Niech będzie.. -
odparł z wolna Jay. - Ale może jednak zaczniemy Birthem? I zakończymy UITA? Bo
to w końcu trasa promująca LLF+D, niech chociaż to umożliwi rozpoznanie, że to
nowa trasa, nowe czasy, nowe piosenki.
-Nie ma sprawy,
aczkolwiek kochałem Escape... - westchnął Shannon.
-Birth też
pokochasz, pamiętasz, z jakim uśmiechem to nagrywałeś? - wtrącił się Tomo.
-No tak, masz rację.
Damy radę! Chodźmy na próbę w końcu, bo zaraz wejdą fani i będzie ciężko tu
wrócić.
Chłopaki wstali,
a ja ruszyłam za nimi, bo na razie nie było niczego do roboty dla mnie. Weszłam
do Areny, gdzie trwało ostatnie rozstawianie sprzętu. Jared schwycił swoją
gitarę, Tomo swoje wiosło, zaś Shannon usiadł za perkusją.
-Shannon, Ty
pierwszy zacznij! - krzyknął Jared.
Shannon zaczął
sobie ustawiać perkusję, a dźwiękowy ustawiał odpowiednie natężenie i barwę
dźwięku. Następny był Tomo, który stroił gitarę i grał jakieś pojedyncze
kawałki. Na końcu Jared ustawił gitarę oraz mikrofon. Przy próbie mikrofonu nie
śpiewał nic, tylko mówił różne liczby do mikrofonu. Po ustawieniu zaproponował
zagranie jakiejś piosenki. Przez chwilę było cicho, po czym Jared zaczął grać
Up in the Air. Tomo i Shannon dołączyli do niego. Z głośników poleciał lekko
chrapliwy głos Jareda, charakterystyczny tylko i wyłącznie na koncertach,
nigdzie więcej. Stanęłam przy barierkach, będąc póki co jedyną fanką zespołu.
Po chwili dołączyła do mnie Emma, która widocznie załatwiła wszystkie swoje
ważne sprawy. Uśmiechnęłam się do niej i dalej słuchałyśmy kolejnych piosenek.
Nie było tego dużo: Jared zagrał całe UITA, kawałek The Kill oraz City of
Angels. Swoją drogą przeszły mi ciarki po karku, kiedy wydzierał się „I’m
Home”. Jego głos w tej piosence był niesamowicie silny i elektryzował każdy
włosek znajdujący się na moim ciele.
Po skończonej
próbie chłopaki odstawili sprzęt na bok i wrócili do swojego pokoju. Ledwo
zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz w nich, kiedy korytarzem zaczęły iść
fanki, które wykupiły m&g.
-Czasami się
dziwię, czemu ludzie wydają tyle kasy, żeby stać na scenie i nic nie słyszeć
oraz prawie nic nie widzieć – zaczął się zastanawiać głośno Jared, kiedy
usiedliśmy na kanapie. – Ja rozumiem, że kupią ten najtańszy pakiet, bo on w
sumie jest najbardziej korzystny, zdjęcie, jakaś krótka rozmowa, wcześniejsze
wejście oraz merch. Ale kurde wydać 400$ więcej, żeby stać cały czas z boku
sceny?
-Też tego nie rozumiem,
ale dzięki tej głupocie możemy żyć w luksusach – odparł beztrosko Shannon,
popijając przez słomkę jakiś kolorowy napój.
-Czasami
zastanawiam się, czy nie wycofać tego ze sprzedaży, ale Shannon ma rację, za
bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do życia w luksusie i ciężko byłoby nam
zrezygnować z jednej tylko rzeczy.
Przez godzinę
przekomarzaliśmy się i wygłupialiśmy. W czasie opowiadania przez Shannona
wyjątkowo sprośnego dowcipu do pokoju weszła Emma. Kiedy nasze śmiechy ucichły,
ta zmroziła nas wzrokiem i powiedziała:
-Dziewczyny już
poszły na płytę, zaraz będą wpuszczać innych.
-Juhu! Idziemy
na boczną scenę! – ucieszył się Tomo.
