnych opinii.
Jedni są przekonani, że to będzie Linkin Park, inni dadzą sobie rękę uciąć, iż
Kings of Leon zagra na łódzkiej scenie, zaś niektórzy obstawiają Green Day! Jak
to będzie naprawdę? O tym się dowiemy za 2 godziny, a dla państwa będziemy na
żywo relacjonować, kto i jaką piosenkę gra na scenie zagranicznej! Tymczasem
dzwonimy do naszej zagorzałej słuchaczki, która jest jedną z 20 osób
posiadających VIP-a…. – zadzwonił telefon. Boże, kto co ode mnie chce?
Sięgnęłam po niego i odebrałam:
-Halo?
-Czy przy telefonie Maja vel
ajamowa? – padło pytanie.
-Jasne, to ja. O co chodzi?
-Dzwonimy na żywo z Eski Rock,
jest pani w radio! – świetnie, nie dość, że się spieszyłam, to mi tu jeszcze
dzwonią z radia… Bałam się, że z nieuwagi palnę o Marsach.
-Dzień dobry! Po co państwo do
mnie dzwoni? – starałam się być miła.
-Doszły do nas podsłuchy, że pani
wie, kto będzie tą 6-tą gwiazdą festiwalu…- hahahaha, a skąd ta wiedza? Kamerki
u mnie zainstalowali? No, gdyby zainstalowali, to nie musieliby do mnie
dzwonić… A co, niech Jared ma za wczoraj!
-Wiem. Jest to znany amerykański
zespół, czyli Thirty Seconds To Mars, którzy gościli w łódzkiej Atlas Arenie
1.5 roku temu – podzieliłam się z nimi tą informacją.
-A skąd ta pewność, że oni będą?
Mam nadzieję, że teraz nie zapanował głośny pisk oraz przekleństwa wśród
słuchaczy, w końcu niezbyt dużo ludzi ich lubi, a fani kłócą się o to, kto
porwie koszulkę Jareda.
Nie no, koleś przesadził! Co
prawda, sporo ich hejtowało, ale to też nie była jakaś ogromna liczba ludzi! W
Polsce jest więcej, o wiele więcej fanów aniżeli przeciwników, którzy są od
razu zjadani przez Echelon. I nie były to tylko FG, które chciały mieć
cokolwiek z Jareda!
-Bo mam stały kontakt z Jaredem.
I proszę nie obrażać zespołu, że mało ludzi ich lubi, ponieważ to jest
nieprawda, a stwierdzam to na podstawie faktu, iż na sam koncert wybiera się
ponad połowa Echelonu, które nie pierdolą o zacnych ciuchach Jareda, a idą dla
samej muzyki, a hejtujących jest niewiele i myślę, że pana też by ugodziło,
gdybym powiedziała, że Slayer ssie, co jest nieprawdą. Nie zmienia to jednak
faktu, że poczułby się pan urażony moją wypowiedzią, więc życzę przeprosin dla
mnie i całego zespołu na antenie – dostałam słowotoku. Zdania same mi wypływały
z ust, a z każdym słowem coraz bardziej się nakręcałam. W końcu zamilkłam. Po
drugiej stronie linii i w radiu panowała cisza. W końcu prezenter odezwał się
cichym głosem:
-Przepraszam cały zespół i ich
fanów za to, że obraziłem was… Pani Maju, do zobaczenia na festiwalu! – i
zakończył rozmowę.
Odetchnęłam. Już nie musiałam się
stresować. W radiu puszczono… Echelon. Aż podskoczyłam ze zdziwienia. Piosenka
ze starej płyty, którą mało kto znał… Widać, że prezenter naprawdę się przejął.
Byłam szczęśliwa móc usłyszeć tą zacną piosenkę w radiu. Reszta podróży minęła
mi spokojnie, nikt mi nie przeszkadzał. Rozmyślałam nad tym, co się wydarzyło
na przerwie w szkole. Nie mogłam uwierzyć, że to zdarzenie naprawdę miało
miejsce. Czyżby miało się spełnić marzenie, które czekało na swoją kolej od
ponad roku? Wolałam nie myśleć, aby nie zapeszyć. Co prawda, nie należałam do
ludzi przesądnych, ale w tych sprawach wolałam nie myśleć. Wolałam mieć jasne
myślenie, jakby miało się coś jednak wydarzyć bądź też nie wydarzyć.
Podjechałam pod dom. Przed nim
stał już MarsBus. Wstawiłam auto do garażu i weszłam do domu. W kuchni stał
tata.
-Cześć tato. Shannon i Tomo już
dojechali? – rzuciłam, zadowolona z siebie.
-Tak, przyjechali 2 godziny temu
i ustalają teraz setlistę. Jak Ci poszła biologia?
