-Cześć, jestem Ania, mama Mai. A
ty to pewno Jared Leto? – zaczęła uprzejmie rozmowę.
-Jasne, to ja. Miło panią poznać
– wziął dłoń mojej mamy i złożył na niej szarmancki pocałunek. Zdziwiłam się,
jak to zobaczyłam, nie sądziłam, ze Jared, który rzuca fuckami na lewo i prawo jest tak wychowany! Trochę polepszył
mi humor, skubany.
-Mamo, Jared zamieszka u nas
jakiś czas – mrugnęłam do niej, co miało oznaczać, żeby nie zadawała żadnych
pytań. Ten znak ustaliłyśmy wspólnie już jakiś czas temu.
-Dobrze. To zajmijcie całe drugie
piętro. Za pół godziny kolacja, mam nadzieję, że Jared zdąży się zaklimatyzować
– poinformowała nas mama, poczym poszła do kuchni.
-Bierz torbę i chodź na górę,
muszę Ci pokazać pokój – rzuciłam do Jareda, który rozglądał się po korytarzu.
Dziad wziął manatki i weszliśmy
na schody. Na parterze, czyli gdzie przed chwila byliśmy, mieściła się kuchnia,
jadalnia, salon, łazienka z samą umywalką, ubikacja, pokój dla służby, salon
rozrywki oraz biuro taty. W piwnicy była pralnia, garaże, spiżarnia, graciarnia
taty oraz schowek. Na 1 piętrze były sypialnie rodziców, siostry i 2 dla gości,
łazienka z ubikacją oraz biblioteczka. Na moim piętrze mieściły się 2
sypialnie, w tym moja, ogromna biblioteka, łazienka, ubikacja oraz basen.
Weszliśmy na moje piętro, które miałam dotąd tylko dla siebie. Skierowałam
Jareda do jego sypialni. Pokój był niebieski, pod ścianą stało ogromne łóżko,
na której była błękitna pościel, która leżała pod kocem, aby się nie
pobrudziła. Naprzeciwko łóżka była szafka na ciuchy, gotowa pomieścić naprawdę
dużo. Przy łóżku była szafeczka z lampką nocną. Pod oknem, którego widok
prowadził na nasz ogród, stało biurko, na którym leżał laptop firmy Apple. Przy
biurku był czarny skórzany fotel. Na
ścianie wisiały oryginalne obrazy mojej mamy. Jeden przedstawiał konia
galopującego przez rzekę, drugi las zimą.
-Pięknie tu – powiedział Dziadu.
– To Twój?
-Nie, ja mam trochę inny. Ty
będziesz tu mieszkać.
-Ale fajnieeee! – rzucił torbę,
ściągnął kapcie, wskoczył na łóżko i zaczął po nim skakać. Szczęście, że był
chudy, inaczej musielibyśmy wymieniać łóżko. Zaśmiałam się cicho z radości
Jareda.
-Zejdź z tego łóżka, pokażę Ci
resztę domu.
Odwiedziliśmy najpierw basen.
Jared już chciał się rozebrać i popływać, ale go powstrzymałam. Przecież zaraz
miała być kolacja! Miałam nadzieję, że mama nie poda żadnego mięsa. Niestety,
miała skłonność do zapominania, iż jestem wegetarianką już od 2 lat. Myślałam o
przejściu na weganizm, ale tego nie dałoby się przy mamie! Po basenie
odwiedziliśmy łazienkę, mój pokój i bibliotekę. Kiedy weszliśmy do ostatniego
pomieszczenia, usłyszałam:
-Aaaaaach! – czyli i na Jaredzie
nasza biblioteka zrobiła wrażenie.
Była ogromna. Półki z książkami
pięły się do sufitu. Nie było okien, pośrodku stał stół z ogromnym
świecznikiem. Wokół tego stołu były 3 kanapy i 6 wygodnych foteli. Z sufitu
zwisał żyrandol, żarówki były w kształcie świec. Na podłodze leżał puchaty
czerwony dywan. Na półkach było mnóstwo książek: angielskie, polskie,
niemieckie, nawet skrajna łacina i francuski. Posługiwaliśmy się w domu tymi 5
językami. Wiadomo, królował polski. Było tu wszystko: począwszy na
encyklopediach i słownikach, poprzez kroniki, biografie, wiersze, skończywszy
na horrorach, sf i thrillerach. Mieliśmy ich około 10 tysięcy, ale ta liczba
była niecały rok temu. Właśnie niedługo miał nadejść dzień oficjalnego liczenia
książek, który pewno potrwa z kilka dni. Ale podczas tego liczenia mieliśmy
wprowadzić książki do bazy danych w komputerze, dzięki temu nie będziemy
musieli ich liczyć co rok, bo nowe będzie się regularnie dodawało do komputera.
Najwyżej raz na kilka lat, aby sprawdzić, czy czasem nikt nam nie zabrał, gdyż
niektóre wersje były warte po kilkanaście tysięcy złotych.
-Dobra, Jared, masz 15 minut, rób
sobie, co chcesz, tylko nie wchodź do basenu. Za 15 minut przy schodach i
idziemy na kolację – oświadczyłam, kiedy tylko wyszliśmy z biblioteki.
-Nie ma sprawy – odśpiewał, po
czym szybko czmychnął do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Skierowałam się do swojego
pokoju, który przylegał do Jardowego ścianą. Ściany w moim pokoju były
czerwone. Miałam piętrowe łóżko, które było zamontowane nad biurkiem, gdzie
stał komputer. Naprzeciwko łóżka powieszona była marsowa flaga: na czerwonym
tle mithra. Obok, po lewej stronie, były namalowane przeze mnie czarne glify,
zaś po prawej widniał arrow. Triada była pod flagą, nad flagą napisałam 30
SECONDS TO MARS. Przy drzwiach była ogromna szafa, a w szafie sekretny pokoik,
gdzie czasami lubiłam sobie posiedzieć i posłuchać muzyki albo poczytać
książki. W pokoiczku była malutka lampka oraz kupa koców, kołder i poduszek.
Pokoik zrobiłam sama i tylko budowniczy o nim wiedział, nikt poza nim i mną,
oczywiście. Na środku pokoju, na drewnianych panelach, był czarny włochaty
dywan. Okno zasłaniały czerwono-czarne zasłonki. Na ścianie były również półki,
na których siedziały pluszaki, książki, kwiaty, ozdóbki. Jak weszliśmy do
mojego pokoju, Jared się nieświadomie uśmiechnął, kiedy zobaczył moją marsową
ścianę. Wiedziałam, że mu się spodoba, wierzyłam nawet, że kiedyś się tu
zakradnie i zrobi zdjęcie mojej ścianie, która będzie słynna.
Odpaliłam komputer i weszłam na
FB. Miałam tylko jedną przyjaciółkę, której mogłam bezpiecznie powiedzieć o
Jaredzie, a która nie wpadłaby do mnie z hukiem za 5 minut i nie nalegała o
spotkanie z Jaredem – Kingę. Podczas kiedy logowałam się, usłyszałam, jak za
ścianą Dziadu śpiewa, drąc się, Escape. Działał mi na nerwy, zwłaszcza że
śpiewał nie tą płytę, co trzeba, wzięłam więc drewniany toporek i walnęłam nim
w ścianę, chcąc uciszyć Jareda. Niestety, miast się uciszyć, ten zaczął jęczyć
jeszcze głośniej! Wkurwiona, włączyłam głośniki i puściłam na fulla Iron
Maiden. Przynajmniej nie słyszałam już jego zawodzenia. Zadowolona spojrzałam
na ekran. W końcu byłam na stronie głównej! Napisałam do Kingi z zapytaniem,
czy ma czas wpaść do mnie za pół godziny. Odpisała, że tak i pożegnała się od
razu ze mną, ponieważ już zaczęła się szykować do wyjścia, gdyż miała do mnie
spory kawałek. Ciekawe, jak zareaguje, kiedy zobaczy swojego idola na oczy.
Wiedziała o tym, że rozmawiam z Jaredem przez telefon, czasami była nawet
świadkiem naszych rozmów. Co prawda, zazdrościła mi lekko, o czym mi
powiedziała, ale nie żeby mi zabrać telefon i wziąć numer do Jareda, a
wiedziałam, że miała taką okazję kilkanaście razy. Kinga była osobą honorową i
to ona pomogła mi się podźwignąć z mojej ogromnej depresji. Dlatego została
moją przyjaciółką.
Sprawdziłam powiadomienia,
polubiłam kilka nowych zdjęć i wyłączyłam komputer. Wzięłam szczotkę i
rozczesałam włosy, po czym wyszłam na korytarz, bo minęło wyznaczone 15 minut.
Jareda jeszcze na nim nie było. Zapukałam do jego drzwi.
-Jared, kolacja jest! –
wrzasnęłam.
-Shannon, ja lecę, kolacja jest…
Tak, porozmawiam z nią. Pa! Już lecę, ptaszku! – Jared skończył rozmawiać i
wyszedł z pokoju. – Wybacz, Shannon dzwonił.
-O co chodzi? – mruknęłam,
obawiając się najgorszego, gdyż widziałam uśmieszek na twarzy Jareda, który
mnie ciut niepokoił. Był za bardzo tajemniczy.
-Później Ci powiem –
odpowiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej. Czy on musi mieć tak białe zęby?
Miałam ochotę mu je wyrwać.
-Chodź, żarcie na nas czeka.
Zeszliśmy po schodach i
znaleźliśmy się w jadalni. Zajęliśmy miejsca naprzeciwko siebie. Oprócz nas
kolację jadła tylko mama.
-A gdzie tata i Zuzia? –
zapytałam się, zdziwiona, że ich nie ma. Kolacja to był jedyny posiłek, który
jedliśmy wspólnie.
-Pojechali do Almy na zakupy,
zabrakło mi kilka składników na jutrzejszy obiad – odpowiedziała mama. –
Smacznego.
Na szczęście dzisiaj nie było
żadnego mięsa na stole. W półmisku pachniało spaghetti w sosie pomidorowym,
główne danie. Oprócz tego na stole stała sałatka owocowa, wiosenna (ogórek,
sałata, rzodkiewka i pomidor, bardzo smaczne), chleb, masło oraz ser żółty,
biały i pleśniowy. Jared porwał wszystko na talerz i zaczął pałaszować.
Zerknęłam na mamę. Jej ręka, w którym miała widelec z sałatą, zatrzymała się w
połowie drogi do ust, kiedy zobaczyła, jak Dziadu wchłania to wszystko. Miała
lekko otwarte usta i patrzyła na artystę z niedowierzaniem. Odwróciłam wzrok i
zachichotałam. Mama w końcu oprzytomniała, zmroziła Dziada wzrokiem, ten nie
zareagował, po czym wróciła do jedzenia. Kopnęłam Jareda pod stołem w nogę. Ten
spojrzał na mnie, zdziwiony. Miał całe usta w sosie pomidorowym i wciągał
właśnie kluski. Pokręciłam delikatnie głową, ten nie zrozumiał i wsiorbał
reszki makaronu. Mama wstała od stołu i zaniosła naczynia do kuchni.
Odprowadziłam ją wzrokiem pełnym niedowierzania. Jako gospodarz kolacji mama
zawsze wstawała od stołu ostatnia, nawet kiedy były kłótnie! Widać, że Jared
porządnie ją zdenerwował i zirytował swoim zachowaniem. W sumie nie dziwiłam
się jej. Leto właśnie paluchami władowywał sobie do ust sałatę. Już nie miałam
ochotę na jedzenie, ale grzecznie poczekałam, jak skończy. W końcu ta chwila
nastała.
-Jared, weź łaskawie naczynia i
zanieś je do kuchni, nie będę Cię obsługiwać – warknęłam, kiedy zauważyłam, że
Dziadu się podniósł i skierował się w stronę korytarza. Ten spojrzał na mnie
zdziwiony, ale bez słowa się wrócił i wziął talerz. Poszedł za mną do kuchni.
Mamy już tam nie było.
-Uczono Cię kiedyś kulturalnie
jeść? – westchnęłam.
-Ja zawsze tak jem – odparł
zdziwiony. To by tłumaczyło, czemu miał tak wiele wpadek zdjęciowych podczas
jedzenia. Jak wiadomo, te jego zdjęcia obiegły już całą kulę ziemską. Komentarz
był jeden: trzeba nauczyć Jareda jeść! I, niestety, ta rola spadnie na mnie.
-To Cię pouczę trochę, jak się
powinno jeść. Pierwsza zasada – używamy sztućców. Druga brzmi, że po posiłku odnosi
się talerze do kuchni. Trzecia – po jedzeniu trzeba iść do łazienki i umyć
sobie twarz oraz ręce. Więc teraz chodź grzecznie do łazienki. Chyba umiesz
korzystać z wody i mydła? – zapytałam, lekko zdenerwowana. A jeśli będę musiała
go uczyć jeszcze tego?
Na szczęście Jared grzecznie
poszedł do łazienki i zrobił wszystko, co mu kazałam.
-Dlaczego twoja mama miała taką
dziwną minę i wstała od stołu? I czemu kopałaś mnie pod stołem, a potem
pokręciłaś głową? – tak, Dziadu naprawdę był głupkiem. Zastanawiałam się, czy
lepszym wyjściem nie byłoby jednak zostawić go w hotelu. Przynajmniej
wyrównałby porachunki z dyrektorem i smacznie by sobie tam spał, a ja nie
musiałabym się za niego wstydzić.
-Bo zachowywałeś się trochę
nieładnie przy stole – odpowiedziałam najsłodziej jak umiałam.
Staliśmy na korytarzu, kiedy
zabrzmiał dzwonek no drzwi. Miałam nadzieję, że to Kinga.
-Jared, idź do łazienki, masz
jeszcze sos pomidorowy w kąciku ust – okłamałam go, bo chciałam zrobić
koleżance niespodziankę i nie pokazywać Jareda od razu. Jared poszedł zmyć
niewidzialny sos, ja tymczasem pobiegłam do drzwi i je otworzyłam.
-Cześć! – rzuciła dziewczyna średniej
wielkości. Miała niebieskie oczy z nutką zieloności przy źrenicach. Włosy miała
długie i proste do pasa koloru brązowego. Zazdrościłam jej mega tych włosów,
gdyż one były gęste i mocne. Sama miałam za łopatki koloru ciemnobrązowego, ale
wkrótce miałam sobie zrobić kolorowe pasemka, turkusowo-różowe. Miałam to
zrobić jutro, ale oczywiście przyjazd pewnego pana pokrzyżował mi te plany.
Miała na sobie czerwoną kurtkę, czarne rurki i czarne Converse, które dostała
ode mnie na urodziny 2 lata temu, a buty nadal wyglądały, jakby dopiero zeszły
z taśmy produkcyjnej.
-Witaj, Kingo! Wejdź, wejdź,
zapraszam!
Weszła do przedpokoju, rozebrała
się i wyjęła sobie kapcie z szafki. Tak często do mnie wpadała, że pewnego dnia
zaproponowałam jej, aby wzięła ze sobą kapcie i tu zostawiła.
-Czemu się nie uczysz do
biologii? – przyjaciółka była zdziwiona, że poświęciłam jej dzisiaj czas.
-Widzisz, mam gościa… - szepnęłam
tajemniczo.
-Kto nim jest? – Kinga już się
zaciekawiła.
-I co, jestem już czysty? – gość
wyszedł właśnie z łazienki, pocierając sobie paluchem w kąciku ust.
Kinga stanęła, Jared również.
Popatrzyli na siebie dziwnym spojrzeniem. Żadne z nich nie ruszało się,
normalnie jak posąg. Obydwoje mieli szeroko otwarte usta, więc wzięłam aparat i
cyknęłam im fotę, bo wyglądali naprawdę śmiesznie. Kiedy błysnął flesz, Jared
oprzytomniał i podszedł do Kingi z wyciągniętą dłonią.
-Cześć, Jared jestem.
-Kinga… - szepnęła Kinga i uścisnęła dłoń Jareda. Znowu
zapadła ta niezręczna cisza, w każdym razie dla mnie, bo oni się bawili
wzrokiem. Chrząknęłam.
-Gołąbeczki, może pójdziemy na
górę? Bo zaraz wpadnie moja siostra, a ona jest wielkim FG. – ostrzegłam
Dziada.
W końcu oderwali od siebie wzrok i nerwowo zachichotali. Och, czyżby
miłość w powietrzu wisiała nam? Idealna pora, w końcu za niedługo miała być
kalendarzowa wiosna. Weszliśmy na schody. Jared i Kinga poszli do pokoju
Jareda, nie zważając na mnie. Zostałam skazana na własne towarzystwo, co wcale
mi nie przeszkadzało. Weszłam do pokoju, przebrałam się w strój do kąpieli i
poszłam sobie popływać. W końcu trochę głupio byłoby podsłuchiwać, a miałam
ogromną ochotę na to. Niestety, mama wpoiła mi zasady dobrego wychowania,
dlatego znalazłam się w wodzie. Nie podejrzewałam nigdy Kingi o to, że coś
zaiskrzy między nią a Jaredem, i to na dodatek od pierwszego wejrzenia. Trochę
głupio mi było, że nie potrafiłam do tej pory znaleźć sobie chłopaka. Niby z
Jankiem coś próbowaliśmy zrobić, ale wychodziła nam z tego kupa gnoju. Nie
miałam szczęścia do miłości. I nie, nie myślałam o tym, żebym mogła ewentualnie
coś zdziałać z Jaredem. Człowiek mnie nie pociągał jako mężczyzna, ktoś do
kochania. Za bardzo go znałam w porównaniu do innych ludzi i dlatego nie łopotało mi serce, jak go po raz pierwszy
zobaczyłam.______
Mam nadzieję, że się podoba. Dziękuję wszystkim, którzy czytają i to komentują. To wy powodujecie, że mam coraz większe napływy weny. ; ) Rozdział 8-y już gotowy, trochę trudności miałam z napisaniem go, ale się udało. ; ) Miłego czytania!
Czemu zawsze bohaterki Twoich opowiadań tak nie lubią Jareda? xD
OdpowiedzUsuń