-O co chodzi?
Gdzie idziecie?– zapytałam się zdezorientowana, kiedy wszyscy wstali i ruszyli
ku wyjściu.
-Zawsze lubimy
obserwować, jak dzicz biegnie zająć miejsca przy barierkach, to nas
niesamowicie śmieszy i bawi – poinformował mnie Jared.
Wyszłam ostatnia
z pokoju lekko zawstydzona. To oznacza, ze musieli mnie widzieć za każdym
koncertem w Polsce w akcji! Wolałam nie wiedzieć, jak bardzo wtedy byłam
czerwona z wysiłku i jaką miałam minę. Stanęliśmy za zasłoną. Wszystko dobrze
widzieliśmy, a sami byliśmy niezauważeni przez fanów. Przy barierkach po prawej
stronie stały wszystkie osoby z m+g, zaś przy scenie na jej drugim końcu stały
osoby, które kupiły ten najdroższy pakiet. Trochę ich było, co mnie zdziwiło,
bo Polska nie była wcale tak bogatym krajem. Po chwili zauważyłam, że prawie
wszystkie dziewczyny mają zawiązane na biodrach ruskie bądź niemieckie flagi i
przestało mnie dziwić, czemu tak dużo biletów się sprzedało – mimo że to był
najdroższy pakiet, był on jednak niższy o jakieś 100-200 $ niż te w ich
rodzinnym kraju. Stałam między braćmi. W pewnym momencie Jared złapał mnie za
dłoń. Uśmiechnęłam się do niego. W skupieniu obserwowaliśmy drzwi, które miały
zostać otwarte, żeby wpuścić fanów.
-Patrzcie na
prawo! – krzyknął w pewnym momencie Tomo.
Natychmiast tam
spojrzeliśmy. Drzwi lekko się otworzyły i przecisnęła się przez nie pierwsza
osoba, jakaś młoda dziewczyna, była za daleko od nas, aby stwierdzić na jej
temat cokolwiek więcej. Stanęła na moment, rozejrzała się szybko dookoła, i
ruszyła biegiem przez strasznie długie schody. Kiedy znalazła się w jej
połowie, reszta drzwi została szeroko otwarta i pojedynczo zaczęli zbiegać ludzie
po schodach. Dziewczyna, którą cały czas obserwowałam, dobiegła do barierek
jako pierwsza, i stanęła naprzeciwko triady.
-Patrzcie na te
dwie, co są na schodach po lewej! Będą się biły! – zawołał ucieszony Shannon.
Na schodach po
tych samych stopniach, ramię w ramę, zbiegały dwie dziewczyny dość masywnej
postury. Wiedziałam, że przy bramce na płytę przejdzie maksymalnie jedna osoba,
że dwie się nie zmieszczą, i byłam ciekawa, co dalej się wydarzy. Im bliżej
były płyty, tym coraz szybciej zbiegały, chcąc jak najszybciej znaleźć się na
niej. Kiedy były kilka kroków przed bramką, zerknęły na siebie, i pobiegły
jednocześnie. W tym samym momencie znalazły się w przejściu i nie dały radę
wykonać żadnego ruchu – zaklinowały się!
-Hahahahaha,
kocham te momenty! – śmiał się Jared razem z wszystkimi. Ja również dołączyłam
do wspólnych śmiechów. – Nieczęsto się zdarza, aby ktoś tak pięknie się
zaklinował, jestem ciekawy, jak to się rozwiąże!
Schodami
zaczynały lecieć inne dziewczyny. Kiedy były na dole, niektóre próbowały
przeskoczyć przez barierkę, która znajdowała się na tyle wysoko, że każdy
zeskok z niej mógł się skończyć skręconą kostką co najmniej. Niewiele jednak
tak zaryzykowało i na szczęście wszystkie bez żadnego urazu pokonały barierki,
aby móc kontynuować szaleńczy bieg po płycie, która zaczęła się pomału
zapełniać. Zrozpaczone dziewczyny stojące za zaklinowanym przejściem nie
wiedziały, co robić, a sekundy mijały. W końcu jakaś weszła trochę wyżej po
schodach, i, zbiegając, rzuciła się na nieszczęsne blokujące przejście
dziewczyny. Te wyskoczyły w końcu na płytę, oszołomione, że w końcu wydostały
się z pułapki, i biegły dalej do barierek, które w bardzo szybkim tempie się
zapełniały.