-Aa, nawet dobrze.
-Słuchaj, musimy porozmawiać… -
zaczął tata. Domyślałam się, co chciał mi powiedzieć. – Nie możesz sobie ot tak
zapraszać do siebie tak sławne osoby, i to jeszcze bez naszej wiedzy. Ja
rozumiem, że chcesz im pomóc, ale pomyśl, że niedługo wszyscy się o tym
dowiedzą i przyleci do nas tłum fotoreporterów – tata najbardziej obawiał się
tych małych ludzi z aparatami. Od urodzenia miał paniczny strach przed aparatami,
fleszami. Jak tylko coś takiego widział w moich rękach, od razu wychodził z
pomieszczenia i uciekał do swojej sypialni, gdzie się zakluczał i siedział tam,
dopóki nie skończę robić zdjęcia. – Możesz ich przenocować ile chcesz, dopóki
nie zobaczę ani jednego fotoreportera.
-Dobrze tatku, zrozumiałam. Mogę
iść pozałatwiać swoje sprawy?
-Owszem.
Wyskoczyłam z domu i dopadłam
busa, na którym było pełno marsowych naklejek. Chłopaki nigdy nie obklejali
swoich busów, ale teraz widocznie naprawdę brakowało im tych koncertów, że
chcieli pokazać, iż oni są tu, w Polsce. Biedacy, nie wiedzą, że słuchacze eski
rock wiedzą o ich udziale w koncercie. Zaczęłam zdrapywać naklejki, kiedy z
pojazdu wyskoczył kierowca, którego wcześniej przeoczyłam. Mężczyzna był ciut
wyższy ode mnie, miał wylewający się brzuch ze spodni i spocony podkoszulek,
mimo że na dworze było chłodno. Nie miałam pojęcia, skąd go Marsi wytrzasnęli.
-A panienka co, zbiera sobie
gadżety do domu? Won mi, poszła! – miło mnie wita. Rozumiem, że mnie nie zna i
nie wie, iż to u mnie zatrzymali się Marsi, mimo to jego kultura wobec innych
powinna być ciut wyższa.
-Ja mieszkam w tym oto domu –
wskazałam na swój dom.
-Jasne, ja zaś nazywam się Kurt
Cobain – wziął papierosa do ust i go zapalił. Wtedy miarka się przebrała,
ponieważ nienawidzę, kiedy ktoś pali, i to w sposób olewacki, przy mnie.
Rzuciłam się na niego i zaczęłam go okładać pięściami.
Papieros wypadł z ręki
zaskoczonego mężczyzny, który bronić zaczął się dopiero po 5 sekundach. Odskoczyłam
od niego i wzięłam oddech.
-No, zmęczył się fan girls? Do
mamusi lecisz? – nabijał się.
Byłam tak wściekła, że w cholerę
poszły wszystkie sposoby opanowania się i ponownie się na niego rzuciłam. Niby
odparował moje 2 pierwsze ciosy, ale nie przewidział, że mogę zacząć gryźć go w
obojczyk. Kopnęłam go z całej siły w miejsce intymne. Kierowca osunął się na
ziemie z wyrazem bólu na twarzy, łapiąc się za krocze. Już miałam zamiar kopnąć
go w brzuch, kiedy usłyszałam głos Jareda:
-Maja, przestań! To nasz jedyny
kierowca, któremu ufamy!
Odwróciłam się. Wokalista stał na
schodach przed drzwiami wejściowymi. Za nim stało dwóch mężczyzn, których
widziałam po razy pierwszy w życiu, mimo to znałam ich doskonale. Po lewej
stronie stał Tomo – był najniższy z całej trójcy. Włosy miał opuszczone, które
sięgały za jego ramiona. Oczywiście na twarzy był nienaganny zarost, dzięki
któremu Tomo nabył sympatię Echelonu. Shannon był wyższy od Tomo, ale niższy od
swojego brata. Na nosie miał okulary – pewno znowu był upity. Od koncertu w
Łoży nie zmienił się. Nadal miał swój nieogar na głowie oraz lekki zarost.
Jedynym dodatkowym elementem była małpka, która siedziała na jego ramieniu i
patrzyła się na mnie, jedząc banana. Małpkę też znałam – Rippley. Została ona
sławna dzięki VyRTowi. Cała Trójka patrzyła się na mnie z szeroko rozwartymi
ustami.
-To poszukajcie innego, ten nie
będzie w stanie dzisiaj pojechać – wskazałam na mężczyznę, który już władowywał
się do busa, mając w planach odjechać stąd jak najszybciej. – Hola, panie,
autobus zostaje – podeszłam bliżej wyjścia. Mężczyzna spanikował i wyleciał
tylnimi drzwiami. Pobiegł na najbliższy przystanek autobusowy.
