środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 18. "-Majka, ja nic nie rozumiem co do mnie mówisz – odpowiedział mi znajomy głos."

Niech będzie.. - odparł z wolna Jay. - Ale może jednak zaczniemy Birthem? I zakończymy UITA? Bo to w końcu trasa promująca LLF+D, niech chociaż to umożliwi rozpoznanie, że to nowa trasa, nowe czasy, nowe piosenki.
-Nie ma sprawy, aczkolwiek kochałem Escape... - westchnął Shannon.
-Birth też pokochasz, pamiętasz, z jakim uśmiechem to nagrywałeś? - wtrącił się Tomo.
-No tak, masz rację. Damy radę! Chodźmy na próbę w końcu, bo zaraz wejdą fani i będzie ciężko tu wrócić.
Chłopaki wstali, a ja ruszyłam za nimi, bo na razie nie było niczego do roboty dla mnie. Weszłam do Areny, gdzie trwało ostatnie rozstawianie sprzętu. Jared schwycił swoją gitarę, Tomo swoje wiosło, zaś Shannon usiadł za perkusją.
-Shannon, Ty pierwszy zacznij! - krzyknął Jared.
Shannon zaczął sobie ustawiać perkusję, a dźwiękowy ustawiał odpowiednie natężenie i barwę dźwięku. Następny był Tomo, który stroił gitarę i grał jakieś pojedyncze kawałki. Na końcu Jared ustawił gitarę oraz mikrofon. Przy próbie mikrofonu nie śpiewał nic, tylko mówił różne liczby do mikrofonu. Po ustawieniu zaproponował zagranie jakiejś piosenki. Przez chwilę było cicho, po czym Jared zaczął grać Up in the Air. Tomo i Shannon dołączyli do niego. Z głośników poleciał lekko chrapliwy głos Jareda, charakterystyczny tylko i wyłącznie na koncertach, nigdzie więcej. Stanęłam przy barierkach, będąc póki co jedyną fanką zespołu. Po chwili dołączyła do mnie Emma, która widocznie załatwiła wszystkie swoje ważne sprawy. Uśmiechnęłam się do niej i dalej słuchałyśmy kolejnych piosenek. Nie było tego dużo: Jared zagrał całe UITA, kawałek The Kill oraz City of Angels. Swoją drogą przeszły mi ciarki po karku, kiedy wydzierał się „I’m Home”. Jego głos w tej piosence był niesamowicie silny i elektryzował każdy włosek znajdujący się na moim ciele.
Po skończonej próbie chłopaki odstawili sprzęt na bok i wrócili do swojego pokoju. Ledwo zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz w nich, kiedy korytarzem zaczęły iść fanki, które wykupiły m&g.
-Czasami się dziwię, czemu ludzie wydają tyle kasy, żeby stać na scenie i nic nie słyszeć oraz prawie nic nie widzieć – zaczął się zastanawiać głośno Jared, kiedy usiedliśmy na kanapie. – Ja rozumiem, że kupią ten najtańszy pakiet, bo on w sumie jest najbardziej korzystny, zdjęcie, jakaś krótka rozmowa, wcześniejsze wejście oraz merch. Ale kurde wydać 400$ więcej, żeby stać cały czas z boku sceny?
-Też tego nie rozumiem, ale dzięki tej głupocie możemy żyć w luksusach – odparł beztrosko Shannon, popijając przez słomkę jakiś kolorowy napój.
-Czasami zastanawiam się, czy nie wycofać tego ze sprzedaży, ale Shannon ma rację, za bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do życia w luksusie i ciężko byłoby nam zrezygnować z jednej tylko rzeczy.
Przez godzinę przekomarzaliśmy się i wygłupialiśmy. W czasie opowiadania przez Shannona wyjątkowo sprośnego dowcipu do pokoju weszła Emma. Kiedy nasze śmiechy ucichły, ta zmroziła nas wzrokiem i powiedziała:
-Dziewczyny już poszły na płytę, zaraz będą wpuszczać innych.
-Juhu! Idziemy na boczną scenę! – ucieszył się Tomo.
-O co chodzi? Gdzie idziecie?– zapytałam się zdezorientowana, kiedy wszyscy wstali i ruszyli ku wyjściu.
-Zawsze lubimy obserwować, jak dzicz biegnie zająć miejsca przy barierkach, to nas niesamowicie śmieszy i bawi – poinformował mnie Jared.
Wyszłam ostatnia z pokoju lekko zawstydzona. To oznacza, ze musieli mnie widzieć za każdym koncertem w Polsce w akcji! Wolałam nie wiedzieć, jak bardzo wtedy byłam czerwona z wysiłku i jaką miałam minę. Stanęliśmy za zasłoną. Wszystko dobrze widzieliśmy, a sami byliśmy niezauważeni przez fanów. Przy barierkach po prawej stronie stały wszystkie osoby z m+g, zaś przy scenie na jej drugim końcu stały osoby, które kupiły ten najdroższy pakiet. Trochę ich było, co mnie zdziwiło, bo Polska nie była wcale tak bogatym krajem. Po chwili zauważyłam, że prawie wszystkie dziewczyny mają zawiązane na biodrach ruskie bądź niemieckie flagi i przestało mnie dziwić, czemu tak dużo biletów się sprzedało – mimo że to był najdroższy pakiet, był on jednak niższy o jakieś 100-200 $ niż te w ich rodzinnym kraju. Stałam między braćmi. W pewnym momencie Jared złapał mnie za dłoń. Uśmiechnęłam się do niego. W skupieniu obserwowaliśmy drzwi, które miały zostać otwarte, żeby wpuścić fanów.
-Patrzcie na prawo! – krzyknął w pewnym momencie Tomo.
Natychmiast tam spojrzeliśmy. Drzwi lekko się otworzyły i przecisnęła się przez nie pierwsza osoba, jakaś młoda dziewczyna, była za daleko od nas, aby stwierdzić na jej temat cokolwiek więcej. Stanęła na moment, rozejrzała się szybko dookoła, i ruszyła biegiem przez strasznie długie schody. Kiedy znalazła się w jej połowie, reszta drzwi została szeroko otwarta i pojedynczo zaczęli zbiegać ludzie po schodach. Dziewczyna, którą cały czas obserwowałam, dobiegła do barierek jako pierwsza, i stanęła naprzeciwko triady.
-Patrzcie na te dwie, co są na schodach po lewej! Będą się biły! – zawołał ucieszony Shannon.
Na schodach po tych samych stopniach, ramię w ramę, zbiegały dwie dziewczyny dość masywnej postury. Wiedziałam, że przy bramce na płytę przejdzie maksymalnie jedna osoba, że dwie się nie zmieszczą, i byłam ciekawa, co dalej się wydarzy. Im bliżej były płyty, tym coraz szybciej zbiegały, chcąc jak najszybciej znaleźć się na niej. Kiedy były kilka kroków przed bramką, zerknęły na siebie, i pobiegły jednocześnie. W tym samym momencie znalazły się w przejściu i nie dały radę wykonać żadnego ruchu – zaklinowały się!
-Hahahahaha, kocham te momenty! – śmiał się Jared razem z wszystkimi. Ja również dołączyłam do wspólnych śmiechów. – Nieczęsto się zdarza, aby ktoś tak pięknie się zaklinował, jestem ciekawy, jak to się rozwiąże!
Schodami zaczynały lecieć inne dziewczyny. Kiedy były na dole, niektóre próbowały przeskoczyć przez barierkę, która znajdowała się na tyle wysoko, że każdy zeskok z niej mógł się skończyć skręconą kostką co najmniej. Niewiele jednak tak zaryzykowało i na szczęście wszystkie bez żadnego urazu pokonały barierki, aby móc kontynuować szaleńczy bieg po płycie, która zaczęła się pomału zapełniać. Zrozpaczone dziewczyny stojące za zaklinowanym przejściem nie wiedziały, co robić, a sekundy mijały. W końcu jakaś weszła trochę wyżej po schodach, i, zbiegając, rzuciła się na nieszczęsne blokujące przejście dziewczyny. Te wyskoczyły w końcu na płytę, oszołomione, że w końcu wydostały się z pułapki, i biegły dalej do barierek, które w bardzo szybkim tempie się zapełniały.
-Ooo, zaczynają się bić! Patrzcie tam, naprzeciwko sceny! – krzyknął Tomo.
Jakaś blondynka schwyciła za włosy stojącą przy barierkach i przed nią brunetkę, ciągnąc ją za nie. Przypatrzyłam się przez chwilę, może znałam tą chamską dziewczynę, która starała się za wszelką cenę wbić przy barierki? Krzyknęłam cicho.
-Ja ją znam! – rzuciłam.
-Kto to? – zapytał się Jared mnie.
-Taka Asia, Twoja największa psychofanka.. A byłam przekonana, że kupiła goldena! W sumie dobrze, że nie kupiła, bo byś nie przeżył dzisiejszej nocy – mruknęłam, obserwując, jak blondynka wywala dziewczynę i staje zadowolona przy barierce naprzeciwko wybiegu. Po chwili i brunetkę rozpoznałam – to była ta pierwsza dziewczyna, która zbiegła na płytę!
-Mówisz, że jest moją fanką? – zapytał się Jared.
-Tak, czemu się pytasz?
Nie odpowiedział tylko nagle wyszedł na scenę, trzymając w dłoni mikrofon, który pochwycił przy wchodzeniu na podest. Zewsząd ludzie gapili się na niego, nie rozumiejąc, o co chodzi. Zaczęły się piski, wrzaski, wyznania miłości i co tam jeszcze, jednak Jared się tym nie przejmował, tylko zeskoczył ze sceny i stanął naprzeciwko Asi. Przyłożył mikrofon do ust. Szybko weszłam na scenę i zeskoczyłam niedaleko Jareda, chcąc słyszeć dialog przeprowadzony między nimi.
-Asiu, ty piękności moje.. – zamruczał Jared do mikrofonu. Wszyscy zamilkli, nie wiedząc, co się dzieje. Ludzie już nie biegli do barierek, wszystkich wmurowało w ziemię.
Spojrzałam na Asię, która zaczynała być cała czerwona, a jej wyraz twarzy wyglądał tak, jakby miała zaraz umrzeć ze szczęścia. Dotknęła policzek Jareda. Zamarłam. Dafuq, Leto, dafuq? Jared stał niewzruszony.
-Kochasz mnie? – kontynuował do mikrofonu.
-Tak, kocham Cię, pragnę Cię, chcę się z Tobą kochać! – zaczęła krzyczeć Asia. Ludzie stojący obok niej popatrzyli na nią z wielką irytacją.
-Zrobisz dla mnie wszystko? – zapytał się jej.
-Tak…. – Asia prawie mdlała.
Zrzucił jej dłoń ze swojej twarzy. Spojrzała na niego zaskoczona, nie wiedząc, co się dzieje.
-To weź łaskawie swoje 4 litery i spierdalaj z tego koncertu, nie chcę Cię na oczy widzieć, nie po tym, co zrobiłaś swojej koleżance, która przyszła się tutaj bawić i obejrzeć mój show. Nie podoba mi się to, co zrobiłaś, że ją wypierdoliłaś, ciągnąc za włosy, chcąc za wszelką cenę tutaj stać. Nie jesteś Echelonem, rodzina się szanuje i dba o siebie, a to, co ty zrobiłaś, było szczytem chamstwa. Wypierdalaj stąd i żebym Cię dzisiaj tutaj nie spotkał, bo już nigdy więcej nie wrócę do tego kraju – powiedział Jared suchym i zimnym tonem, po czym się wycofał, stając obok mnie.
Ludzie przez moment stali cicho, po czym zaczęli bić głośno brawa, skandując „AŚKA DO DOMU AŚKA DO DOMU”. Blondynka popatrzyła na Jareda, który objął mnie w pasie (jakoś nie doszło do mnie, że przy wszystkich pan Leto robi ten gest), popatrzyła na mnie i wyszeptała bezgłośnie „zabiję Cię”, jednak dalej stała przy barierce, niewzruszona słowami Leto. Jared znowu chciał do niej podejść, czułam, jak jego ciało opanowuje złość, jednak nie zdążył zrobić nawet jednego kroku, bo za Asią stanął jakiś starszy mężczyzna i pochwycił ją w pasie, unosząc nad ziemią, po czym wycofał się z wierzgającą dziewczyną na rękach. Barierkę na powrót zajęła pokrzywdzona brunetka, która nieśmiało uśmiechnęła się do Jareda. Ten jej pomachał i wyszedł ze mną z hali, kierując się do garderoby.
-Jared, ty ogłupiłeś? – przywitała go pięknie Emma.
-Oj nie złość się, bo to szkodzi Twojej urodzie – wyszczerzył do niej zęby Jared. – Widzieliście, jak ją zajebiście potraktowałem? Jak ludzie to przyjęli? Wow! – mówił podekscytowany.
-Fascynujące – mruknął Shannon znad czytanej gazety.
Przyjrzałam się prasie.
-Shannon, ty rozumiesz coś z tego? – zapytałam się go, bo czytał polskie wydanie Bravo.
-Nie – odpowiedział z rozbrajającą szczerością. – Chodź tu, bo znalazłem swoje i Jareda zdjęcie i nie bardzo wiem, co tam napisali o mnie.
-Nie bardzo? Nic nie wiesz – mruknęłam do siebie i podeszłam do niego.
Usiadłam obok niego i wzięłam gazetkę do rąk. Po chwili parsknęłam śmiechem.
-Co piszą, co? – był ciekawy Shannon.
-Że masz lepszy gust w modzie niż Twój brat i wyglądasz jak mężczyzna, zaś Jared – spojrzałam na młodszego Leto, który właśnie wybierał brud spod paznokci – stara się chyba być kobietą po roli Rayon w filmie.
Shannon się zaśmiał głośno razem z Emmą i Tomo, zaś Jared spojrzał na nich spode łba.
-Co was supportuje? – zapytałam się, nie mając pojęcia o zespole grającym przed Marsami.
-Jakaś Coma – odpowiedziała Emma.
-Spoko zespół! – rzuciłam. Lubiłam Comę, byłam na paru ich koncertach, ale jakąś oddaną fanką nie byłam, toteż nie ciągnęło mnie na scenę.
-Chłopaki, zaraz wywiad będzie – spojrzała w notatki menagerka Marsów – z Eską Rock, za 10 minut macie być w pokoju obok.
-No i zaczyna się najgorsza część trasy… Wywiady, zdjęcia, głupie pytania, czasami tak źle zadane.. – mruknął Jared pod nosem.
-Brachu, nie narzekaj, wiesz dobrze, że jak jest mega nudno to rozkręcimy każdy wywiad – rzucił wesoło Shannon.
Przyznałam mu w myślach rację. Ile to pytań było nietrafionych, nieodpowiednich, z którymi Marsami nudzili się niesamowicie. Jednak ich zachowanie na tych niewypałach powodowały, że najgorszy wywiad stawał się najlepszym wywiadem. Nie musieli wówczas myśleć nad odpowiedziami, skonstruowaniem swoich wypowiedzi, więc z braku zajęcia wygłupiali się, śmiali, sami sobie zadawali najprzeróżniejsze głupkowate pytania. W niektórych momentach po prostu stawali i tańczyli do wymyślonej muzyki, chcąc jak najbardziej ożywić przyszły materiał opublikowany ludziom.
-Idziesz z nami? – zapytał się Jared.
-Nie chce mi się – odrzekłam zgodnie z prawdą, rozwalając się na całej kanapie, która zwolniła się, bo chłopaki już wychodzili na ten wywiad. – Idźcie i pokażcie swoją klasę!
-Się wie! – uśmiechnęli się do mnie i wyszli szybko.
Sięgnęłam po winogrona i zaczęłam je jeść, o niczym nie myśląc. Relaks na całego chciałoby się rzec. Pogapiłam się w sufit, w końcu ruszyłam tyłek i weszłam z powrotem do hali. Stanęłam gdzieś z boku, ale jako że nie było nic widać, co się dzieje, przeskoczyłam przez barierki i poszłam na tyły płyty. Stąd widziałam, jak Coma daje swoje show. Sporo fanek słuchających Marsów były również fankami Comy, więc było słychać wspólny śpiew Roguckiego razem z dziewczynami. Sama sobie pośpiewałam, kiedy zauważyłam, że pośrodku płyty coś się dzieje. Podeszłam tam z zaciekawieniem i aż cicho westchnęłam. Zaczęli robić ściankę pogową! Co prawda, nie było tam jakieś kosmicznej liczby ludzi, ale sam fakt, że ktoś wpadł na pomysł, żeby to zrobić, uszczęśliwił mnie. Nie zważając na to, że dzisiaj pracuję, dołączyłam do prawej strony ściany, i na dany sygnał wjebałam się do środka pogo. To wspaniałe uczucie, kiedy się obijasz o wszystkich, sama ich non stop waląc. Kochałam pogo i to, że wtedy mogłam całkowicie uwolnić swoją energię, swój zapał, swój gniew, złość, agresję – dosłownie wszystko.
Z piosenki na piosenkę pogo się rozkręcało, coraz więcej ludzi dołączało do nas. Było sporo dziewczyn, które bym nie podejrzewała z wyglądu o to, ze lubią się w takie przepychanki bawić. Urządzaliśmy kolejną ściankę i znowu zaczęliśmy jak szaleni w siebie biec. Wpadłam w czyjeś ramiona.
-Ej, koleś, co jest? – zapytałam się szybko nieznajomego.
-Majka, ja nic nie rozumiem co do mnie mówisz – odpowiedział mi znajomy głos.
-Shannon?! – nie mogłam uwierzyć, że on się tutaj znalazł, w środku sali, jak gdyby nic trzymając mnie w objęciach.
-Nie wymawiaj mojego imienia głośno, bo jeszcze ludzie usłyszą! – rzucił karcąco, a ja na niego popatrzyłam z ironią. Było tak głośno, że żeby móc między sobą rozmawiać, musieliśmy się do siebie drzeć, a i tak niewiele było słychać z naszej rozmowy.
Wyszliśmy z pogo i stanęliśmy z boku.
-Ehm, Shannon, możesz mnie już puścić – powiedziałam, bo Zwierzak nadal mnie obejmował.
-Sorka, zapomniało mi się – puścił mnie szybko Shannon.
-Co ty tu robisz? – zapytałam się.
-Ano widzisz, skończyli rozmawiać z zespołem i teraz mają osobny wywiad z Jaredem a’la divą. Wróciłem do garderoby, ale że Cię nie było, to poszedłem Cię szukać, i, widząc pogo, zapragnąłem sam tu wejść, wiedząc, że jakoś zaraz Cię spotkam.
Ludzie złapali się za ramiona i zaczęli równomiernie moshingować.
-Czy mogę panią prosić do pogo? – podał mi rączkę Leto.
Zaśmiałam się i podałam mu dłoń, a po chwili staliśmy obok siebie i rzucaliśmy głowami do przodu i do tyłu. Fajnie było mieć tą świadomość, że tańczysz w pogo, a obok ciebie stoi członek twojego ukochanego zespołu. Coma zapowiedziała ostatnią piosenkę. Spojrzałam na Shannona.
-Stary, zaraz wchodzisz na scenę – rzekłam, widząc, że perkusista szykuje się do wejścia ponownie w pogo.