-Ooo, zaczynają
się bić! Patrzcie tam, naprzeciwko sceny! – krzyknął Tomo.
Jakaś blondynka
schwyciła za włosy stojącą przy barierkach i przed nią brunetkę, ciągnąc ją za
nie. Przypatrzyłam się przez chwilę, może znałam tą chamską dziewczynę, która
starała się za wszelką cenę wbić przy barierki? Krzyknęłam cicho.
-Ja ją znam! –
rzuciłam.
-Kto to? –
zapytał się Jared mnie.
-Taka Asia,
Twoja największa psychofanka.. A byłam przekonana, że kupiła goldena! W sumie
dobrze, że nie kupiła, bo byś nie przeżył dzisiejszej nocy – mruknęłam,
obserwując, jak blondynka wywala dziewczynę i staje zadowolona przy barierce
naprzeciwko wybiegu. Po chwili i brunetkę rozpoznałam – to była ta pierwsza
dziewczyna, która zbiegła na płytę!
-Mówisz, że jest
moją fanką? – zapytał się Jared.
-Tak, czemu się
pytasz?
Nie odpowiedział
tylko nagle wyszedł na scenę, trzymając w dłoni mikrofon, który pochwycił przy
wchodzeniu na podest. Zewsząd ludzie gapili się na niego, nie rozumiejąc, o co
chodzi. Zaczęły się piski, wrzaski, wyznania miłości i co tam jeszcze, jednak
Jared się tym nie przejmował, tylko zeskoczył ze sceny i stanął naprzeciwko Asi.
Przyłożył mikrofon do ust. Szybko weszłam na scenę i zeskoczyłam niedaleko
Jareda, chcąc słyszeć dialog przeprowadzony między nimi.
-Asiu, ty
piękności moje.. – zamruczał Jared do mikrofonu. Wszyscy zamilkli, nie wiedząc,
co się dzieje. Ludzie już nie biegli do barierek, wszystkich wmurowało w
ziemię.
Spojrzałam na Asię,
która zaczynała być cała czerwona, a jej wyraz twarzy wyglądał tak, jakby miała
zaraz umrzeć ze szczęścia. Dotknęła policzek Jareda. Zamarłam. Dafuq, Leto,
dafuq? Jared stał niewzruszony.
-Kochasz mnie? –
kontynuował do mikrofonu.
-Tak, kocham
Cię, pragnę Cię, chcę się z Tobą kochać! – zaczęła krzyczeć Asia. Ludzie
stojący obok niej popatrzyli na nią z wielką irytacją.
-Zrobisz dla
mnie wszystko? – zapytał się jej.
-Tak…. – Asia
prawie mdlała.
Zrzucił jej dłoń
ze swojej twarzy. Spojrzała na niego zaskoczona, nie wiedząc, co się dzieje.
-To weź łaskawie
swoje 4 litery i spierdalaj z tego koncertu, nie chcę Cię na oczy widzieć, nie
po tym, co zrobiłaś swojej koleżance, która przyszła się tutaj bawić i obejrzeć
mój show. Nie podoba mi się to, co zrobiłaś, że ją wypierdoliłaś, ciągnąc za
włosy, chcąc za wszelką cenę tutaj stać. Nie jesteś Echelonem, rodzina się
szanuje i dba o siebie, a to, co ty zrobiłaś, było szczytem chamstwa.
Wypierdalaj stąd i żebym Cię dzisiaj tutaj nie spotkał, bo już nigdy więcej nie
wrócę do tego kraju – powiedział Jared suchym i zimnym tonem, po czym się
wycofał, stając obok mnie.
Ludzie przez
moment stali cicho, po czym zaczęli bić głośno brawa, skandując „AŚKA DO DOMU
AŚKA DO DOMU”. Blondynka popatrzyła na Jareda, który objął mnie w pasie (jakoś
nie doszło do mnie, że przy wszystkich pan Leto robi ten gest), popatrzyła na
mnie i wyszeptała bezgłośnie „zabiję Cię”, jednak dalej stała przy barierce,
niewzruszona słowami Leto. Jared znowu chciał do niej podejść, czułam, jak jego
ciało opanowuje złość, jednak nie zdążył zrobić nawet jednego kroku, bo za Asią
stanął jakiś starszy mężczyzna i pochwycił ją w pasie, unosząc nad ziemią, po
czym wycofał się z wierzgającą dziewczyną na rękach. Barierkę na powrót zajęła
pokrzywdzona brunetka, która nieśmiało uśmiechnęła się do Jareda. Ten jej
pomachał i wyszedł ze mną z hali, kierując się do garderoby.
-Jared, ty
ogłupiłeś? – przywitała go pięknie Emma.
-Oj nie złość
się, bo to szkodzi Twojej urodzie – wyszczerzył do niej zęby Jared. –
Widzieliście, jak ją zajebiście potraktowałem? Jak ludzie to przyjęli? Wow! –
mówił podekscytowany.
-Fascynujące –
mruknął Shannon znad czytanej gazety.
Przyjrzałam się prasie.
-Shannon, ty
rozumiesz coś z tego? – zapytałam się go, bo czytał polskie wydanie Bravo.
-Nie –
odpowiedział z rozbrajającą szczerością. – Chodź tu, bo znalazłem swoje i
Jareda zdjęcie i nie bardzo wiem, co tam napisali o mnie.
-Nie bardzo? Nic
nie wiesz – mruknęłam do siebie i podeszłam do niego.
Usiadłam obok
niego i wzięłam gazetkę do rąk. Po chwili parsknęłam śmiechem.
-Co piszą, co? –
był ciekawy Shannon.
-Że masz lepszy
gust w modzie niż Twój brat i wyglądasz jak mężczyzna, zaś Jared – spojrzałam
na młodszego Leto, który właśnie wybierał brud spod paznokci – stara się chyba
być kobietą po roli Rayon w filmie.
Shannon się
zaśmiał głośno razem z Emmą i Tomo, zaś Jared spojrzał na nich spode łba.
-Co was
supportuje? – zapytałam się, nie mając pojęcia o zespole grającym przed
Marsami.
-Jakaś Coma –
odpowiedziała Emma.
-Spoko zespół! –
rzuciłam. Lubiłam Comę, byłam na paru ich koncertach, ale jakąś oddaną fanką
nie byłam, toteż nie ciągnęło mnie na scenę.
-Chłopaki, zaraz
wywiad będzie – spojrzała w notatki menagerka Marsów – z Eską Rock, za 10 minut
macie być w pokoju obok.
-No i zaczyna
się najgorsza część trasy… Wywiady, zdjęcia, głupie pytania, czasami tak źle
zadane.. – mruknął Jared pod nosem.
-Brachu, nie
narzekaj, wiesz dobrze, że jak jest mega nudno to rozkręcimy każdy wywiad –
rzucił wesoło Shannon.
Przyznałam mu w
myślach rację. Ile to pytań było nietrafionych, nieodpowiednich, z którymi
Marsami nudzili się niesamowicie. Jednak ich zachowanie na tych niewypałach
powodowały, że najgorszy wywiad stawał się najlepszym wywiadem. Nie musieli
wówczas myśleć nad odpowiedziami, skonstruowaniem swoich wypowiedzi, więc z
braku zajęcia wygłupiali się, śmiali, sami sobie zadawali najprzeróżniejsze
głupkowate pytania. W niektórych momentach po prostu stawali i tańczyli do
wymyślonej muzyki, chcąc jak najbardziej ożywić przyszły materiał opublikowany
ludziom.
-Idziesz z nami?
– zapytał się Jared.
-Nie chce mi się
– odrzekłam zgodnie z prawdą, rozwalając się na całej kanapie, która zwolniła się,
bo chłopaki już wychodzili na ten wywiad. – Idźcie i pokażcie swoją klasę!
-Się wie! –
uśmiechnęli się do mnie i wyszli szybko.
Sięgnęłam po
winogrona i zaczęłam je jeść, o niczym nie myśląc. Relaks na całego chciałoby
się rzec. Pogapiłam się w sufit, w końcu ruszyłam tyłek i weszłam z powrotem do
hali. Stanęłam gdzieś z boku, ale jako że nie było nic widać, co się dzieje,
przeskoczyłam przez barierki i poszłam na tyły płyty. Stąd widziałam, jak Coma
daje swoje show. Sporo fanek słuchających Marsów były również fankami Comy,
więc było słychać wspólny śpiew Roguckiego razem z dziewczynami. Sama sobie
pośpiewałam, kiedy zauważyłam, że pośrodku płyty coś się dzieje. Podeszłam tam
z zaciekawieniem i aż cicho westchnęłam. Zaczęli robić ściankę pogową! Co prawda,
nie było tam jakieś kosmicznej liczby ludzi, ale sam fakt, że ktoś wpadł na
pomysł, żeby to zrobić, uszczęśliwił mnie. Nie zważając na to, że dzisiaj
pracuję, dołączyłam do prawej strony ściany, i na dany sygnał wjebałam się do
środka pogo. To wspaniałe uczucie, kiedy się obijasz o wszystkich, sama ich non
stop waląc. Kochałam pogo i to, że wtedy mogłam całkowicie uwolnić swoją
energię, swój zapał, swój gniew, złość, agresję – dosłownie wszystko.
Z piosenki na
piosenkę pogo się rozkręcało, coraz więcej ludzi dołączało do nas. Było sporo
dziewczyn, które bym nie podejrzewała z wyglądu o to, ze lubią się w takie
przepychanki bawić. Urządzaliśmy kolejną ściankę i znowu zaczęliśmy jak szaleni
w siebie biec. Wpadłam w czyjeś ramiona.
-Ej, koleś, co
jest? – zapytałam się szybko nieznajomego.
-Majka, ja nic
nie rozumiem co do mnie mówisz – odpowiedział mi znajomy głos.
-Shannon?! – nie
mogłam uwierzyć, że on się tutaj znalazł, w środku sali, jak gdyby nic
trzymając mnie w objęciach.
-Nie wymawiaj
mojego imienia głośno, bo jeszcze ludzie usłyszą! – rzucił karcąco, a ja na
niego popatrzyłam z ironią. Było tak głośno, że żeby móc między sobą rozmawiać,
musieliśmy się do siebie drzeć, a i tak niewiele było słychać z naszej rozmowy.
Wyszliśmy z pogo
i stanęliśmy z boku.
-Ehm, Shannon,
możesz mnie już puścić – powiedziałam, bo Zwierzak nadal mnie obejmował.
-Sorka,
zapomniało mi się – puścił mnie szybko Shannon.
-Co ty tu
robisz? – zapytałam się.
-Ano widzisz,
skończyli rozmawiać z zespołem i teraz mają osobny wywiad z Jaredem a’la divą.
Wróciłem do garderoby, ale że Cię nie było, to poszedłem Cię szukać, i, widząc
pogo, zapragnąłem sam tu wejść, wiedząc, że jakoś zaraz Cię spotkam.
Ludzie złapali
się za ramiona i zaczęli równomiernie moshingować.
-Czy mogę panią
prosić do pogo? – podał mi rączkę Leto.
Zaśmiałam się i
podałam mu dłoń, a po chwili staliśmy obok siebie i rzucaliśmy głowami do
przodu i do tyłu. Fajnie było mieć tą świadomość, że tańczysz w pogo, a obok
ciebie stoi członek twojego ukochanego zespołu. Coma zapowiedziała ostatnią
piosenkę. Spojrzałam na Shannona.
-Stary, zaraz
wchodzisz na scenę – rzekłam, widząc, że perkusista szykuje się do wejścia
ponownie w pogo.
-No tak,
zapomniałem o tym.. – zmieszał się Shannon. – Chodźmy więc z powrotem do
garderoby!
Szybko
opuściliśmy płytę i przeszliśmy przez barierkę, wcześniej pokazawszy swoje
badge. Nikt stojący przy barierkach nie rozpoznał, że właśnie minął ich
perkusista Marsów. Słyszałam narzekania, że Coma jest nudna, że chcą w końcu
usłyszeć swój ukochany zespół, że Jared jest ładny, Shannon pewnie znowu będzie
szalał na swojej perkusji a Tomo skakał po całej scenie. Jakie to dziwne było,
że nie rozpoznały go… No cóż, nie ma sensu nad tym dłużej rozmyślać tylko
trzeba wrócić do pokoju, więc ruszyłam za Shannonem korytarzem.
-Shannon, coś ty
robił! – ja pierdzielę, oni wszyscy muszą się witać krzykiem, głosem pełnym
pretensji? Przecież można było schizy od tego dostać.
-Potańczyć nie
można? – odpowiedział oburzony.
-Co robiłeś tam
z Mają? – prawie wykrzyczał Jared.
-Tej, spokój, on
mnie tam tylko w środku znalazł, przestań być o wszystko zazdrosny. Ciągle
krzyczysz, głowa mnie od tego boli – powiedziałam zdenerwowana.
Jared chciał
mnie przytulić, ale odepchnęłam go i usiadłam obrażona w fotelu. Co on myśli,
że przytulenie ułaskawi moją złość? Chyba za często miał do czynienia z
dziewczynami, które były w stanie zrobić wszystko, co tylko on powiedział.
Co się działo?
Jeszcze niedawno byłam przekonana, że Jared jest tą osobą, z którą mogę związać
życie, a w tej chwili miałam go po prostu serdecznie dość. Jeszcze przypatrywał
się mi z miną zbolałego szczeniaczka. No wypraszam sobie, ale takie coś na mnie
nie działa!
-Weź się tak na
mnie nie gap – warknęłam.
Wszyscy
popatrzyli się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-No co się
gapicie? – zapytałam się niegrzecznie. – Ja sobie wyjdę chyba, bo zaraz z
wszystkimi się pokłócę i zrobi się niemiło – dorzuciłam i szybko wyszłam z
pokoju.
Co się kurwa ze
mną działo do jasnej Anielki? Dlaczego tak perfidnie odrzucałam Jareda i jego
uczucie? Nie wierzyłam, że to przez zły dzień, bo ten się zapowiadał wyjątkowo
kosmicznie. Chyba to ta klapka, która była na moich oczach od momentu porwania
chłopaków, w końcu mi odpadła i mogłam patrzeć z powrotem na świat ze swoim
chłodnym i zimnym spojrzeniem. Wiedziałam, że to, co niby czułam do Jareda,
było spowodowane jakimś zaklęciem czy też jego urokiem osobistym, że to na mnie
podziałało i byłam po prostu otumaniona. Na szczęście w pogo klapki opadły i
dostrzegłam, że to, co robi Jared wobec mnie, nie jest ani prawdziwe, ani
szczere. On po prostu chciał mnie jako kolejną zdobycz, laskę do kolekcji. Nie
byłam rozczarowana, nie byłam też na niego zła – wiedziałam, że on taki już
jest, i nie jest w stanie nic na to poradzić. Może za szybko wysnułam swoje
wnioski, jedno wiedziałam – nie chcę, żeby cokolwiek łączyło mnie pod względem
uczuciowym z Jaredem. Wolałam, aby między nami została przyjaźń.
Wyszłam na dwór
i wzięłam głęboki wdech. Oparłam tułów oraz głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Po
chwili drzwi cicho stuknęły.
-Jared, prawda?
– zapytałam się, nie otwierając oczu.
-Tak, to ja.
Chciałem Cię przeprosić, bo widzę, że zrozumiałaś wszystko. Ja tego nie
zrobiłem specjalnie, to natura mną tak pokierowała oraz instynkt i
przyzwyczajenie. Nie chcę psuć między nami tej przyjaźni, która wyrosła –
powiedział.
Otworzyłam oczy
i spojrzałam na niego. Widziałam na jego twarzy lekkie zdenerwowanie i
niepokój. Przeczesywał swoje włosy niedbałym ruchem ręki, chcąc się jakoś
uspokoić. Podeszłam do niego i złapałam go za dłoń. Nie czułam już tego
palącego dotyku, motylków w brzuchu, nic. Był dla mnie tylko przyjacielem.
-Wiem, że nie
chciałeś, i Ci wybaczam to wszystko. Robiłeś to pod wpływem impulsu i ja to
rozumiem. Również chcę, aby między nami została ta wspaniała przyjaźń –
uśmiechnęłam się do niego.
Przytulił mnie
zadowolony do siebie, że sprawy potoczyły się w dobrym dla nas kierunku.
-Mam tylko
nadzieję, że nie będziesz na mnie dalej działał swoimi sztuczkami, bo nie
zawsze będę na nie odporna – zażartowałam.
-Przecież wiesz,
że to nie było specjalne, że ja taki jestem… - odpowiedział zrezygnowany. –
Chciałbym w końcu znaleźć tą osobę, na której nie będę musiał używać sztuczek,
żeby ona mi pasowała zaś ja jej. Ale czuję, że to będzie trudne, odzwyczaić się
od tego, tych pierdolonych gestów… - westchnął ciężko. – Mam nadzieję, że to,
co dzisiaj zaszło, nie wpłynie na decyzję jeśli chodzi o towarzyszenie nam w
trasie?
-Nie zmieni, nie
martw się o to – uśmiechnęłam się.
-A wiesz już
coś? Podjęłaś? Wiem, że jest wcześnie, że jeszcze nie miałaś tej testowej
pracy, ale och, tak bardzo mnie korci, żeby się dowiedzieć, czy jedziesz z
nami! Bo gdzie ja przeżyję rozłąkę z tak wspaniałą osobą jak ty? – zrobił
smutną minkę.
-Jared, ja już
od dawna to planowałam, a teraz tylko mi pomogliście z decyzją. Jadę z wami,
czekam tylko na odebranie wiecznej wizy do jakiegokolwiek państwa oraz
dożywotniego paszportu – normalnie takie rzeczy nie istniały, ale za pieniądze
można było wszystko kupić oraz załatwić.
Jared cicho
krzyknął z radości i wtulił się ponownie we mnie.
-Puszczaj, bo
mnie udusisz! – śmiałam się.
-Jedziesz z nami, jestem takim szczęśliwym człowiekiem!
– krzyczał wesoło Jared.
-Jared, musimy
już iść na scenę… Och, nie będę Wam przeszkadzał – powiedział nagle Shannon z
otwartych drzwi budynku, po czym znowu zniknął w korytarzu.
-A tego co
ugryzło? – zapytałam się, puszczając wokalistę.
-Nie mam
pojęcia, ostatnio ma gorsze humorki niż ty, doprawdy, ciężko z nim ostatnio
wytrzymać. Chodźmy, bo zaraz spóźnię się na swoje własne show! – rzucił
podekscytowany i złapał mnie za rękę, aby biegiem wbiec prawie do pokoju.
Puścił mnie,
zanim weszliśmy, i łapiąc ciężko oddech, zaczęliśmy się szykować. Oni
przebierali się w swoje koncertowe stroje, ja natomiast poprawiałam fryzurę i
makijaż, który się trochę zepsuł podczas szaleństwa na koncercie Comy.
-Czas wychodzić,
już, ludzie czekają! – Emma była niespokojna, zerkała cały czas na zegarek.
W końcu chłopaki
pospiesznie wygramolili się z pokoju, podążając w kierunku wejścia na scenę.
Stanęłam obok Emmy, z boku, miałam lepszy widok i miejscówkę niż najdroższe
goldeny. Zaczął się koncert, a ja poczułam, że znowu żyję.
__________
TAK, MAM SESJĘ. I się do niej uczę. Baaaaaaaaaaardzo pilnie się uczę.
Jestem chora <3333
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz