wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 19. "Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedy wkładałam mu słuchawkę z powrotem do ucha, a ja się odsunęłam do niego i zaczęłam tańczyć w rytm kaczuchów."

Shannon zaczął wystukiwać na bębnach „Birth”. Na sali zapadła cisza, wszyscy w napięciu oczekiwali na rozwój wydarzeń. Jared stał koło mnie i patrzył przed siebie, trzymając nerwowo mikrofon w dłoni. W pewnym momencie przyłożył go sobie do ust i zaczął śpiewać, a mnie przeszły ciarki. Wszyscy zgromadzeni fani zaczęli wpierw piszczeć, a później śpiewać z Jaredem. Po kilku sekundach, wciąż śpiewając, Leto wyszedł na scenę. Przywitały go radosne okrzyki. Niewzruszony stanął pośrodku i kontynuował piosenkę. Zapadły ostatnie nuty i cała sala na chwilę zamilkła, po czym poleciała kolejna piosenka - NOTH. Jared latał po scenie w tą i z powrotem, aż miło było patrzeć na tego człowieka, ile energii i wkładu daje w to, aby jego show było jedyne i niepowtarzalne. Ta piosenka była tak mega pozytywna, że wszyscy ludzie skakali, śpiewali i śmiali się razem z zespołem.
-Witaj Polsko na naszej nowej trasie Love Lust Faith and Dreams! – zawył Jared do mikrofonu po skończonej piosence, uśmiechając się do ludzi. – Miło jest być znowu wśród was, patrzeć na wasze szczęśliwe twarze! Chcecie kolejną nową piosenkę?
-Taaaaaaak! – zawył tłum.
-Nie słyszę!
-Taaaaaak! – wrzasnęli jeszcze głośniej.
-No to macie! Conquistador!
Wszyscy bawili się wyśmienicie na koncercie. Następnie był End of All Days, po czym zabrzmiały dźwięki do Fallen. Ludzie krzyknęli z zachwycenia. Nikt nie spodziewał się starej piosenki, a już zwłaszcza tej! Niektóre osoby płakały ze szczęścia, móc usłyszeć tą piosenkę na żywo. Wszyscy ochoczo śpiewali z Jaredem. The Mission również spowodowało wiele łez szczęścia.
-Teraz piosenka, do której kręcimy teledysk w stylu CTTE! Do Or Die! – zapowiedział zachwycony polską publicznością Jared. – Czy Polska umie się bawić?
-Taaaaaaak! – tym razem wszyscy głośno wrzasnęli, tańcząc, skacząc i piszcząc.
-Z tymi piskami to trochę niżej, bom już stary i głuchota mi znana…
Wszyscy się zaśmiali, bo nikt nie uważał Jareda za starego ze względu na jego dość młody wygląd.
-Tej, to nie jest śmieszne! – oburzył się lekko Leto. – Podajcie mi tą flagę!
Wszyscy wpadli w zachwyt, kiedy na scenę wniesiono ogromną polską flagę na kiju. Pojawiło się kilku kamerzystów, jedni stali przy zespole, inni przy publice. Wszyscy zaczęli się bawić i śpiewać z Jaredem, a ten wywijał flagą na lewo i prawo. Miałam łzy szczęścia w oczach, widząc, jak bardzo Polska będzie widoczna na teledysku, bo jak inaczej tłumaczyć obecność tylu kamerzystów? Przy nagrywaniu CTTE było o połowę mniej niż teraz. No chyba że Jared postawił na perfekcję w każdym centymetrze.
-Przetłumaczcie LLF+D po polsku! – zawołał do polskiej publiczności po piosence.
Zaczął się ogólny harmider, każdy próbował się przekrzyczeć.
-Nie nie nie, źle to robicie! – krzyknął smutny. – Po kolei… Love?
-Miłość!
-Lust?
-Żądza!
-Faith?
-Wiara!
-Dreams?
-Marzenia!
-To teraz wszyscy razem! Love Lust Faith and Dreams!
-Miłość żądza wiara i marzenia! – krzyknęli Polacy, tym razem udało się wszystko idealnie zgrać.
-Jestem z was dumny! – pochwalił moich rodaków wokalista. – Były same energiczne piosenki, teraz czas na trochę smętów.
City fof Angels, Northern Lights, przy którym wszyscy płakali, włącznie z Jaredem, który ukradkiem otarł łezkę, Bright Lights, From Yestaerday. Shannon i Tomo zniknęli, a Jaredowi przyniesiono akustyczną gitarę. Przy schodzeniu ze sceny perkusista prawie mnie przewrócił, popychając dla jaj do tyłu.
-Znajdę Cię i zabiję! – krzyknęłam za nim.
Zaśmiał się i pokazał mi środkowy palec, na co ja wytknęłam mu język. Poszedł z Tomo się odświeżyć, ja natomiast wróciłam na miejsce obok Emmy i oczekiwałam na set akustyczny Jareda. Wiedziałam, że zacznie The Killem. Emma nagle zniknęła i pobiegła gdzieś na tyły z zaniepokojeniem na twarzy. Leto poprawiał sobie pasek od gitary i lekko ją stroił, a obok mnie wyrósł Shannon z ręcznikiem zawieszonym na szyi.
-Co się dzieje? Czemu nie odpoczywasz? – zapytałam się go zdziwiona.
-Ochrona ma problem, jakaś blondi przekupiła jednego i kręci się tu gdzieś za kulisami – odpowiedział mi zaniepokojony, rozglądając się po kątach na scenie.
-Nie mów, że sądzisz, że to jest…. – nie dokończyłam zdania.
-Tak, to Aśka, opis się zgadza do jej postaci – zmartwił się. – Mam nadzieję, że nie zabije mi brata.
-Czemu nie przerwiecie koncertu?
-Jared nigdy na to nie pójdzie. Już wie, że gdzieś ona się czai, jest na baczności, tak samo jak my.
Podczas naszej rozmowy wokalista zaczął w końcu grać The Kill. Nie rzucił się w publikę, jak to miał w zwyczaju, tylko stał i śpiewał. Ludzie szeptali między sobą zdziwieni, bo jak to, on się nie rzucił? Nie skupiałam się jednak na piosence tylko razem z Shannonem obserwowałam bacznie całą scenę. Podbiegła do nas Emma.
-I co, wiadomo już, gdzie może być? – zapytałam się.
-Niestety, wszystko przeszukaliśmy za kulisami, w pokojach stoi ochrona na wszelki wypadek, ale nikt nic nie wie.
-Poczekajmy na rozwój wydarzeń, tylko to nam zostało – westchnął zrezygnowany Shannon.
Piosenka się skończyła, a ludzie zaczęli wrzeszczeć swoje piosenki, które miałby zagrać. Leto posłuchał ich przez chwilę, po czym powiedział:
-Mam tu za kulisami taką jedną dziewczynę, która bardzo kocha Buddhę. To dla Ciebie! – zawołał.
Krzyknęłam cicho z radości. Nie wierzyłam, że moja ukochana piosenka jest zadedykowana właśnie mnie! Byłam tak szczęśliwa, że zapomniałam o Aśce, która mogła w każdej chwili się pojawić i coś zrobić Jaredowi. Przed dialogiem, podczas śpiewania jeszcze „Buddha for Mary”, złapałam przerażona Shannona za dłoń.
-Co jest? – zapytał się, zdezorientowany.
-Słowa piosenki, pierwsza odpowiedź dziewczyny… - szepnęłam.
-To co z nią? – Jared zaczął śpiewać „He Said..”
-Jest tam przecież „Will you rape me now?”
-O kurwa – krzyknął głośno Shannon.
I wtedy na scenie pojawiła się ona – Aśka. Wyłoniła się zza perkusji Shannona. Miała całe potargane włosy i obłęd w oczach. Zaczęła podchodzić do Jareda, który, nieświadomy tego, kto za nim stoi, zaczynał kwestię dziewczyny. Kiedy doszedł do „rape me now” Asia rzuciła się na niego od tyłu. Staliśmy jak wmurowani, nie mogąc ruszyć mięśniami, aby mu pomóc. Jared upuścił gitarę na ziemię, chwytając za ręce dziewczyny, które oplatały jego szyję. Kiedy odwrócił się do niej, Asia zaczęła zszarpywać z niego ubranie.
-Shannon, ona nie chce go zabić, ona chce go wyruchać – zaśmiałam się, chociaż na miejscu Jareda do śmiechu na pewno nie było. – Chcę to zobaczyć!
Shannon popatrzył się na mnie jak na wariatkę.
-No co? Jestem ciekawa, co zrobi diva – broniłam się.
Pokręcił tylko na to głową, stojąc jednak nadal obok mnie.
Asia dorwała się do jego spodni i szybko mu je ściągnęła, zostawiając samego w białych majtkach. Publiczność stała przerażona, nie wiedząc, co się dzieje i co robić. Jared próbował wydostać się z jej objęć, z marnym skutkiem. W oczach Asi można było dostrzec szaleństwo i żądzę. Miała gdzieś, że obserwuje ją ponad 15 tysięcy ludzi, a wszystko zostanie wrzucone do Internetu. Zaczęła ssać usta Jareda.
-Dobra, nie chcę na to patrzeć, zmieniam zdanie, to jest obrzydliwe, nie chcę oglądać jego fiuta – wzdrygnęłam się, zamykając oczy.
Shannon wyszedł na scenę i złapał Aśkę w pasie. Publiczność zaczęła bić brawo, kiedy on ją odciągał od swojego brata. Blondynka jednak nie dawała za wygraną, próbowała wyszarpać się z objęć perkusisty, a kiedy zrozumiała, że ma zbyt mało siły, aby jej się to udało, rzuciła się na niego ze swoimi pazurami. Zaskoczony Shannon zawył z bólu i ją puścił, na szczęście przybiegła już ochrona w postaci 4-osobowej ekipy i zgarniała ją ze sceny. Asia nadal próbowała walczyć, jednak przeciwko 4 dorosłym mężczyznom nie miała żadnych szans. Shannon podszedł do brata i pomógł mu wstać. Ten podciągnął spodnie, zapiął rozporek i popatrzył ze smutkiem na swoją rozdartą i już całkiem bezużyteczną koszulę.
-Maja, podaj mu nowy ciuszek – Emma podała mi nową koszulkę.
Wbiegłam na scenę i podałam ciuch Jaredowi. Uśmiechnął się do mnie, a ja z perkusistą zeszłam ze sceny. Wokalista wdział na kark nową koszulę i podniósł gitarę, sprawdzając, czy jest w jakimś stopniu uszkodzona. Na szczęście nic jej się nie stało i z powrotem założył ją na siebie.
-Chcemy porozmawiać z panią Asią? – zapytał się publiki.
-Tak – przez tłum przeszedł ledwo słyszalny szept, którzy byli zagubieni i zszokowani tym, co się przed chwilą przed nimi odegrało.
-Zapraszam na scenę! W asyście ochrony! – rzucił Jared, poprawiając sobie włosy i uśmiechając się do ludzi.
Aśka wróciła na scenę w towarzystwie 2 silnych panów z ochrony. Na widok Jareda zaczęła wyrywać się, aby móc dokończyć swoje dzieło, które zaczęła.
-Emmo, podaj proszę pisak – rzucił bezgłośnie do nas.
Od razu pobiegła szukać danej rzeczy, jakby nie była zdziwiona prośbą Leto. Obok mnie i perkusisty stanął Tomo.
-Asiu, ty piękności moje, mówiłem Ci coś o zakazie zbliżania się do tego miejsca dzisiejszego dnia? – zapytał się najbardziej słodkim i niewinnym głosem, na jaki było go stać.
-Tak, ale ja Cię kocham, i Ty mnie kochasz, wiem o tym! – zawyła Aśka.
-Czemu więc złamałaś mój zakaz? – Leto zachowywał się, jakby nie usłyszał poprzedniego pytania.
-Bo Cię kocham! – kontynuowała swój lament Asia. Widziałam, w jaki sposób patrzy na niego, jakby chciała zaraz zerwać z niego wszystkie ubrania i gwałcić dopóki któryś z nich nie umrze. Oj, nie podobał mi się ten wzrok zupełnie.
-Jakbyś kochała, to byś tego nie zrobiła – powiedział Jared. – Och, gdybyś nie weszła i mnie usłuchała to na pewno dzisiaj byś się ze mną kochała! – zawołał teatralnie płaczliwym tonem. – Niestety nie mogę Cię w ten sposób wynagrodzić, więc zrobię to w inny sposób.
O co mu chodziło? Popatrzyłam na Shannona, który wzruszył tylko ramionami i dalej obserwował to, co się działo na środku sceny. Publiczność również siedziała cicho, nie komentując nic. Minęła nas Emma z czarnym markerem w dłoni. Podała pisak Leto i wróciła do nas, stając obok Tomo. Jared wziął w dłoń marker i zaczął się nim bawić, oblizując swoje wargi, chcąc spowodować u swojej ofiary większe pożądanie i ochotę na niego.
-Czas, abyś otrzymała swoją karę – szepnął, zbliżając się nad jej twarzą.
Asia mdlała, myśląc, że Jared ją zaraz pocałuje. Ten jednak wcale nie miał tego na myśli. Zdjął skuwkę z pisaka i przybliżył go do twarzy Asi. Nie widziałam, co rysował, bo zasłonił jej twarz całym swoim ciałem. Kiedy od niej odszedł, zaśmiałam się. Na twarzy Aśki wyrósł piękny, owłosiony czarny kutas, pod którym był podpis Jareda.
-Karny kutas za chujową postawę! – zawołał Jared.
Asia chyba zrozumiała w końcu, ze jej zachowanie było nieodpowiednie, wręcz niedopuszczalne, i z zawstydzeniem opuściła głowę na swoją klatkę piersiową. Leto wstał z klęczącej pozycji i ukłonił się w akompaniamencie gorących braw od swoich fanów. Aśkę wyprowadzono za kulisy, a Jared zawołał Shannona i Tomo, aby ci wrócili na swoje miejsca, coby móc dalej kontynuować koncert.
Na szczęście dziewczynę wyprowadzano z drugiej strony, więc nie musiałam patrzeć jej w oczy i widzieć nienawiść do całego świata. Nie wiedziałam, czy to poskutkowało i w końcu uspokoi się ze swoim FG wobec Jareda, jednak miałam nadzieję, że choć trochę się opamięta i wyciągnie jakieś wnioski z tej sytuacji. Nie było mi jej szkoda, ba, takie zachowania trzeba tępić w najgorszy możliwy sposób i ja to popierałam całym swoim sercem. Ile to razy na grupie, wydarzeniu, forum, kłóciłam się z resztą ludzi, którzy byli tak bardzo zaślepieni w zespół, że nie docierało do nich to, co piszę, mieli to serdecznie w dupie. Ja byłam jedna z nielicznych osób, które starały się zmienić zachowanie polskiego fandomu Marsów, niestety w 99,99% przypadkach bezskutecznie. Mało tego, stałam się obiektem hejtowanym, jeździły po mnie zaślepione w urodę wokalisty fanki nie przejmując się, że niektóre słowa i czyny mogą doprowadzić do płaczu u mnie. Tak, czasami miałam słabsze momenty i po kolejnej, bezowocnej i bardzo bolesnej dla mnie dyskusji nie wytrzymywałam i po prostu płakałam. Ostatnio ograniczyłam bardzo wejścia do tych wszystkich fandomów z prostego powodu – nie miałam czasu. Matura, Marsy, studniówka i te wszystkie sprawy spowodowały, że niewiele się udzielałam. Rozmowy z Jaredem pomogły mi, odnalazłam w nich sposób na przetrwanie wojny z FG. Pod moją nieobecnością w Internecie dowództwo nad hejtowaniem zachowania przejęły osoby, z którymi wspólnie się wspierałyśmy i jednoczyłyśmy przed tym całym nowym chorym pokoleniem Marsów.
Nie mówię, że wszystkie takie były, te z nowego pokolenia, tj. ślepo zapatrzone w Marsów, Jareda, robiące wszystko, co oni tylko powiedzieli. Nie, były dojrzałe osoby, które po kilku tygodniach siedzenia w PE dostrzegały te całe okrucieństwo, jakim jest więź Echelon-Marsy. Nie stały po niczyjej stronie, rzadko się odzywały na grupach, a jak już to robiły to dawały od siebie mądre komentarze. Niestety „gimbaza” nie potrafiła dostrzec tego ukrytego przekazu i hejtowała również tych neutralnych, przez co odstraszała od siebie ludzi, którzy przestali się odzywać.
Kiedyś to była rodzina, można było FG z umiarem, każdy wiedział, kiedy kończy się ta granica, której nikt nie ustalał, ale podświadomie wyczuwaliśmy, gdzie ona się kończy. Dzisiaj PE, i pewnie nie tylko PE, podejrzewam, że i reszta fandomów borykała się z tym samym problemem, był siedliskiem nastolatek piszczących na widok prawie nagiego zdjęcia Jareda, spamujących wszędzie bezsensownymi postami treści „robiłam kupę w centrum handlowym a w radio leciało do or die, tak cudownie było mi srać!” Niestety to nie jest wymyślony cytat, taki miał miejsce na pewnej grupie, gdzie wywiązała się kłótnia na kilka dni, ponieważ jedne broniły danej osoby, przecież to takie święte i ważne wydarzenie, a drugie wyrażały swoje rozczarowanie postawą dzisiejszej młodzieży.
Smutno było przeglądać to wszystko, jednak nie poddawałam się, ciągle miałam nadzieję, że w końcu przestaną tak pisać, zmienią się, a wówczas wrócimy do starych czasów, gdzie panowała prawdziwa rodzinna atmosfera.
Podczas tych rozmyślań nie słuchałam Marsów, co grają, a kiedy zobaczyłam, że Emma zniknęła, przerwałam swoją zadumę na temat naszego polskiego fandomu Marsów i uniosłam głowę do góry zaciekawiona, co się dzieje. Nic się nie działo na szczęście strasznego, to tylko Jared wybierał na scenę ludzi do Up In The Air. Ludzie przeciskali się przez wąskie wejście na scenę, byleby tylko w wielkiej euforii znaleźć się na scenie i spełnić swoje największe marzenie życia. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedziałam, co to znaczy być na scenie. Jared gadał cały czas do mikrofonu, Tomo stroił sobie gitarę a Shannon odwrócił się do mnie na chwilę. Popatrzył na mnie, uśmiechnął się szeroko i wskazał głową narastający tłum, abym dołączyła. Uniosłam kciuk do góry i ruszyłam na środek sceny. Przy mijaniu perkusisty ten lekko mnie popchnął, a ja zdezorientowana poleciałam na ochronę (nie tyle ochrona co człowiek z ekipy mars crew, który miał za zadanie ochraniać Shannona przed ewentualnym dzikim tłumem fanek). Na szczęście nie poleciałam jakoś mocno, dzięki temu nie upadłam z mężczyzną na ziemię. Odwrócił się do mnie z pytającym wzrokiem, uśmiechnęłam się do niego, że nic się nie stało, odwróciłam się do Shannona i pokazałam mu środkowy palec, a ten wytknął mi język, wziął nowe drumsticki i zaczął je testować w swoich dłoniach. Westchnęłam ciężko i stanęłam na przedzie, bo tak mnie tłum wypchnął, mimo ze wcale nie chciałam się tam znaleźć. Jared odwrócił się, uśmiechnął się do mnie szeroko i rzucił do tłumu:
-Jesteście gotowi?
-Taaaaaaaaaaaak! – wrzasnęli wszyscy zgodnie, czując dreszcz podniecenia. Atmosfera zaczęła i mi się udzielać, w końcu trzeba uciec myślami od tej niewesołej atmosferze panującej na co dzień w grupie.
Jared zaczął śpiewać, a ludzie skakać i tańczyć. Dołączyłam do nich, czując, jak rozpiera mnie energia. Kochałam móc się wyżyć na koncercie, wyszaleć, wybawić, wytańczyć.. To było takie piękne! W pewnym momencie Jared się do nas zbliżył, złapał mnie za rękę i wyciągnął na środek swojego wybiegu, aby ze mną zatańczyć. Popatrzyłam na niego, po czym przyszedł mi do głowy iście diabelski plan. Pochyliłam się w stronę jego ucha, wyjęłam słuchawkę i wrzasnęłam z całej siły:
-Rób to co ja!
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedy wkładałam mu słuchawkę z powrotem do ucha, a ja się odsunęłam do niego i zaczęłam tańczyć w rytm kaczuchów. Najpierw palce, potem łokcie (imitacja skrzydełek), zakręcenie zadem, klaśnięcie w dłonie i od nowa. Jared się uśmiechnął, i, nie przerywając śpiewania, jedną ręką powtarzał po mnie gesty (nie klaskał w dłonie tylko uderzał w swoje udo). Ludzie, lekko zdezorientowani, ze śmiechem na twarzach dołączyli do nas i wkrótce cała atlas arena bawiła się świetnie, tańcząc kaczuchy do UITA. W pewnym momencie zamilkła muzyka.
-Kucnijcie, kucnijcie, kucnijcie! – rzucił Leto do mikrofonu, kucając.
Dołączyłam do niego, jak i reszta tłumu.
-Na muzyce wszyscy skaczemy, próbujemy dosięgnąć nieba! – rzucał rozentuzjazmowany Leto.
Wszyscy czekali w niecierpliwości, jak w końcu poleci muzyka, żeby móc powstać, bo trzeba przyznać, że takie kucanie w tym tłumie musiało być cholernie niewygodne. Popatrzyłam na wokalistę, który zamknął oczy, skupiając się całym sobą na wykrzyczeniu fragmentu piosenki, aby móc wstrzelić się idealnie w rytm, zsynchronizować z muzyką.
-TAKE NO MOOOOOOOOOOOORE! – wyrzucił w końcu z siebie, wystrzeliwując w powietrze. Wszyscy podskoczyliśmy i razem dokończyliśmy piosenkę, tym razem już bez szaleńczego tańca kaczuchów.
-Dziękuję, Polsko, za to, że jesteście! – rzucił Jared, kiedy zamilkły ostatnie brzmienia piosenki. – Znowu mogłem poczuć, że żyję. Jesteście zajebiści. Kocham Was! – rzucił po polsku, i w głośnym akompaniamencie pisków i krzyków zszedł ze sceny, kierując się ku garderoby.
Shannon wstał od perkusji i podszedł do mnie, ponieważ nadal znajdowałam się prawie na samym końcu wybiegu. W ręku trzymał drumsticki. Stanął obok mnie i zaczął rzucać w tłum. Wyjęłam telefon i zrobiłam kilka zdjęć, najpierw tłumowi, potem Shannonowi a na końcu ludziom, którzy stali jeszcze na scenie, czekając, żeby móc zejść.
-Shanny, może daj komuś pałeczkę, kto stał na scenie? – zaproponowałam widząc, że niektóre osoby tęsknie patrzyły w naszą stronę.
Perkusista popatrzył do mnie i uśmiechnął się.
-Żal Ci ich? Przecież spełnili swoje marzenie, znaleźli się na scenie.
-No ale wiesz, ludzie lubią kolekcjonować jakieś pierdoły… I niektórym na pewno jest smutno, że poszli na scenę zamiast wyczekiwać na drumsticka. Czasami ludzie wolą kolekcjonować pamiątki w postaci materialnej aniżeli wspomnienia, w końcu myśli, pamięć to ulotna rzecz, w każdej chwili możemy dostać czyszczenia pamięci i wówczas o koncercie będzie nam tylko przypominała rzecz materialna, zdobyta podczas niego… - westchnęłam. Powiedziałam mu to, ponieważ rozmawiałam kiedyś z koleżanką, która była na Marsach, ale nic z tego nie pamięta, bo straciła kawałek wspomnień po dość ciężkim wypadku samochodowym, w jakim uczestniczyła 5 dni później. O tym, że była na koncercie, uświadamia jej spojrzenie na ścianę, gdzie przyklejone było piórko Jareda od gitary, złapane bodajże na CLMF.
Kiwnął tylko głową, że rozumie, i podszedł z ostatnimi sztukami pałeczek do stojącego tłumu na scenie, po czym z uśmiechem wręczał każdej osobie pamiątkę. Ludzie mdleli w oczach, gorąco mu dziękowali, a kiedy wręczał ostatnią sztukę mojej koleżance, Adzie, która przez pewien czas była w moim „teamie” ale zrezygnowała, bo ludzie zniszczyli jej z deka psychikę, ta się uśmiechała szeroko do swojego ukochanego idola, a z łez leciały jej ogromne łzy. Nie była w stanie powiedzieć żadnego słowa. Wykorzystałam sytuację, że stałam blisko Shannona, i niby niechcący szturchnęłam go lekko, dając do zrozumienia, żeby zrobił krok do przodu. Shannon, na szczęście człowiek szybko łapiący ukryte gesty i znaki, pochwycił dziewczynę w swoje szerokie ramiona. Objęła go i zaczęła płakać mu w ramię. Popatrzyła na mnie i podziękowała mi bezgłośnie, bo wiedziała, że po części to ja doprowadziłam do takiej, a nie innej sytuacji. Uśmiechnęłam się do niej szeroko i dałam znak, żeby puściła perkusistę i ruszyła do wyjścia. Zrobiła to, wydusiła w końcu z siebie „dziękuję, Boże, dziękuję, kocham Cię, jak każdego Marsa, dziękuję!”, po czym szybko ruszyła w stronę schodów, ponieważ mars crew zaczęło się na nią groźnie patrząc, przyciskając do swojego serca z całych sił drumsticka.
-Kocham takie momenty – rozczuliłam się, kiedy Shannon spojrzał na mnie.
Na scenie już nikogo nie było poza technicznymi, którzy zaczęli pomału zwijać sprzęt.
-Czasami tak fajnie dać komuś tą drobną radość – uśmiechnął się do mnie. – Chodźmy do garderoby, zaraz m+g, będzie ciekawie.
-Czemu ciekawie? – zainteresowałam się.
-Wiesz, jak często są różne ewenementy? Pominę oczywiście normalnych i FG. Czasami mamy przebierańców, pomyleńców, dziwnych ludzi, osób, które za bardzo tryskają radością. Bywało i tak, że bali się nas dotknąć, bo gdzieś wyczytali, że przenosimy choroby zakaźne. Oczywiście rzucamy się wtedy na delikwenta – zachichotał.
-Złe z was stworzenia – nie dołączyłam do śmiechu perkusisty. Dobrze, że w ostateczności nigdy nie kupiłam m+g, chociaż było mnie stać. Przynajmniej nie zapamiętali mnie jako kolejnego dziwoląga, który, dajmy przykład, nic sobie nie robi z tego, że stoi obok zespołu, który kocha ponad całe swoje życie. – Mam nadzieję, że nie kpiliście jawnie z osób, w ich towarzystwie, tylko robiliście to między sobą?
-Majka, spokojnie, nie chcemy, żeby fani się od nas odwrócili… - rzekł poważny już Shannon. – Co Cię dzisiaj ugryzło?
-Ty mnie nawet nie znasz, czemu sądzisz, że dzisiaj tylko tak się zachowuję? Może taka jestem cały czas? – miał rację, coś mi dzisiaj biło. Może zbliżający się okres? Nie, to niemożliwe, nigdy nie miałam aż takich huśtawek nastroju… Swoje dziwne zachowanie przypisałam ostatecznie dzisiejszym wydarzeniom, w końcu tyle rzeczy się stało, tak gwałtownie przeskoki w humorze… Pocieszałam się, że jutro będzie lepiej, nie wierzyłam, żeby było gorzej.
Shannon złapał mnie za rękę, powodując, że zatrzymałam się, i przyciągnął ku sobie, obracając mnie, aby móc widzieć moją twarz.
-Dlatego chcę Cię poznać – wyznał, i zanim wyszłam z szoku, puścił moją dłoń i zniknął w garderobie.
Stałam wmurowana w ziemię. Ja pierdolę, co się działo? Dlaczego tak nagle Shannon chce mnie dokładniej poznać? O co kurwa chodzi? Nie miałam już siły myśleć, tego było dla mnie za dużo. Przełożyłam ten problem na dzień jutrzejszy, a sama skierowałam się do niewielkiego pokoju służącego za zaplecze mars crew, aby lekko się odświeżyć przed czekającą mnie pracą.
Weszłam do środka, podeszłam do umywalki, odkręciłam kurki i z kranu poleciała orzeźwiająca woda. Nabrałam jej trochę w swoje dłonie i opukałam twarz. Na szczęście dzisiejszego dnia całkowicie zrezygnowałam z makijażu, ponieważ wiedziałam doskonale, że na koncercie on i tak niedługo mi się utrzyma w nienagannym stanie. Zakręciłam wodę i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Patrzyła na mnie zmęczona twarz z worami pod oczami, na szczęśnie nie wskoczyły mi żadne niedoskonałości. Podziękowałam Bogu w duchu za to, że mi oszczędził dzisiaj tego bolesnego etapu dojrzewania. Poprawiłam włosy, które zdawały się sterczeć każdy w inną stronę, zawiązałam na czubku głowy w ciasnego koka i wyszłam z pokoju, gasząc po sobie światło. Zawsze mnie irytowało, ze ludzie zapominali po sobie wyłączyć lampy, przecież wszystko kosztuje a zasoby Ziemi są niestety ograniczone, skoro nikt nie będzie przebywał w tym pokoju przez najbliższe kilkadziesiąt minut, to po cholerę ma się palić światło?
Nie poszłam do garderoby, nie chciałam im przeszkadzać w dosłownie ostatnich poprawkach przed spotkaniem, weszłam więc od razu do pokoju, gdzie za chwilę miało się odbyć spotkanie zespołu razem z ich fanami. Kiedy weszłam poczułam się, jakbym znalazła się w ulu – było tak rojnie i tak głośno, że gdyby Marsy teraz weszli, przeszliby spokojnie niezauważeni. Zobaczyłam, że przy ścianie, gdzie wisiał rozwieszony materiał, który miał służyć za tło zdjęć, stał stół, na którym znajdował się laptop, a przy nim siedział techniczny mający kontrolować jakość zdjęć. Przy nim stała Emma i dyskutowali między sobą. Podeszłam do nich.
-Maju, poznaj Filipa, on będzie nadzorował nad sprzętem i to z nim spędzisz połowę spotkania, nadzorując jakość zdjęć – poznała mnie z mężczyzną kobieta.
Uśmiechnęłam się do Filipa, uważnie go obserwując. Był ładnie zbudowanym blondynem, miał zielone oczy, które szczególnie mnie pociągały u mężczyzny. Szczęka była prawie że idealni zarysowana. Nie był gruby, miał sylwetkę w sam raz, można rzec, że idealną, nie to, co Jared, któremu żebra można było bez problemu policzyć, kiedy ten miał na sobie obcisły T-Shirt. Filip był młodą osoba, mógł mieć niewiele ponad 24 lata. Odwzajemnił mi uśmiech, pokazując swój równy rządek zębów. Czułam już podświadomie, że coś się będzie działo między nami, czułam tą chemię. Wpadł mi w oko i widziałam, że ja też mu się spodobałam. Emma też coś wyczuła, ze między nami zaiskrzyła, bo szybko oddaliła się mówiąc, że idzie po Marsów.
-Długo w tej branży siedzisz? – zapytałam się Filipa.
-Będzie 3 rok? Zacząłem podczas połowy trasy promującej 3-ą płytę. Wzięli mnie na okres próbny, ale kiedy zobaczyli, że jestem w swoich klockach naprawdę dobry, wzięli mnie na stałe – uśmiechnął się znowu do mnie, wskazując na stojące obok niego krzesło, abym usiadła. Skorzystałam z zaproszenia i usadowiłam swoje 4 litery obok nowo poznanego kolegi. – A Ty co masz dokładnie robić? Bo to, że będziesz wybierała te zdjęcia, jest oczywiste. – spojrzał się mi badawczo.
-Mam jeszcze dbać o to, aby fanki zbytnio nie podchodziły do guru… Czemu się śmiejesz?
-Właśnie użyłaś naszego tajnego kodu, z którego korzystaliśmy 2 lata temu, aby móc rozmawiać o Marsach w ich obecności bez stresu, ze się domyślą, że właśnie o nich plotkujemy – wyjaśnił mi Filip. – Czemu tak o nich mówisz?
-Potocznie się przyjęło wśród starej ekipy polskiego fandomu – uśmiechnęłam się, wspominając te szalone czasy. – Ale to każdy otrzymał jakiś swój przydomek, polski, więc nie będę tłumaczyła go, bo straci to swój urok i magię.
-Nie ma sprawy… O, weszli! – wskazał głową na drzwi, w których stał zespół.
Wszyscy momentalnie ucichli. Ja wstałam bezszelestnie i oddaliłam się od Filipa, aby móc stanąć po drugiej stronie stołu, przy którym zasiedli Marsy.
Fani usiedli na podłodze, a zespół zaczął gadać o różnych pierdołach. Słuchałam jednym uchem a wypuszczałam drugim, bo wszystko wiedziałam dzięki rozmowom z Jaredem. Nie powiedzieli nic nowego, raczej powtarzali swoje stare słowa czy zdania. Oczywiście dochodziło do śmiesznych sytuacji między zespołem, np. Shannon bawił się w pewnym momencie z Tomo w łapki podczas żmudnego wywodu Jareda nad tym, jaki piękny jest nasz kraj (fanki łykały to w całości, ich to kręciło, jarało…), przepychanki, bitwy słowne. Fani reagowali śmiechem na sytuacje. Niektórzy podnosili ręce do góry, a Jared ich wskazywał, po czym wskazani zadawali nurtujące ich pytanie, na które zespół zawsze odpowiedział. Nie było dużo pytań, wszyscy byli onieśmieleni faktem, że znajdą się tak blisko swojego ukochanego zespołu. Zaczynałam pomału odpływać. Spojrzałam na zegarek i lekko się przeraziłam – dochodziła 23:45, czyli 15 minut temu mieli zacząć robić zdjęcia! Spojrzałam na Jareda i powiedziałam bezgłośnie STOP. Skończył szybko pierdzielić i ustawiła się kolejka, aby móc wziąć podpis na jednej rzeczy. Teoretycznie na jednej, ale przymykałam oczy na to, kiedy ktoś dał 2 lub 3. Przy 4 mówiłam osobie, że nie może tyle dać i żeby się zdecydowała, co chce mieć podpisane. Grzecznie ustępowały i chowały jedną niepotrzebną rzecz do swojej torebki, kieszonki czy czegokolwiek, gdzie mogły schować.
W pewnym momencie po mojej lewej stronie stanął Filip, który nachylił się nad moim uchem (nie powiem, przeszły mnie ciarki, kiedy poczułam jego ciepły oddech na swojej nagiej skórze) i szepnął:
-Spójrz na koniec kolejki, będzie ciekawie.
Uniosłam głowę, ciekawa, co takiego spowodowało, że Filip wstał od komputera i podszedł do mnie. Na samym końcu stała dość masywna postać w.. sukni ślubnej. Tak, nie mylicie, się, w sukni ślubnej. Oniemiałam.
-Jared? – szepnęłam.
-Pewnie tak. Już robimy zakłady wśród ekipy. Na kogo stawiasz? – zapytał się.
-Na Jareda, przecież to on jest bogiem seksu – mruknęłam.
Filip z chichotem wrócił do laptopa, przy którym zebrała się chyba cała ekipa mars crew, aby móc dalej przyjmować zakłady, do kogo piękność się przyklei.
Obserwowałam dalej, czy ludzie dają odpowiednią ilość rzeczy do podpisania. Po chwili podeszła ostatnia osoba z kolejki, czyli nasza panna młoda. Wręczyła zespołowi ich wspólne zdjęcie do podpisania oraz badge. Spojrzałam na chłopaków, ci jednak starali się zachować naturalny spokój. Jareda jednak trochę poznałam i widziałam, że stara się nie wybuchnąć śmiechem na widok sukni ślubnej. Po tym, co dała do podpisania, ciężko było się zorientować, na kogo poleci podczas robienia wspólnej foty.
W końcu i na nie nadszedł czas. Przypudrowano lekko chłopaków, poprawiono im włosy oraz ubrania, i zaczęli robić w końcu zdjęcia. Była północ. Szukałam Toma, ale jego na szczęście nigdzie nie widziałam. Siedziałam obok Filipa i oglądaliśmy ente zdjęcie, czy jest to efekt końcowy czy trzeba strzelić jeszcze jedno. W końcu kolejka się zmniejszyła i zapanowało tak jakby rozluźnienie – zaraz koniec, będzie można zwinąć interes i iść do łóżeczka, coby się porządnie wyspać.
Nadeszła nasza panna młoda, która oczekiwała w napięciu na swoją kolej. Szturchnęłam Filipa, który zapatrzył się w ekran, niezdolny do rozglądania się po pokoju.
-Co jest? – zapytał się.
-Nasza uciekinierka z wesela właśnie czeka na swoją kolej – mruknęłam cicho, żeby delikwentka czasem tego nie dosłyszała.
Blondyn ożywił się i spojrzał ponad wyświetlacz sprzętu. Uśmiechnął się szeroko. Zauważyłam, że właśnie całe mars crew przestało robić to, co robiło dotychczas, i wszyscy z niecierpliwością czekali, co się wydarzy.
W końcu ostatnia osoba została odprawiona i poproszono do zdjęcia pannę młodą. Tu trzeba wspomnieć, że kolejka ustawiona była z lewej strony zdjęć, a od lewej stał: Jared, Shannon i Tomo. Jared, podejrzewając, że to do niego idzie dziewczyna, zrobił krok do przodu i rozłożył lekko ręce, chcąc ją do siebie przygarnąć. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy dziewczyna olała wyciągnięte ręce Jareda, ba, popchnęła go lekko, że ten cofnął się o krok, olała Shannona i rzuciła się w ramiona Tomo! Wszystkim opadła nam szczęka.
-Tomo, wyjdziesz za mnie? – biadoliła po polsku. Zaśmiałam się, a inni nie wiedzieli, co ona do niego mówi, w końcu to nie był angielski.
-Co ona mówi? – zapytał się otwarcie Jared, który stał z lekko obrażoną miną, że jego pominięto, jego, tak ważną osobę!
-Pyta się Tomo, czy chce być jej mężem – wykrztusiłam, z trudem łapiąc oddech.
Każdy w tym momencie próbował nie wybuchnąć śmiechem, żeby nie narobić przykrości dziewczynie, ta jednak nie przejmowała się nikim tylko nadal lgnęła do gitarzysty.
W końcu otarłam ostatnie łzy i podeszłam do zespołu, patrząc się dziewczynie. Olśniło mnie w pewnym momencie, patrząc jej w twarz – toż to była Ania we własnej osobie, największy FG Tomo, nawet pisała ff z nim, mając gdzieś, że on ma już żonę!
-Aniu, puść Tomo, chyba nie chcesz go udusić – powiedziałam do niej po polsku, bo wiedziałam, że nie rozumie zbyt dobrze angielskiego.
Z głośnym westchnieniem puściła go, ale zaraz znowu się przytuliła, tym razem ustawiając się do zdjęcia. Tomo z lekkimi oporami też ją objął (no bo co powie Vicki?), ale uśmiechnął się, zrobili zdjęcie i Ania wyszła na korytarz, a my zostaliśmy w środku sami, tzn zespół i mars crew.
___
Ugh, wena mnie złapała to pisałam jak szalona! Czasami taka rzecz to dobra sprawa, tylko szkoda, że mam teraz same kolosy zaliczeniowe.. Cóż, poprawi się.. Ups, to są już poprawy kolosowe... Chuj, damy radę XD 
Tego opka piszę dla siebie, nie zależy mi na komentarzach, aczkolwiek nie powiem, miło byłoby jakiś zobaczyć. XD

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 18. "-Majka, ja nic nie rozumiem co do mnie mówisz – odpowiedział mi znajomy głos."

Niech będzie.. - odparł z wolna Jay. - Ale może jednak zaczniemy Birthem? I zakończymy UITA? Bo to w końcu trasa promująca LLF+D, niech chociaż to umożliwi rozpoznanie, że to nowa trasa, nowe czasy, nowe piosenki.
-Nie ma sprawy, aczkolwiek kochałem Escape... - westchnął Shannon.
-Birth też pokochasz, pamiętasz, z jakim uśmiechem to nagrywałeś? - wtrącił się Tomo.
-No tak, masz rację. Damy radę! Chodźmy na próbę w końcu, bo zaraz wejdą fani i będzie ciężko tu wrócić.
Chłopaki wstali, a ja ruszyłam za nimi, bo na razie nie było niczego do roboty dla mnie. Weszłam do Areny, gdzie trwało ostatnie rozstawianie sprzętu. Jared schwycił swoją gitarę, Tomo swoje wiosło, zaś Shannon usiadł za perkusją.
-Shannon, Ty pierwszy zacznij! - krzyknął Jared.
Shannon zaczął sobie ustawiać perkusję, a dźwiękowy ustawiał odpowiednie natężenie i barwę dźwięku. Następny był Tomo, który stroił gitarę i grał jakieś pojedyncze kawałki. Na końcu Jared ustawił gitarę oraz mikrofon. Przy próbie mikrofonu nie śpiewał nic, tylko mówił różne liczby do mikrofonu. Po ustawieniu zaproponował zagranie jakiejś piosenki. Przez chwilę było cicho, po czym Jared zaczął grać Up in the Air. Tomo i Shannon dołączyli do niego. Z głośników poleciał lekko chrapliwy głos Jareda, charakterystyczny tylko i wyłącznie na koncertach, nigdzie więcej. Stanęłam przy barierkach, będąc póki co jedyną fanką zespołu. Po chwili dołączyła do mnie Emma, która widocznie załatwiła wszystkie swoje ważne sprawy. Uśmiechnęłam się do niej i dalej słuchałyśmy kolejnych piosenek. Nie było tego dużo: Jared zagrał całe UITA, kawałek The Kill oraz City of Angels. Swoją drogą przeszły mi ciarki po karku, kiedy wydzierał się „I’m Home”. Jego głos w tej piosence był niesamowicie silny i elektryzował każdy włosek znajdujący się na moim ciele.
Po skończonej próbie chłopaki odstawili sprzęt na bok i wrócili do swojego pokoju. Ledwo zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz w nich, kiedy korytarzem zaczęły iść fanki, które wykupiły m&g.
-Czasami się dziwię, czemu ludzie wydają tyle kasy, żeby stać na scenie i nic nie słyszeć oraz prawie nic nie widzieć – zaczął się zastanawiać głośno Jared, kiedy usiedliśmy na kanapie. – Ja rozumiem, że kupią ten najtańszy pakiet, bo on w sumie jest najbardziej korzystny, zdjęcie, jakaś krótka rozmowa, wcześniejsze wejście oraz merch. Ale kurde wydać 400$ więcej, żeby stać cały czas z boku sceny?
-Też tego nie rozumiem, ale dzięki tej głupocie możemy żyć w luksusach – odparł beztrosko Shannon, popijając przez słomkę jakiś kolorowy napój.
-Czasami zastanawiam się, czy nie wycofać tego ze sprzedaży, ale Shannon ma rację, za bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do życia w luksusie i ciężko byłoby nam zrezygnować z jednej tylko rzeczy.
Przez godzinę przekomarzaliśmy się i wygłupialiśmy. W czasie opowiadania przez Shannona wyjątkowo sprośnego dowcipu do pokoju weszła Emma. Kiedy nasze śmiechy ucichły, ta zmroziła nas wzrokiem i powiedziała:
-Dziewczyny już poszły na płytę, zaraz będą wpuszczać innych.
-Juhu! Idziemy na boczną scenę! – ucieszył się Tomo.
-O co chodzi? Gdzie idziecie?– zapytałam się zdezorientowana, kiedy wszyscy wstali i ruszyli ku wyjściu.
-Zawsze lubimy obserwować, jak dzicz biegnie zająć miejsca przy barierkach, to nas niesamowicie śmieszy i bawi – poinformował mnie Jared.
Wyszłam ostatnia z pokoju lekko zawstydzona. To oznacza, ze musieli mnie widzieć za każdym koncertem w Polsce w akcji! Wolałam nie wiedzieć, jak bardzo wtedy byłam czerwona z wysiłku i jaką miałam minę. Stanęliśmy za zasłoną. Wszystko dobrze widzieliśmy, a sami byliśmy niezauważeni przez fanów. Przy barierkach po prawej stronie stały wszystkie osoby z m+g, zaś przy scenie na jej drugim końcu stały osoby, które kupiły ten najdroższy pakiet. Trochę ich było, co mnie zdziwiło, bo Polska nie była wcale tak bogatym krajem. Po chwili zauważyłam, że prawie wszystkie dziewczyny mają zawiązane na biodrach ruskie bądź niemieckie flagi i przestało mnie dziwić, czemu tak dużo biletów się sprzedało – mimo że to był najdroższy pakiet, był on jednak niższy o jakieś 100-200 $ niż te w ich rodzinnym kraju. Stałam między braćmi. W pewnym momencie Jared złapał mnie za dłoń. Uśmiechnęłam się do niego. W skupieniu obserwowaliśmy drzwi, które miały zostać otwarte, żeby wpuścić fanów.
-Patrzcie na prawo! – krzyknął w pewnym momencie Tomo.
Natychmiast tam spojrzeliśmy. Drzwi lekko się otworzyły i przecisnęła się przez nie pierwsza osoba, jakaś młoda dziewczyna, była za daleko od nas, aby stwierdzić na jej temat cokolwiek więcej. Stanęła na moment, rozejrzała się szybko dookoła, i ruszyła biegiem przez strasznie długie schody. Kiedy znalazła się w jej połowie, reszta drzwi została szeroko otwarta i pojedynczo zaczęli zbiegać ludzie po schodach. Dziewczyna, którą cały czas obserwowałam, dobiegła do barierek jako pierwsza, i stanęła naprzeciwko triady.
-Patrzcie na te dwie, co są na schodach po lewej! Będą się biły! – zawołał ucieszony Shannon.
Na schodach po tych samych stopniach, ramię w ramę, zbiegały dwie dziewczyny dość masywnej postury. Wiedziałam, że przy bramce na płytę przejdzie maksymalnie jedna osoba, że dwie się nie zmieszczą, i byłam ciekawa, co dalej się wydarzy. Im bliżej były płyty, tym coraz szybciej zbiegały, chcąc jak najszybciej znaleźć się na niej. Kiedy były kilka kroków przed bramką, zerknęły na siebie, i pobiegły jednocześnie. W tym samym momencie znalazły się w przejściu i nie dały radę wykonać żadnego ruchu – zaklinowały się!
-Hahahahaha, kocham te momenty! – śmiał się Jared razem z wszystkimi. Ja również dołączyłam do wspólnych śmiechów. – Nieczęsto się zdarza, aby ktoś tak pięknie się zaklinował, jestem ciekawy, jak to się rozwiąże!
Schodami zaczynały lecieć inne dziewczyny. Kiedy były na dole, niektóre próbowały przeskoczyć przez barierkę, która znajdowała się na tyle wysoko, że każdy zeskok z niej mógł się skończyć skręconą kostką co najmniej. Niewiele jednak tak zaryzykowało i na szczęście wszystkie bez żadnego urazu pokonały barierki, aby móc kontynuować szaleńczy bieg po płycie, która zaczęła się pomału zapełniać. Zrozpaczone dziewczyny stojące za zaklinowanym przejściem nie wiedziały, co robić, a sekundy mijały. W końcu jakaś weszła trochę wyżej po schodach, i, zbiegając, rzuciła się na nieszczęsne blokujące przejście dziewczyny. Te wyskoczyły w końcu na płytę, oszołomione, że w końcu wydostały się z pułapki, i biegły dalej do barierek, które w bardzo szybkim tempie się zapełniały.
-Ooo, zaczynają się bić! Patrzcie tam, naprzeciwko sceny! – krzyknął Tomo.
Jakaś blondynka schwyciła za włosy stojącą przy barierkach i przed nią brunetkę, ciągnąc ją za nie. Przypatrzyłam się przez chwilę, może znałam tą chamską dziewczynę, która starała się za wszelką cenę wbić przy barierki? Krzyknęłam cicho.
-Ja ją znam! – rzuciłam.
-Kto to? – zapytał się Jared mnie.
-Taka Asia, Twoja największa psychofanka.. A byłam przekonana, że kupiła goldena! W sumie dobrze, że nie kupiła, bo byś nie przeżył dzisiejszej nocy – mruknęłam, obserwując, jak blondynka wywala dziewczynę i staje zadowolona przy barierce naprzeciwko wybiegu. Po chwili i brunetkę rozpoznałam – to była ta pierwsza dziewczyna, która zbiegła na płytę!
-Mówisz, że jest moją fanką? – zapytał się Jared.
-Tak, czemu się pytasz?
Nie odpowiedział tylko nagle wyszedł na scenę, trzymając w dłoni mikrofon, który pochwycił przy wchodzeniu na podest. Zewsząd ludzie gapili się na niego, nie rozumiejąc, o co chodzi. Zaczęły się piski, wrzaski, wyznania miłości i co tam jeszcze, jednak Jared się tym nie przejmował, tylko zeskoczył ze sceny i stanął naprzeciwko Asi. Przyłożył mikrofon do ust. Szybko weszłam na scenę i zeskoczyłam niedaleko Jareda, chcąc słyszeć dialog przeprowadzony między nimi.
-Asiu, ty piękności moje.. – zamruczał Jared do mikrofonu. Wszyscy zamilkli, nie wiedząc, co się dzieje. Ludzie już nie biegli do barierek, wszystkich wmurowało w ziemię.
Spojrzałam na Asię, która zaczynała być cała czerwona, a jej wyraz twarzy wyglądał tak, jakby miała zaraz umrzeć ze szczęścia. Dotknęła policzek Jareda. Zamarłam. Dafuq, Leto, dafuq? Jared stał niewzruszony.
-Kochasz mnie? – kontynuował do mikrofonu.
-Tak, kocham Cię, pragnę Cię, chcę się z Tobą kochać! – zaczęła krzyczeć Asia. Ludzie stojący obok niej popatrzyli na nią z wielką irytacją.
-Zrobisz dla mnie wszystko? – zapytał się jej.
-Tak…. – Asia prawie mdlała.
Zrzucił jej dłoń ze swojej twarzy. Spojrzała na niego zaskoczona, nie wiedząc, co się dzieje.
-To weź łaskawie swoje 4 litery i spierdalaj z tego koncertu, nie chcę Cię na oczy widzieć, nie po tym, co zrobiłaś swojej koleżance, która przyszła się tutaj bawić i obejrzeć mój show. Nie podoba mi się to, co zrobiłaś, że ją wypierdoliłaś, ciągnąc za włosy, chcąc za wszelką cenę tutaj stać. Nie jesteś Echelonem, rodzina się szanuje i dba o siebie, a to, co ty zrobiłaś, było szczytem chamstwa. Wypierdalaj stąd i żebym Cię dzisiaj tutaj nie spotkał, bo już nigdy więcej nie wrócę do tego kraju – powiedział Jared suchym i zimnym tonem, po czym się wycofał, stając obok mnie.
Ludzie przez moment stali cicho, po czym zaczęli bić głośno brawa, skandując „AŚKA DO DOMU AŚKA DO DOMU”. Blondynka popatrzyła na Jareda, który objął mnie w pasie (jakoś nie doszło do mnie, że przy wszystkich pan Leto robi ten gest), popatrzyła na mnie i wyszeptała bezgłośnie „zabiję Cię”, jednak dalej stała przy barierce, niewzruszona słowami Leto. Jared znowu chciał do niej podejść, czułam, jak jego ciało opanowuje złość, jednak nie zdążył zrobić nawet jednego kroku, bo za Asią stanął jakiś starszy mężczyzna i pochwycił ją w pasie, unosząc nad ziemią, po czym wycofał się z wierzgającą dziewczyną na rękach. Barierkę na powrót zajęła pokrzywdzona brunetka, która nieśmiało uśmiechnęła się do Jareda. Ten jej pomachał i wyszedł ze mną z hali, kierując się do garderoby.
-Jared, ty ogłupiłeś? – przywitała go pięknie Emma.
-Oj nie złość się, bo to szkodzi Twojej urodzie – wyszczerzył do niej zęby Jared. – Widzieliście, jak ją zajebiście potraktowałem? Jak ludzie to przyjęli? Wow! – mówił podekscytowany.
-Fascynujące – mruknął Shannon znad czytanej gazety.
Przyjrzałam się prasie.
-Shannon, ty rozumiesz coś z tego? – zapytałam się go, bo czytał polskie wydanie Bravo.
-Nie – odpowiedział z rozbrajającą szczerością. – Chodź tu, bo znalazłem swoje i Jareda zdjęcie i nie bardzo wiem, co tam napisali o mnie.
-Nie bardzo? Nic nie wiesz – mruknęłam do siebie i podeszłam do niego.
Usiadłam obok niego i wzięłam gazetkę do rąk. Po chwili parsknęłam śmiechem.
-Co piszą, co? – był ciekawy Shannon.
-Że masz lepszy gust w modzie niż Twój brat i wyglądasz jak mężczyzna, zaś Jared – spojrzałam na młodszego Leto, który właśnie wybierał brud spod paznokci – stara się chyba być kobietą po roli Rayon w filmie.
Shannon się zaśmiał głośno razem z Emmą i Tomo, zaś Jared spojrzał na nich spode łba.
-Co was supportuje? – zapytałam się, nie mając pojęcia o zespole grającym przed Marsami.
-Jakaś Coma – odpowiedziała Emma.
-Spoko zespół! – rzuciłam. Lubiłam Comę, byłam na paru ich koncertach, ale jakąś oddaną fanką nie byłam, toteż nie ciągnęło mnie na scenę.
-Chłopaki, zaraz wywiad będzie – spojrzała w notatki menagerka Marsów – z Eską Rock, za 10 minut macie być w pokoju obok.
-No i zaczyna się najgorsza część trasy… Wywiady, zdjęcia, głupie pytania, czasami tak źle zadane.. – mruknął Jared pod nosem.
-Brachu, nie narzekaj, wiesz dobrze, że jak jest mega nudno to rozkręcimy każdy wywiad – rzucił wesoło Shannon.
Przyznałam mu w myślach rację. Ile to pytań było nietrafionych, nieodpowiednich, z którymi Marsami nudzili się niesamowicie. Jednak ich zachowanie na tych niewypałach powodowały, że najgorszy wywiad stawał się najlepszym wywiadem. Nie musieli wówczas myśleć nad odpowiedziami, skonstruowaniem swoich wypowiedzi, więc z braku zajęcia wygłupiali się, śmiali, sami sobie zadawali najprzeróżniejsze głupkowate pytania. W niektórych momentach po prostu stawali i tańczyli do wymyślonej muzyki, chcąc jak najbardziej ożywić przyszły materiał opublikowany ludziom.
-Idziesz z nami? – zapytał się Jared.
-Nie chce mi się – odrzekłam zgodnie z prawdą, rozwalając się na całej kanapie, która zwolniła się, bo chłopaki już wychodzili na ten wywiad. – Idźcie i pokażcie swoją klasę!
-Się wie! – uśmiechnęli się do mnie i wyszli szybko.
Sięgnęłam po winogrona i zaczęłam je jeść, o niczym nie myśląc. Relaks na całego chciałoby się rzec. Pogapiłam się w sufit, w końcu ruszyłam tyłek i weszłam z powrotem do hali. Stanęłam gdzieś z boku, ale jako że nie było nic widać, co się dzieje, przeskoczyłam przez barierki i poszłam na tyły płyty. Stąd widziałam, jak Coma daje swoje show. Sporo fanek słuchających Marsów były również fankami Comy, więc było słychać wspólny śpiew Roguckiego razem z dziewczynami. Sama sobie pośpiewałam, kiedy zauważyłam, że pośrodku płyty coś się dzieje. Podeszłam tam z zaciekawieniem i aż cicho westchnęłam. Zaczęli robić ściankę pogową! Co prawda, nie było tam jakieś kosmicznej liczby ludzi, ale sam fakt, że ktoś wpadł na pomysł, żeby to zrobić, uszczęśliwił mnie. Nie zważając na to, że dzisiaj pracuję, dołączyłam do prawej strony ściany, i na dany sygnał wjebałam się do środka pogo. To wspaniałe uczucie, kiedy się obijasz o wszystkich, sama ich non stop waląc. Kochałam pogo i to, że wtedy mogłam całkowicie uwolnić swoją energię, swój zapał, swój gniew, złość, agresję – dosłownie wszystko.
Z piosenki na piosenkę pogo się rozkręcało, coraz więcej ludzi dołączało do nas. Było sporo dziewczyn, które bym nie podejrzewała z wyglądu o to, ze lubią się w takie przepychanki bawić. Urządzaliśmy kolejną ściankę i znowu zaczęliśmy jak szaleni w siebie biec. Wpadłam w czyjeś ramiona.
-Ej, koleś, co jest? – zapytałam się szybko nieznajomego.
-Majka, ja nic nie rozumiem co do mnie mówisz – odpowiedział mi znajomy głos.
-Shannon?! – nie mogłam uwierzyć, że on się tutaj znalazł, w środku sali, jak gdyby nic trzymając mnie w objęciach.
-Nie wymawiaj mojego imienia głośno, bo jeszcze ludzie usłyszą! – rzucił karcąco, a ja na niego popatrzyłam z ironią. Było tak głośno, że żeby móc między sobą rozmawiać, musieliśmy się do siebie drzeć, a i tak niewiele było słychać z naszej rozmowy.
Wyszliśmy z pogo i stanęliśmy z boku.
-Ehm, Shannon, możesz mnie już puścić – powiedziałam, bo Zwierzak nadal mnie obejmował.
-Sorka, zapomniało mi się – puścił mnie szybko Shannon.
-Co ty tu robisz? – zapytałam się.
-Ano widzisz, skończyli rozmawiać z zespołem i teraz mają osobny wywiad z Jaredem a’la divą. Wróciłem do garderoby, ale że Cię nie było, to poszedłem Cię szukać, i, widząc pogo, zapragnąłem sam tu wejść, wiedząc, że jakoś zaraz Cię spotkam.
Ludzie złapali się za ramiona i zaczęli równomiernie moshingować.
-Czy mogę panią prosić do pogo? – podał mi rączkę Leto.
Zaśmiałam się i podałam mu dłoń, a po chwili staliśmy obok siebie i rzucaliśmy głowami do przodu i do tyłu. Fajnie było mieć tą świadomość, że tańczysz w pogo, a obok ciebie stoi członek twojego ukochanego zespołu. Coma zapowiedziała ostatnią piosenkę. Spojrzałam na Shannona.
-Stary, zaraz wchodzisz na scenę – rzekłam, widząc, że perkusista szykuje się do wejścia ponownie w pogo.
-No tak, zapomniałem o tym.. – zmieszał się Shannon. – Chodźmy więc z powrotem do garderoby!
Szybko opuściliśmy płytę i przeszliśmy przez barierkę, wcześniej pokazawszy swoje badge. Nikt stojący przy barierkach nie rozpoznał, że właśnie minął ich perkusista Marsów. Słyszałam narzekania, że Coma jest nudna, że chcą w końcu usłyszeć swój ukochany zespół, że Jared jest ładny, Shannon pewnie znowu będzie szalał na swojej perkusji a Tomo skakał po całej scenie. Jakie to dziwne było, że nie rozpoznały go… No cóż, nie ma sensu nad tym dłużej rozmyślać tylko trzeba wrócić do pokoju, więc ruszyłam za Shannonem korytarzem.
-Shannon, coś ty robił! – ja pierdzielę, oni wszyscy muszą się witać krzykiem, głosem pełnym pretensji? Przecież można było schizy od tego dostać.
-Potańczyć nie można? – odpowiedział oburzony.
-Co robiłeś tam z Mają? – prawie wykrzyczał Jared.
-Tej, spokój, on mnie tam tylko w środku znalazł, przestań być o wszystko zazdrosny. Ciągle krzyczysz, głowa mnie od tego boli – powiedziałam zdenerwowana.
Jared chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam go i usiadłam obrażona w fotelu. Co on myśli, że przytulenie ułaskawi moją złość? Chyba za często miał do czynienia z dziewczynami, które były w stanie zrobić wszystko, co tylko on powiedział.
Co się działo? Jeszcze niedawno byłam przekonana, że Jared jest tą osobą, z którą mogę związać życie, a w tej chwili miałam go po prostu serdecznie dość. Jeszcze przypatrywał się mi z miną zbolałego szczeniaczka. No wypraszam sobie, ale takie coś na mnie nie działa!
-Weź się tak na mnie nie gap – warknęłam.
Wszyscy popatrzyli się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-No co się gapicie? – zapytałam się niegrzecznie. – Ja sobie wyjdę chyba, bo zaraz z wszystkimi się pokłócę i zrobi się niemiło – dorzuciłam i szybko wyszłam z pokoju.
Co się kurwa ze mną działo do jasnej Anielki? Dlaczego tak perfidnie odrzucałam Jareda i jego uczucie? Nie wierzyłam, że to przez zły dzień, bo ten się zapowiadał wyjątkowo kosmicznie. Chyba to ta klapka, która była na moich oczach od momentu porwania chłopaków, w końcu mi odpadła i mogłam patrzeć z powrotem na świat ze swoim chłodnym i zimnym spojrzeniem. Wiedziałam, że to, co niby czułam do Jareda, było spowodowane jakimś zaklęciem czy też jego urokiem osobistym, że to na mnie podziałało i byłam po prostu otumaniona. Na szczęście w pogo klapki opadły i dostrzegłam, że to, co robi Jared wobec mnie, nie jest ani prawdziwe, ani szczere. On po prostu chciał mnie jako kolejną zdobycz, laskę do kolekcji. Nie byłam rozczarowana, nie byłam też na niego zła – wiedziałam, że on taki już jest, i nie jest w stanie nic na to poradzić. Może za szybko wysnułam swoje wnioski, jedno wiedziałam – nie chcę, żeby cokolwiek łączyło mnie pod względem uczuciowym z Jaredem. Wolałam, aby między nami została przyjaźń.
Wyszłam na dwór i wzięłam głęboki wdech. Oparłam tułów oraz głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Po chwili drzwi cicho stuknęły.
-Jared, prawda? – zapytałam się, nie otwierając oczu.
-Tak, to ja. Chciałem Cię przeprosić, bo widzę, że zrozumiałaś wszystko. Ja tego nie zrobiłem specjalnie, to natura mną tak pokierowała oraz instynkt i przyzwyczajenie. Nie chcę psuć między nami tej przyjaźni, która wyrosła – powiedział.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Widziałam na jego twarzy lekkie zdenerwowanie i niepokój. Przeczesywał swoje włosy niedbałym ruchem ręki, chcąc się jakoś uspokoić. Podeszłam do niego i złapałam go za dłoń. Nie czułam już tego palącego dotyku, motylków w brzuchu, nic. Był dla mnie tylko przyjacielem.
-Wiem, że nie chciałeś, i Ci wybaczam to wszystko. Robiłeś to pod wpływem impulsu i ja to rozumiem. Również chcę, aby między nami została ta wspaniała przyjaźń – uśmiechnęłam się do niego.
Przytulił mnie zadowolony do siebie, że sprawy potoczyły się w dobrym dla nas kierunku.
-Mam tylko nadzieję, że nie będziesz na mnie dalej działał swoimi sztuczkami, bo nie zawsze będę na nie odporna – zażartowałam.
-Przecież wiesz, że to nie było specjalne, że ja taki jestem… - odpowiedział zrezygnowany. – Chciałbym w końcu znaleźć tą osobę, na której nie będę musiał używać sztuczek, żeby ona mi pasowała zaś ja jej. Ale czuję, że to będzie trudne, odzwyczaić się od tego, tych pierdolonych gestów… - westchnął ciężko. – Mam nadzieję, że to, co dzisiaj zaszło, nie wpłynie na decyzję jeśli chodzi o towarzyszenie nam w trasie?
-Nie zmieni, nie martw się o to – uśmiechnęłam się.
-A wiesz już coś? Podjęłaś? Wiem, że jest wcześnie, że jeszcze nie miałaś tej testowej pracy, ale och, tak bardzo mnie korci, żeby się dowiedzieć, czy jedziesz z nami! Bo gdzie ja przeżyję rozłąkę z tak wspaniałą osobą jak ty? – zrobił smutną minkę.
-Jared, ja już od dawna to planowałam, a teraz tylko mi pomogliście z decyzją. Jadę z wami, czekam tylko na odebranie wiecznej wizy do jakiegokolwiek państwa oraz dożywotniego paszportu – normalnie takie rzeczy nie istniały, ale za pieniądze można było wszystko kupić oraz załatwić.
Jared cicho krzyknął z radości i wtulił się ponownie we mnie.
-Puszczaj, bo mnie udusisz! – śmiałam się.
-Jedziesz  z nami, jestem takim szczęśliwym człowiekiem! – krzyczał wesoło Jared.
-Jared, musimy już iść na scenę… Och, nie będę Wam przeszkadzał – powiedział nagle Shannon z otwartych drzwi budynku, po czym znowu zniknął w korytarzu.
-A tego co ugryzło? – zapytałam się, puszczając wokalistę.
-Nie mam pojęcia, ostatnio ma gorsze humorki niż ty, doprawdy, ciężko z nim ostatnio wytrzymać. Chodźmy, bo zaraz spóźnię się na swoje własne show! – rzucił podekscytowany i złapał mnie za rękę, aby biegiem wbiec prawie do pokoju.
Puścił mnie, zanim weszliśmy, i łapiąc ciężko oddech, zaczęliśmy się szykować. Oni przebierali się w swoje koncertowe stroje, ja natomiast poprawiałam fryzurę i makijaż, który się trochę zepsuł podczas szaleństwa na koncercie Comy.
-Czas wychodzić, już, ludzie czekają! – Emma była niespokojna, zerkała cały czas na zegarek.
W końcu chłopaki pospiesznie wygramolili się z pokoju, podążając w kierunku wejścia na scenę. Stanęłam obok Emmy, z boku, miałam lepszy widok i miejscówkę niż najdroższe goldeny. Zaczął się koncert, a ja poczułam, że znowu żyję.
__________

TAK, MAM SESJĘ. I się do niej uczę. Baaaaaaaaaaardzo pilnie się uczę.
Jestem chora <3333