-No tak, zapomniałem o tym.. – zmieszał się Shannon. – Chodźmy więc z powrotem do garderoby!
Szybko opuściliśmy płytę i przeszliśmy przez barierkę, wcześniej pokazawszy swoje badge. Nikt stojący przy barierkach nie rozpoznał, że właśnie minął ich perkusista Marsów. Słyszałam narzekania, że Coma jest nudna, że chcą w końcu usłyszeć swój ukochany zespół, że Jared jest ładny, Shannon pewnie znowu będzie szalał na swojej perkusji a Tomo skakał po całej scenie. Jakie to dziwne było, że nie rozpoznały go… No cóż, nie ma sensu nad tym dłużej rozmyślać tylko trzeba wrócić do pokoju, więc ruszyłam za Shannonem korytarzem.
-Shannon, coś ty robił! – ja pierdzielę, oni wszyscy muszą się witać krzykiem, głosem pełnym pretensji? Przecież można było schizy od tego dostać.
-Potańczyć nie można? – odpowiedział oburzony.
-Co robiłeś tam z Mają? – prawie wykrzyczał Jared.
-Tej, spokój, on mnie tam tylko w środku znalazł, przestań być o wszystko zazdrosny. Ciągle krzyczysz, głowa mnie od tego boli – powiedziałam zdenerwowana.
Jared chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam go i usiadłam obrażona w fotelu. Co on myśli, że przytulenie ułaskawi moją złość? Chyba za często miał do czynienia z dziewczynami, które były w stanie zrobić wszystko, co tylko on powiedział.
Co się działo? Jeszcze niedawno byłam przekonana, że Jared jest tą osobą, z którą mogę związać życie, a w tej chwili miałam go po prostu serdecznie dość. Jeszcze przypatrywał się mi z miną zbolałego szczeniaczka. No wypraszam sobie, ale takie coś na mnie nie działa!
-Weź się tak na mnie nie gap – warknęłam.
Wszyscy popatrzyli się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-No co się gapicie? – zapytałam się niegrzecznie. – Ja sobie wyjdę chyba, bo zaraz z wszystkimi się pokłócę i zrobi się niemiło – dorzuciłam i szybko wyszłam z pokoju.
Co się kurwa ze mną działo do jasnej Anielki? Dlaczego tak perfidnie odrzucałam Jareda i jego uczucie? Nie wierzyłam, że to przez zły dzień, bo ten się zapowiadał wyjątkowo kosmicznie. Chyba to ta klapka, która była na moich oczach od momentu porwania chłopaków, w końcu mi odpadła i mogłam patrzeć z powrotem na świat ze swoim chłodnym i zimnym spojrzeniem. Wiedziałam, że to, co niby czułam do Jareda, było spowodowane jakimś zaklęciem czy też jego urokiem osobistym, że to na mnie podziałało i byłam po prostu otumaniona. Na szczęście w pogo klapki opadły i dostrzegłam, że to, co robi Jared wobec mnie, nie jest ani prawdziwe, ani szczere. On po prostu chciał mnie jako kolejną zdobycz, laskę do kolekcji. Nie byłam rozczarowana, nie byłam też na niego zła – wiedziałam, że on taki już jest, i nie jest w stanie nic na to poradzić. Może za szybko wysnułam swoje wnioski, jedno wiedziałam – nie chcę, żeby cokolwiek łączyło mnie pod względem uczuciowym z Jaredem. Wolałam, aby między nami została przyjaźń.
Wyszłam na dwór i wzięłam głęboki wdech. Oparłam tułów oraz głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Po chwili drzwi cicho stuknęły.
-Jared, prawda? – zapytałam się, nie otwierając oczu.
-Tak, to ja. Chciałem Cię przeprosić, bo widzę, że zrozumiałaś wszystko. Ja tego nie zrobiłem specjalnie, to natura mną tak pokierowała oraz instynkt i przyzwyczajenie. Nie chcę psuć między nami tej przyjaźni, która wyrosła – powiedział.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Widziałam na jego twarzy lekkie zdenerwowanie i niepokój. Przeczesywał swoje włosy niedbałym ruchem ręki, chcąc się jakoś uspokoić. Podeszłam do niego i złapałam go za dłoń. Nie czułam już tego palącego dotyku, motylków w brzuchu, nic. Był dla mnie tylko przyjacielem.
-Wiem, że nie chciałeś, i Ci wybaczam to wszystko. Robiłeś to pod wpływem impulsu i ja to rozumiem. Również chcę, aby między nami została ta wspaniała przyjaźń – uśmiechnęłam się do niego.
Przytulił mnie zadowolony do siebie, że sprawy potoczyły się w dobrym dla nas kierunku.
-Mam tylko nadzieję, że nie będziesz na mnie dalej działał swoimi sztuczkami, bo nie zawsze będę na nie odporna – zażartowałam.
-Przecież wiesz, że to nie było specjalne, że ja taki jestem… - odpowiedział zrezygnowany. – Chciałbym w końcu znaleźć tą osobę, na której nie będę musiał używać sztuczek, żeby ona mi pasowała zaś ja jej. Ale czuję, że to będzie trudne, odzwyczaić się od tego, tych pierdolonych gestów… - westchnął ciężko. – Mam nadzieję, że to, co dzisiaj zaszło, nie wpłynie na decyzję jeśli chodzi o towarzyszenie nam w trasie?
-Nie zmieni, nie martw się o to – uśmiechnęłam się.
-A wiesz już coś? Podjęłaś? Wiem, że jest wcześnie, że jeszcze nie miałaś tej testowej pracy, ale och, tak bardzo mnie korci, żeby się dowiedzieć, czy jedziesz z nami! Bo gdzie ja przeżyję rozłąkę z tak wspaniałą osobą jak ty? – zrobił smutną minkę.
-Jared, ja już od dawna to planowałam, a teraz tylko mi pomogliście z decyzją. Jadę z wami, czekam tylko na odebranie wiecznej wizy do jakiegokolwiek państwa oraz dożywotniego paszportu – normalnie takie rzeczy nie istniały, ale za pieniądze można było wszystko kupić oraz załatwić.
Jared cicho krzyknął z radości i wtulił się ponownie we mnie.
-Puszczaj, bo mnie udusisz! – śmiałam się.
-Jedziesz  z nami, jestem takim szczęśliwym człowiekiem! – krzyczał wesoło Jared.
-Jared, musimy już iść na scenę… Och, nie będę Wam przeszkadzał – powiedział nagle Shannon z otwartych drzwi budynku, po czym znowu zniknął w korytarzu.
-A tego co ugryzło? – zapytałam się, puszczając wokalistę.
-Nie mam pojęcia, ostatnio ma gorsze humorki niż ty, doprawdy, ciężko z nim ostatnio wytrzymać. Chodźmy, bo zaraz spóźnię się na swoje własne show! – rzucił podekscytowany i złapał mnie za rękę, aby biegiem wbiec prawie do pokoju.
Puścił mnie, zanim weszliśmy, i łapiąc ciężko oddech, zaczęliśmy się szykować. Oni przebierali się w swoje koncertowe stroje, ja natomiast poprawiałam fryzurę i makijaż, który się trochę zepsuł podczas szaleństwa na koncercie Comy.
-Czas wychodzić, już, ludzie czekają! – Emma była niespokojna, zerkała cały czas na zegarek.
W końcu chłopaki pospiesznie wygramolili się z pokoju, podążając w kierunku wejścia na scenę. Stanęłam obok Emmy, z boku, miałam lepszy widok i miejscówkę niż najdroższe goldeny. Zaczął się koncert, a ja poczułam, że znowu żyję.
__________

TAK, MAM SESJĘ. I się do niej uczę. Baaaaaaaaaaardzo pilnie się uczę.
Jestem chora <3333

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz