poniedziałek, 24 września 2012

2 - "Ten spojrzał na mnie, zdziwiony. Miał całe usta w sosie pomidorowym i wciągał właśnie kluski."


-Cześć, jestem Ania, mama Mai. A ty to pewno Jared Leto? – zaczęła uprzejmie rozmowę.
-Jasne, to ja. Miło panią poznać – wziął dłoń mojej mamy i złożył na niej szarmancki pocałunek. Zdziwiłam się, jak to zobaczyłam, nie sądziłam, ze Jared, który rzuca fuckami na  lewo i prawo jest tak wychowany! Trochę polepszył mi humor, skubany.
-Mamo, Jared zamieszka u nas jakiś czas – mrugnęłam do niej, co miało oznaczać, żeby nie zadawała żadnych pytań. Ten znak ustaliłyśmy wspólnie już jakiś czas temu.
-Dobrze. To zajmijcie całe drugie piętro. Za pół godziny kolacja, mam nadzieję, że Jared zdąży się zaklimatyzować – poinformowała nas mama, poczym poszła do kuchni.
-Bierz torbę i chodź na górę, muszę Ci pokazać pokój – rzuciłam do Jareda, który rozglądał się po korytarzu.
Dziad wziął manatki i weszliśmy na schody. Na parterze, czyli gdzie przed chwila byliśmy, mieściła się kuchnia, jadalnia, salon, łazienka z samą umywalką, ubikacja, pokój dla służby, salon rozrywki oraz biuro taty. W piwnicy była pralnia, garaże, spiżarnia, graciarnia taty oraz schowek. Na 1 piętrze były sypialnie rodziców, siostry i 2 dla gości, łazienka z ubikacją oraz biblioteczka. Na moim piętrze mieściły się 2 sypialnie, w tym moja, ogromna biblioteka, łazienka, ubikacja oraz basen. Weszliśmy na moje piętro, które miałam dotąd tylko dla siebie. Skierowałam Jareda do jego sypialni. Pokój był niebieski, pod ścianą stało ogromne łóżko, na której była błękitna pościel, która leżała pod kocem, aby się nie pobrudziła. Naprzeciwko łóżka była szafka na ciuchy, gotowa pomieścić naprawdę dużo. Przy łóżku była szafeczka z lampką nocną. Pod oknem, którego widok prowadził na nasz ogród, stało biurko, na którym leżał laptop firmy Apple. Przy biurku był czarny skórzany fotel.  Na ścianie wisiały oryginalne obrazy mojej mamy. Jeden przedstawiał konia galopującego przez rzekę, drugi las zimą.
-Pięknie tu – powiedział Dziadu. – To Twój?
-Nie, ja mam trochę inny. Ty będziesz tu mieszkać.
-Ale fajnieeee! – rzucił torbę, ściągnął kapcie, wskoczył na łóżko i zaczął po nim skakać. Szczęście, że był chudy, inaczej musielibyśmy wymieniać łóżko. Zaśmiałam się cicho z radości Jareda.
-Zejdź z tego łóżka, pokażę Ci resztę domu.
Odwiedziliśmy najpierw basen. Jared już chciał się rozebrać i popływać, ale go powstrzymałam. Przecież zaraz miała być kolacja! Miałam nadzieję, że mama nie poda żadnego mięsa. Niestety, miała skłonność do zapominania, iż jestem wegetarianką już od 2 lat. Myślałam o przejściu na weganizm, ale tego nie dałoby się przy mamie! Po basenie odwiedziliśmy łazienkę, mój pokój i bibliotekę. Kiedy weszliśmy do ostatniego pomieszczenia, usłyszałam:
-Aaaaaach! – czyli i na Jaredzie nasza biblioteka zrobiła wrażenie.
Była ogromna. Półki z książkami pięły się do sufitu. Nie było okien, pośrodku stał stół z ogromnym świecznikiem. Wokół tego stołu były 3 kanapy i 6 wygodnych foteli. Z sufitu zwisał żyrandol, żarówki były w kształcie świec. Na podłodze leżał puchaty czerwony dywan. Na półkach było mnóstwo książek: angielskie, polskie, niemieckie, nawet skrajna łacina i francuski. Posługiwaliśmy się w domu tymi 5 językami. Wiadomo, królował polski. Było tu wszystko: począwszy na encyklopediach i słownikach, poprzez kroniki, biografie, wiersze, skończywszy na horrorach, sf i thrillerach. Mieliśmy ich około 10 tysięcy, ale ta liczba była niecały rok temu. Właśnie niedługo miał nadejść dzień oficjalnego liczenia książek, który pewno potrwa z kilka dni. Ale podczas tego liczenia mieliśmy wprowadzić książki do bazy danych w komputerze, dzięki temu nie będziemy musieli ich liczyć co rok, bo nowe będzie się regularnie dodawało do komputera. Najwyżej raz na kilka lat, aby sprawdzić, czy czasem nikt nam nie zabrał, gdyż niektóre wersje były warte po kilkanaście tysięcy złotych.
-Dobra, Jared, masz 15 minut, rób sobie, co chcesz, tylko nie wchodź do basenu. Za 15 minut przy schodach i idziemy na kolację – oświadczyłam, kiedy tylko wyszliśmy z biblioteki.
-Nie ma sprawy – odśpiewał, po czym szybko czmychnął do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Skierowałam się do swojego pokoju, który przylegał do Jardowego ścianą. Ściany w moim pokoju były czerwone. Miałam piętrowe łóżko, które było zamontowane nad biurkiem, gdzie stał komputer. Naprzeciwko łóżka powieszona była marsowa flaga: na czerwonym tle mithra. Obok, po lewej stronie, były namalowane przeze mnie czarne glify, zaś po prawej widniał arrow. Triada była pod flagą, nad flagą napisałam 30 SECONDS TO MARS. Przy drzwiach była ogromna szafa, a w szafie sekretny pokoik, gdzie czasami lubiłam sobie posiedzieć i posłuchać muzyki albo poczytać książki. W pokoiczku była malutka lampka oraz kupa koców, kołder i poduszek. Pokoik zrobiłam sama i tylko budowniczy o nim wiedział, nikt poza nim i mną, oczywiście. Na środku pokoju, na drewnianych panelach, był czarny włochaty dywan. Okno zasłaniały czerwono-czarne zasłonki. Na ścianie były również półki, na których siedziały pluszaki, książki, kwiaty, ozdóbki. Jak weszliśmy do mojego pokoju, Jared się nieświadomie uśmiechnął, kiedy zobaczył moją marsową ścianę. Wiedziałam, że mu się spodoba, wierzyłam nawet, że kiedyś się tu zakradnie i zrobi zdjęcie mojej ścianie, która będzie słynna.
Odpaliłam komputer i weszłam na FB. Miałam tylko jedną przyjaciółkę, której mogłam bezpiecznie powiedzieć o Jaredzie, a która nie wpadłaby do mnie z hukiem za 5 minut i nie nalegała o spotkanie z Jaredem – Kingę. Podczas kiedy logowałam się, usłyszałam, jak za ścianą Dziadu śpiewa, drąc się, Escape. Działał mi na nerwy, zwłaszcza że śpiewał nie tą płytę, co trzeba, wzięłam więc drewniany toporek i walnęłam nim w ścianę, chcąc uciszyć Jareda. Niestety, miast się uciszyć, ten zaczął jęczyć jeszcze głośniej! Wkurwiona, włączyłam głośniki i puściłam na fulla Iron Maiden. Przynajmniej nie słyszałam już jego zawodzenia. Zadowolona spojrzałam na ekran. W końcu byłam na stronie głównej! Napisałam do Kingi z zapytaniem, czy ma czas wpaść do mnie za pół godziny. Odpisała, że tak i pożegnała się od razu ze mną, ponieważ już zaczęła się szykować do wyjścia, gdyż miała do mnie spory kawałek. Ciekawe, jak zareaguje, kiedy zobaczy swojego idola na oczy. Wiedziała o tym, że rozmawiam z Jaredem przez telefon, czasami była nawet świadkiem naszych rozmów. Co prawda, zazdrościła mi lekko, o czym mi powiedziała, ale nie żeby mi zabrać telefon i wziąć numer do Jareda, a wiedziałam, że miała taką okazję kilkanaście razy. Kinga była osobą honorową i to ona pomogła mi się podźwignąć z mojej ogromnej depresji. Dlatego została moją przyjaciółką.
Sprawdziłam powiadomienia, polubiłam kilka nowych zdjęć i wyłączyłam komputer. Wzięłam szczotkę i rozczesałam włosy, po czym wyszłam na korytarz, bo minęło wyznaczone 15 minut. Jareda jeszcze na nim nie było. Zapukałam do jego drzwi.
-Jared, kolacja jest! – wrzasnęłam.
-Shannon, ja lecę, kolacja jest… Tak, porozmawiam z nią. Pa! Już lecę, ptaszku! – Jared skończył rozmawiać i wyszedł z pokoju. – Wybacz, Shannon dzwonił.
-O co chodzi? – mruknęłam, obawiając się najgorszego, gdyż widziałam uśmieszek na twarzy Jareda, który mnie ciut niepokoił. Był za bardzo tajemniczy.
-Później Ci powiem – odpowiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej. Czy on musi mieć tak białe zęby? Miałam ochotę mu je wyrwać.
-Chodź, żarcie na nas czeka.
Zeszliśmy po schodach i znaleźliśmy się w jadalni. Zajęliśmy miejsca naprzeciwko siebie. Oprócz nas kolację jadła tylko mama.
-A gdzie tata i Zuzia? – zapytałam się, zdziwiona, że ich nie ma. Kolacja to był jedyny posiłek, który jedliśmy wspólnie.
-Pojechali do Almy na zakupy, zabrakło mi kilka składników na jutrzejszy obiad – odpowiedziała mama. – Smacznego.
Na szczęście dzisiaj nie było żadnego mięsa na stole. W półmisku pachniało spaghetti w sosie pomidorowym, główne danie. Oprócz tego na stole stała sałatka owocowa, wiosenna (ogórek, sałata, rzodkiewka i pomidor, bardzo smaczne), chleb, masło oraz ser żółty, biały i pleśniowy. Jared porwał wszystko na talerz i zaczął pałaszować. Zerknęłam na mamę. Jej ręka, w którym miała widelec z sałatą, zatrzymała się w połowie drogi do ust, kiedy zobaczyła, jak Dziadu wchłania to wszystko. Miała lekko otwarte usta i patrzyła na artystę z niedowierzaniem. Odwróciłam wzrok i zachichotałam. Mama w końcu oprzytomniała, zmroziła Dziada wzrokiem, ten nie zareagował, po czym wróciła do jedzenia. Kopnęłam Jareda pod stołem w nogę. Ten spojrzał na mnie, zdziwiony. Miał całe usta w sosie pomidorowym i wciągał właśnie kluski. Pokręciłam delikatnie głową, ten nie zrozumiał i wsiorbał reszki makaronu. Mama wstała od stołu i zaniosła naczynia do kuchni. Odprowadziłam ją wzrokiem pełnym niedowierzania. Jako gospodarz kolacji mama zawsze wstawała od stołu ostatnia, nawet kiedy były kłótnie! Widać, że Jared porządnie ją zdenerwował i zirytował swoim zachowaniem. W sumie nie dziwiłam się jej. Leto właśnie paluchami władowywał sobie do ust sałatę. Już nie miałam ochotę na jedzenie, ale grzecznie poczekałam, jak skończy. W końcu ta chwila nastała.
-Jared, weź łaskawie naczynia i zanieś je do kuchni, nie będę Cię obsługiwać – warknęłam, kiedy zauważyłam, że Dziadu się podniósł i skierował się w stronę korytarza. Ten spojrzał na mnie zdziwiony, ale bez słowa się wrócił i wziął talerz. Poszedł za mną do kuchni. Mamy już tam nie było.
-Uczono Cię kiedyś kulturalnie jeść? – westchnęłam.
-Ja zawsze tak jem – odparł zdziwiony. To by tłumaczyło, czemu miał tak wiele wpadek zdjęciowych podczas jedzenia. Jak wiadomo, te jego zdjęcia obiegły już całą kulę ziemską. Komentarz był jeden: trzeba nauczyć Jareda jeść! I, niestety, ta rola spadnie na mnie.
-To Cię pouczę trochę, jak się powinno jeść. Pierwsza zasada – używamy sztućców. Druga brzmi, że po posiłku odnosi się talerze do kuchni. Trzecia – po jedzeniu trzeba iść do łazienki i umyć sobie twarz oraz ręce. Więc teraz chodź grzecznie do łazienki. Chyba umiesz korzystać z wody i mydła? – zapytałam, lekko zdenerwowana. A jeśli będę musiała go uczyć jeszcze tego?
Na szczęście Jared grzecznie poszedł do łazienki i zrobił wszystko, co mu kazałam.
-Dlaczego twoja mama miała taką dziwną minę i wstała od stołu? I czemu kopałaś mnie pod stołem, a potem pokręciłaś głową? – tak, Dziadu naprawdę był głupkiem. Zastanawiałam się, czy lepszym wyjściem nie byłoby jednak zostawić go w hotelu. Przynajmniej wyrównałby porachunki z dyrektorem i smacznie by sobie tam spał, a ja nie musiałabym się za niego wstydzić.
-Bo zachowywałeś się trochę nieładnie przy stole – odpowiedziałam najsłodziej jak umiałam.
Staliśmy na korytarzu, kiedy zabrzmiał dzwonek no drzwi. Miałam nadzieję, że to Kinga.
-Jared, idź do łazienki, masz jeszcze sos pomidorowy w kąciku ust – okłamałam go, bo chciałam zrobić koleżance niespodziankę i nie pokazywać Jareda od razu. Jared poszedł zmyć niewidzialny sos, ja tymczasem pobiegłam do drzwi i je otworzyłam.
-Cześć! – rzuciła dziewczyna średniej wielkości. Miała niebieskie oczy z nutką zieloności przy źrenicach. Włosy miała długie i proste do pasa koloru brązowego. Zazdrościłam jej mega tych włosów, gdyż one były gęste i mocne. Sama miałam za łopatki koloru ciemnobrązowego, ale wkrótce miałam sobie zrobić kolorowe pasemka, turkusowo-różowe. Miałam to zrobić jutro, ale oczywiście przyjazd pewnego pana pokrzyżował mi te plany. Miała na sobie czerwoną kurtkę, czarne rurki i czarne Converse, które dostała ode mnie na urodziny 2 lata temu, a buty nadal wyglądały, jakby dopiero zeszły z taśmy produkcyjnej.
-Witaj, Kingo! Wejdź, wejdź, zapraszam!
Weszła do przedpokoju, rozebrała się i wyjęła sobie kapcie z szafki. Tak często do mnie wpadała, że pewnego dnia zaproponowałam jej, aby wzięła ze sobą kapcie i tu zostawiła.
-Czemu się nie uczysz do biologii? – przyjaciółka była zdziwiona, że poświęciłam jej dzisiaj czas.
-Widzisz, mam gościa… - szepnęłam tajemniczo.
-Kto nim jest? – Kinga już się zaciekawiła.
-I co, jestem już czysty? – gość wyszedł właśnie z łazienki, pocierając sobie paluchem w kąciku ust.
Kinga stanęła, Jared również. Popatrzyli na siebie dziwnym spojrzeniem. Żadne z nich nie ruszało się, normalnie jak posąg. Obydwoje mieli szeroko otwarte usta, więc wzięłam aparat i cyknęłam im fotę, bo wyglądali naprawdę śmiesznie. Kiedy błysnął flesz, Jared oprzytomniał i podszedł do Kingi z wyciągniętą dłonią.
-Cześć, Jared jestem.
-Kinga…  - szepnęła Kinga i uścisnęła dłoń Jareda. Znowu zapadła ta niezręczna cisza, w każdym razie dla mnie, bo oni się bawili wzrokiem. Chrząknęłam.
-Gołąbeczki, może pójdziemy na górę? Bo zaraz wpadnie moja siostra, a ona jest wielkim FG. – ostrzegłam Dziada.
W końcu oderwali od siebie wzrok i nerwowo zachichotali. Och, czyżby miłość w powietrzu wisiała nam? Idealna pora, w końcu za niedługo miała być kalendarzowa wiosna. Weszliśmy na schody. Jared i Kinga poszli do pokoju Jareda, nie zważając na mnie. Zostałam skazana na własne towarzystwo, co wcale mi nie przeszkadzało. Weszłam do pokoju, przebrałam się w strój do kąpieli i poszłam sobie popływać. W końcu trochę głupio byłoby podsłuchiwać, a miałam ogromną ochotę na to. Niestety, mama wpoiła mi zasady dobrego wychowania, dlatego znalazłam się w wodzie. Nie podejrzewałam nigdy Kingi o to, że coś zaiskrzy między nią a Jaredem, i to na dodatek od pierwszego wejrzenia. Trochę głupio mi było, że nie potrafiłam do tej pory znaleźć sobie chłopaka. Niby z Jankiem coś próbowaliśmy zrobić, ale wychodziła nam z tego kupa gnoju. Nie miałam szczęścia do miłości. I nie, nie myślałam o tym, żebym mogła ewentualnie coś zdziałać z Jaredem. Człowiek mnie nie pociągał jako mężczyzna, ktoś do kochania. Za bardzo go znałam w porównaniu do innych ludzi i dlatego nie łopotało mi serce, jak go po raz pierwszy zobaczyłam.

______

Mam nadzieję, że się podoba. Dziękuję wszystkim, którzy czytają i to komentują. To wy powodujecie, że mam coraz większe napływy weny. ; ) Rozdział 8-y już gotowy, trochę trudności miałam z napisaniem go, ale się udało. ; ) Miłego czytania!
 

1 komentarz:

  1. Czemu zawsze bohaterki Twoich opowiadań tak nie lubią Jareda? xD

    OdpowiedzUsuń