-I gdzie ja teraz znajdę
kierowcę?! – zaczął lamentować Jared.
-Nie
martw się, moja mama nas poprowadzi – mama kochała przewozić ludzi, sama kiedyś
pracowała jako kierowca autobusu. Zawsze miewała kaprysy, które od razu
wkładała w życie, dzięki czemu w naszym domu bywało ciekawie. Nigdy się nie
nudziliśmy. Mama potrafiła w środku nocy nas obudzić i poinformować, że bawimy
się w podchody z sąsiadami. – Ale pomóżcie mi zdrapać te głupie naklejki. Ja
wiem, że wy się cieszycie, iż dzisiaj będziecie grać… Ale nie róbcie takiego
rozgłosu, tata nie chce, aby wszyscy wiedzieli, że tutaj chwilowo mieszkacie.
_____________________
Ciągle mam wrażenie, że za bardzo się rozpisuję nad scenami i nie umiem przechodzić szybko czasowo, dlatego 2.5 dnia mam opisane na 40 stronach już. ;__;
Dzięki, że jesteście. ; )
Niesamowicie piszesz, cały czas czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńObiecałam, że się zapoznam, więc się zapoznaję. Postaram się tak pokrótce skomentować każdy wpis.
OdpowiedzUsuńProlog w pewnym sensie intrygujący, choć nienawidzę Closer to the edge. Było tam trochę powtórzeń, parę nieciekawych zdań, ale ten pierwszy wpis od strony merytorycznej z pewnością zachęca do przeczytania dalszych części, by dowiedzieć się, co się stało i dlaczego Jared aż tak bardzo zraził się do swojej piosenki.
Przeczytałam pierwszy rozdział i niestety jestem rozczarowana. Zupełnie nie podoba mi się fabuła, gdzie Jared czy inni członkowie zespołu nawiązują wielką przyjaźń z nastoletnią fanką i to jeszcze z Polski. Nie, nie dlatego, że to jest nierealne ( bo przecież opowiadania to nie życie i tu można puścić sobie wodzę fantazji) chodzi tylko o to, że taki schemat mi się po prostu nie podoba. Plus zbyt wiele kolokwializmów, główna bohaterka taka harda, buntownicza, bogata nastolatka, która rzuca mięsem dookoła, nie lubię niestety tego typu postaci. I jeszcze to "Dziadu", przepraszam, ale dla mnie to jest nie do strawienia.
Zabrałam się za dwójkę, ale niestety, taki klimat mnie nie kręci. Nie twierdzę oczywiście, że opowiadanie jest złe, czy coś, po prostu nie trafiłaś w mój gust i tyle. Nie spodobała mi się ta "elokwencja", że tak to ujmę rodziny głównej bohaterki. Posługują się w domu pięcioma języki, mają tam wszystko, co najlepsze, nie, kompletnie to do mnie nie trafia. Plus motyw zauroczenia Jareda młodziutką dziewczyną też do mnie nie przemawia. No, ale jestem zdania, że nie ma, co się sugerować początkami, bo wielu się na nich wykłada, więc idę dalej.
Trójka niestety nie zmieniła mojego nastawienia, plus to chwalenie się vipowskim biletem z podkreśleniem ceny i myśl o zabraniu braci Leto na studniówkę, nie kompletnie tego nie kupuję.
Liczyłam, że w czwórce się wyjaśni ta cała awersja do CTTE, ale niestety się przeliczyłam. Nadal żadnych zmian w moim nastawieniu.
Piątka, najpierw scena w szkole, czego nie cierpię plus ten telefon z radia. Niby skąd oni wiedzą, że ona posiada takie informacje? Kurcze, wybacz ale dla mnie Majka to klasyczna Mary Sue. Nie potrafię się przekonać ani do niej, ani do jej historii. Wszystko jest dla mnie zbyt idealne, zbyt cukierkowe (jedynym głosem rozsądku jest tu dla mniej ojciec, który mówi o tym, że nie powinno się spraszać do domu sławnych, obcych ludzi). Mimo iż prolog zapowiadał jakąś głębie, ja tej głębi tu nie dostrzegam. Może tam jest, a ja po prostu jej nie widzę, bo mam inną wrażliwość, inny gust, czy cokolwiek innego. Po prostu to nie jest historia dla mnie, co nie oznacza, że nie może się podobać innym. Po prostu mam już jakoś tam wyrobiony gust i naprawdę bardzo ciężko mnie zadowolić, tak więc noł ofens i jeśli kochasz pisać to pisz dalej, rozwijaj się i nie oglądaj się na innych :)